Książka Sławomira Cenckiewicza o ciężkim życiu i wielkich dokonaniach Anny Walentynowicz (1929-2010) ma charakter biografii pretekstowej, kreślącej jej portret nie tylko na tle konkretnej epoki, ale również środowiska pracowniczego czy grupy społeczno-politycznej.
Stąd tyle miejsca poświęca autor dzieciństwu Walentynowicz, pracy ponad siły, doświadczeniu przemocy fizycznej i głodu, Stoczni Gdańskiej, Wolnym Związkom Zawodowym Wybrzeża, Sierpniu ’80, „Solidarności”, podziemiu, a nawet działalności w wolnej Polsce…
To przez Annę Walentynowicz powstała „Solidarność”.
To właśnie dla niej w 1980 r. stanęła Stocznia Gdańska. Kiedy po trzech dniach Komitet Strajkowy zakończył strajk, Walentynowicz miała odwagę stanąć na drodze robotników, którzy opuszczali stocznię. To ta akcja, ten straceńczy czyn prostej robotnicy stał się czynnikiem decydującym o losach Sierpnia ‘80 i najnowszej historii Polski.
Poszczególne etapy życia Anny Walentynowicz splatają się z losami Polaków w XX wieku, bo jak słusznie zauważył już ćwierć wieku temu Tomasz Jastrun, jej biografia to „przypowieść o losie człowieka i całego narodu”. Jej życie jest jak portret zbiorowy polskich robotników wstających z kolan, by zbuntować się przeciwko komunizmowi.
Pozostała na zawsze skromna. Na swoje życie patrzyła zawsze jak na służbę. Zapytana o to we wrześniu 1980 r. odpowiedziała bez zastanowienia: „Czuwać, aby nie było ludzi skrzywdzonych, aby podać rękę każdemu, który nie umie sobie poradzić. Może sama zbyt wiele łez wylałam w życiu, chciałabym żeby z mojego powodu ktoś choć o jeden raz w życiu więcej się uśmiechnął”.
***
Dzięki ogromnej kwerendzie, krytycznej analizie źródeł (w tym licznych relacji) oraz nienagannemu warsztatowi badawczemu, praca Cenckiewicza pozwala uważnemu czytelnikowi przebić się przez publicystyczne stereotypy, a niekiedy i fałsze historiografii, w opisie naszych dziejów najnowszych (…)
Pracę Cenckiewicza można jednak też czytać jako opowieść o intrygujących ludziach i ważnych czasach, z pominięciem licznych przypisów, adresów bibliograficznych, komentarzy do źródeł. I wtedy, podczas wartkiej lektury, staje nam przed oczami postać kobiety wielkiego ducha, choć nikłej postury, która dzięki elementarnej wierności zasadom, wyznawanej wierze i przywiązaniu do prawdy potrafiła, wespół z innymi, przestawić zwrotnice powojennej historii Polski.
Podobnie jak pracowite, poświęcone innym życie, rangę symbolu osiągnęła też śmierć Pani Anny w drodze do Katynia, gdzie chciała oddać hołd pomordowanym, również swemu bratu, którego mogiły nigdy nie odnalazła…
Waldemar Żyszkiewicz, Tygodnik „Solidarność”