Spotkanie z Pawłem Zyzakiem w Klubie Gazety Polskiej

zyzak

Klub krakowski Gazety Polskiej

zaprasza na spotkanie z

Pawłem Zyzakiem

autorem biografii politycznej

„Lech Wałęsa – idea i historia”

1. kwietnia o godz. 18. w kawiarni Moliere, ul. Szewska 4.

Podczas spotkania będzie można kupić książkę.

——————————

Tajemnice Wałęsy

Rzeczpospolita, Piotr Semka 21-03-2009

Urodzony w 1984 roku Zyzak, absolwent Wydziału Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, to zapewne najmłodszy autor piszący o Wałęsie. Promotorem jego pracy był prof. Andrzej Nowak. Wyjaśnijmy od razu, że jest to biografia napisana bez rozmowy z Lechem Wałęsą. Autor we wstępie do książki opisuje długą wymianę listów w sprawie uzyskania możliwości rozmowy z polskim noblistą. Zakończyła się ona po wielu miesiącach bez żadnego efektu.

Co ciekawe, autor pisze, że współpracownicy byłego prezydenta z Instytutu Lecha Wałęsy zamiast pomóc w spotkaniu, zaproponowali mu w pewnym momencie udział w pisaniu kolejnej autobiografii noblisty, ale pod nadzorem instytutu…

Książka Zyzaka to dosyć drapieżna opowieść o człowieku, który w genialny sposób potrafił się piąć po drabinie politycznej kariery. Który potrafił odgadywać społeczne nastroje, ale i w typowy dla siebie chłopski sposób zostawić sobie pewne kanały do porozumiewania się z komunistyczną władzą. Tą samą władzą, której słabość najszybciej wyczuwał i najtrafniej diagnozował. Ludziom, dla których epopeja „Solidarności” była najpiękniejszym okresem życia – chłodny dystans, z jakim młody historyk opisuje Wałęsę, wydawać się może arogancją. A jednak warto przeczytać książkę Zyzaka jako świeże spojrzenie na historię kariery słynnego stoczniowca.

Wszystkim tym, którzy zarzucać będą autorowi uprzedzenie wobec polskiego noblisty, wypada odpowiedzieć – piszcie własne biografie Wałęsy. Dopiero z konfrontacji takich dzieł wyłonić się może jakaś szansa na opisanie największej kariery polskiej ostatnich czasów.

————-

Paweł Zyzak zapowiada, że ujawni nowe fakty dot. Lecha Wałęsy

Polskie Radio, Piątek, 27 marca 2009

——–

ROZMOWA Z PAWŁEM ZYZAKIEM, 24-letnim historykiem, autorem książki „Lech Wałęsa, idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy »Solidarności« do 1988 roku”.

Ma Pan zaledwie 24 lata. Czy dla Pana, dla ludzi Pańskiego pokolenia, Wałęsa jest postacią w jakikolwiek sposób ważną?

– Dla moich kolegów, studentów i świeżo upieczonych absolwentów, z pewnością tak, ale sądzę, że nie mają oni, niestety, takiego zasobu wiadomości, jaki zdobyłem. Dla nich Wałęsa jest ikoną, symbolem, człowiekiem, który pomimo tego – a może właśnie dlatego – jak zachowuje się w mediach, jak traktuje większość swoich rozmówców, jest wręcz obiektem uwielbienia.

Trochę mnie ta opinia zaskakuje. Ludzie starsi, współtworzący ongiś „Solidarność” na różnych szczeblach, wiążący z Wałęsą wielkie nadzieje, są nim dziś z reguły rozczarowani.

Rozumowanie ludzi młodych obarczone jest pewną wadą. Wielu z nich wydaje się, że samo wykształcenie pozwala im na ocenianie najnowszej historii. Ludzie z pańskiego pokolenia, niezależnie od wykształcenia, znają Wałęsę z autopsji, obserwowali jego działalność na bieżąco, mogli więc konfrontować swoje nadzieje i wyobrażenia z rzeczywistością. Ludzie młodsi czerpią swą wiedzę z książek i wypowiedzi publicystów. Na temat III RP powstało niezwykle mało publikacji pomagających zrozumieć ten okres. W dodatku w szkole, na lekcjach historii, z braku czasu nigdy nie dochodziło się do tzw. przerabiania tego okresu, więc skąd młodzi ludzie mogą czerpać niezbędną wiedzę?

———

Biografia Wałęsy. Prawicowe sikanie pod wiatr

Mirosław Czech, „Gazeta Wyborcza”2009-03-24, o

Za pojawienie się na rynku tego steku bredni, haniebnych insynuacji i odrażających pomówień najmniej winien jest ich autor – młody epigon obozu „rewolucji moralnej” i IV RP

————

Magister z IPN szkaluje Wałęsę

Bartłomiej Kuraś, Małgorzata Skowrońska, Kraków

Gazeta Wyborcza,2009-03-21

24-letni historyk napisał, że przywódca „S” był agentem SB i miał nieślubne dziecko. – To rzecz na śmietnik – ocenia prof. Romanowski

==============

Relacja ze spotkania z Pawłem Zyzakiem,

autorem biografii politycznej Lecha Wałęsy pt.

„Lech Wałęsa – Idea i historia”.

Spotkanie zorganizowane przez Klub Gazety Polskiej w Gdyni

odbylo się 27 III 2009.

Spotkanie prowadził Sławomir Cenckiewicz, z udziałem Krzysztofa Wyszkowskiego.

baner

Paweł Zyzak w Krakowie

baner1

Warto rozmawiać

(o książce Zyzaka)

135 uwag do wpisu “Spotkanie z Pawłem Zyzakiem w Klubie Gazety Polskiej

  1. Wałęsa między wielkością i sikaniem
    http://www.rp.pl/artykul/9158,283025_Lisicki__Walesa_miedzy_wielkoscia_i_sikaniem.html

    Paweł Lisicki 27-03-2009,
    Myślę, że ofiarą takiego podejścia stał się właśnie Lech Wałęsa. Autor jego ostatniej, wydanej przez Arcana biografii, Paweł Zyzak, zadał sobie dużo trudu, by dotrzeć do ludzi znających młodość przywódcy „Solidarności”. Tylko co z tego? Bezkrytycznie opierając się na anonimowych wypowiedziach, spisując jak leci donosy życzliwych, udowodnił, że świat jest pełen zawiści. I że nie ma takiej bzdury, której nie dałoby się powiedzieć. I że im człowiek więcej osiąga, tym bardziej ci, którym się nie udało, chcą się na nim odegrać.

    Szkoda, że prawdziwa dyskusja o roli Wałęsy nie toczy się zgodnie z regułami zakreślonymi w krytycznej, ale i rzetelnej książce Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza. Szkoda, że zamiast zastanawiać się nad poważnymi problemami – w jaki sposób Wałęsie udało się z jednej strony przezwyciężyć epizod współpracy z SB, z drugiej zaś dlaczego tak negatywnie wpłynął na jego prezydenturę – dyskutujemy o nieślubnych dzieciach, sikaniu do chrzcielnicy i waleniu sztachetami. Poniżanie Wałęsy to droga donikąd.
    Rzeczpospolita

  2. BYŁY PREZYDENT MA JUŻ DOŚĆ
    niedziela 29 marca 2009 22:05
    Lech Wałęsa: Wyjadę z kraju
    http://www.dziennik.pl/polityka/article350625/Lech_Walesa_Wyjade_z_kraju.html

    Były prezydent Lech Wałęsa grozi, że nie weźmie udziału w żadnych rocznicowych spotkaniach, odda „wszystkie nagrody i zaszczyty”, a na końcu wyjedzie z kraju. Dlaczego? Wszystko „w związku z kolejnym bezkranym atakiem” na jego życiorys. Tak były prezydent zareagował na książkę Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia”.

    Były prezydent na swoim blogu wylicza wszystkie powody, przez które może być zmusozny opuścić kraj. „W związku z kolejnym bezkarnym atakiem na mój życiorys { za paszkwilem, gniotem Cenckiewicza zrobionym z dopasowywanych z całej dokumentacji SB ,różnych kserokopii donosów i raportów SB) tym razem juz w kolejnym ataku Zyzak , bez żadnych nawet kserokopii, całkowicie od początku do końca ze zmyślonymi obrzydliwymi barbarzyńskimi pomówieniami”.

  3. http://www.mojageneracja.pl/1980/blog/114526738549cf2b91f2c71
    Dość żartów
    12 godzin temu

    Nie żartuję

    W związku z kolejnym bezkarnym atakiem na mój życiorys { za paszkwilem, gniotem Cenckiewicza zrobionym z dopasowywanych z całej dokumentacji SB ,różnych kserokopii donosów i raportów SB ] tym razem juz w kolejnym ataku Zyzak , bez żadnych nawet kserokopii, całkowicie od początku do końca ze zmyślonymi obrzydliwymi barbarzyńskimi pomówieniami .

    W związku z tym że te ataki wychodzą z instytucji demokratycznych struktur Państwa , o które walczyłem .

    Do chwili opanowania w obowiązującym prawie rezygnuje z wszelkiego uczestnictwa w rocznicowych uroczystościach i podobnych spotkaniach .

    Demokratyczne Państwo nie może w nieskończoność na cos podobnego pozwalać .

    Walczyłem o inne Państwo i inne zachowanie przedstawicieli struktur tego Państwa .

    Mimo wszystko od struktur demokratycznego Państwa żądam poszanowania prawa i wyroków sądów , sprawach wątpliwych , a istotnych podjęcia wyjaśnień..

    Jeśli i to nie pomoże w następnym ruchu zwrócę wszystkie nagrody i zaszczyty . [poproszę dzisiejszych właścicieli tych pamiątek o zwrot do ofiarodawców ] w następnym ruchu wyjadę z Kraju ]. L.Wałęsa

  4. Biografia nieodpowiedzialna
    Rz – Piotr Gontarczyk 29-03-2009

    http://www.rp.pl/artykul/9157,283737_Gontarczyk__Niedzwiedzia_przysluga_Zyzaka.html

    Paweł Zyzak swoją książką o Lechu Wałęsie wyrządza niedźwiedzią przysługę zwolennikom wolności badań naukowych. Po jej lekturze znajdą się chętni, aby triumfalnie pokazywać, że nie o prawdę historyczną chodzi, tylko o dokopanie Wałęsie

    Już we wstępnych rozważaniach metodologicznych autor nowej książki o Lechu Wałęsie złożył ważką deklarację: „w toczonym od kilkudziesięciu lat sporze między zwolennikami i przeciwnikami tak zwanej oral history [historii mówionej] stanąłem po stronie tych pierwszych“ (s. 7 – 8). Nie jestem zwolennikiem żadnego ze wspomnianych poglądów. Za kluczową sprawę uważam bowiem nie charakter dostępnego źródła (dokument archiwalny czy relacja), tylko jego wiarygodność.

    Dosyć istotne wywody na temat rzekomego nieślubnego dziecka Wałęsy padają na podstawie relacji m.in. „Pani Zenobii, Pana Adama i Pana Leszka“ (s. 50). Zyzak twierdzi, że wspomniane osoby ukryły swoje dane personalne i on jako naukowiec musiał to uszanować. No dobrze, ale czy próbował treść tych relacji w rzeczowy sposób weryfikować? Po urodzonym dziecku pozostaje kilka śladów archiwalnych czy to w księgach parafialnych, czy to w urzędzie stanu cywilnego, czy też innej ewidencji ludności.
    Niestety, z książki Zyzaka wynika, że podobnej weryfikacji w ogóle nie przeprowadził. Generalnie wydaje się, że autor od pracy w archiwach, chociażby w warszawskim IPN, trochę stronił. Zasłonił się przy tym nieprawdziwymi tłumaczeniami (s. 8 – 9). Generalnie za symbol jego pracy będę zmuszony uznawać sprawę innej relacji uzyskanej przez Zyzaka, według której Lech Wałęsa miał być w latach młodości stojącym pod sklepem i pijącym piwo – państwo wybaczą – „obszczymurkiem“ (s. 49). Czy Zyzak widział na oczy autora wspomnianej relacji? Nie. Usłyszał całą historię od Krzysztofa Wyszkowskiego.
    Równie wątpliwą wartość ma wiele podanych przez Zyzaka informacji na temat młodzieńczych lat późniejszego przywódcy „Solidarności“, dotyczących jego kradzieży, udziału w rozróbach, pobicia nauczyciela czy rzekomego nasikania przez młodego Wałęsę w kościele do kropielnicy (s. 41).
    Miała być biografia polityczna przywódcy „Solidarności“, a są nadmierne urologiczne pasje Pawła Zyzaka.,,,,

    Znaj proporcje…
    Jest rzeczą oczywistą, że historyk winien dążyć do wyłączenia własnych emocji i opisywane fakty traktować uczciwie, zgodnie z kanonami naukowego rzemiosła. Analizując czasem skomplikowane postacie, w wypadku nasuwających się pytań trzeba brać pod uwagę bardzo różne odpowiedzi. A wskazywać te, które są najbardziej prawdopodobne.
    Zyzak często wybiera inne, najbardziej niekorzystne dla przywódcy „Solidarności“. Z lubością i mocno ponad miarę dokonuje egzegezy rozmaitych sprzecznych czy wręcz nieprawdziwych słów Wałęsy. Tak jakby było wielką sensacją, że jako świadek własnej historii jest on niezbyt wiarygodny…..
    Szkodliwa pseudonauka
    Książka Pawła Zyzaka naprawdę ma liczne zalety i można w niej znaleźć całą gamę ważnych i ciekawych informacji. Część jego ustaleń pokrywa się z ustaleniami, które wcześniej poczyniliśmy wspólnie ze Sławomirem Cenckiewiczem.,,,,

    Lech Wałęsa to jedna z najważniejszych postaci najnowszej historii Polski. Zawsze będzie budził skrajne oceny i naukowe kontrowersje. Nie może więc oczekiwać, że wszyscy będą pisać na kolanach i w sposób, w jaki on sam często zwykł mówić o sobie. Ale Wałęsa ma prawo żądać, by go traktowano uczciwie.
    W tym kanonie się nie mieści, moim zdaniem, notoryczne opieranie się na opiniach jego wrogów, wysuwanie bezpodstawnych oskarżeń i sięganie do zwyczajnych insynuacji. W nauce niedozwolone jest także cytowanie anonimowo przekazanych historyjek funkcjonujących na zasadzie „jedna pani drugiej pani w maglu“.
    W historiografii dotyczącej najnowszych dziejów Polski jest wiele szkodliwych mitów i zwyczajnej nieprawdy. Ale odbrązawianie polega na rzeczowej dekonstrukcji mitów, a nie na obrzucaniu czym tylko popadnie. Zaprezentowana przez autora oral history za często sprowadza się do możliwości mówienia wszystkiego, co komu ślina na język przyniesie. W opinii wielu „sikanie do kropielnicy“ w prosty sposób będzie łączone nie z nazwiskiem bohatera książki, tylko z historiografią Zyzaka.
    Ta książka jest jego porażką i prawdopodobnie również – w świecie nauki i życiu publicznym – klasycznym harakiri. Ale nie tylko o zmarnowany talent autora tu chodzi. Książka jest zła i szkodliwa także dla polskiej historiografii, bo zwolennikom wolności badań naukowych wyrządza niedźwiedzią przysługę. Ich przeciwnicy wezmą biografię Zyzaka i będą triumfalnie pokazywać, że tu nie o żadną prawdę historyczną chodzi, tylko o dokopanie Wałęsie.
    Ja się na taką naukę, jaką zaprezentował Zyzak, zwyczajnie, po ludzku, nie zgadzam. Lech Wałęsa to postać skomplikowana i ciekawa. Jakkolwiek by oceniano jego polityczną biografię, to trzeba zachować rygory naukowe i niezbędną dozę obiektywizmu. Przywódca „Solidarności“, polski noblista i prezydent, a przede wszystkim człowiek, cokolwiek byśmy o nim sądzili, na traktowanie a la Zyzak po prostu nie zasługuje.
    Autor, politolog i historyk, jest wicedyrektorem Biura Lustracyjnego Instytutu Pamięci Narodowej. Opublikował wraz ze Sławomirem Cenckiewiczem książkę „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii“

  5. Tusk grozi likwidacją IPN
    ECHA PUBLIKACJI O WAŁĘSIE
    http://www.tvn24.pl/-1,1593276,0,1,tusk-grozi-likwidacja-ipn,wiadomosc.html

    Premier w ostrych słowach grozi IPN: – Instytut ma szansę przetrwać tylko wtedy, jeśli będzie ideologicznie i politycznie neutralny. A jeśli będzie jednostronnie nadużywać środków publicznych, to one się skończą – stwierdził Donald Tusk.
    Ostre słowa premiera to reakcja na najnowszą książkę o Lechu Wałęsie. Wydał ją nie IPN, lecz „Arcana,” ale autorem jest 24-letni historyk z krakowskiego oddziału Instytutu Paweł Zyzak. Napisał on m.in., że b. przywódca Solidarności był agentem SB i w czasach młodości miał nieślubne dziecko. Książka jest rozszerzeniem jego pracy magisterskiej pisanej na Uniwersytecie Jagiellońskim.

    „Publiczne środki moga się skończyć”

    – Apeluję do pracowników IPN, aby nie nadużywali środków publicznych, bo jeśli tak dalej będą tak jednostronni, nie będą mogli ich w przyszłości używać. Instytut ma szansę przetrwać tylko wtedy, jeśli będzie ideologicznie i politycznie neutralny – zagroził premier.
    ———-
    Piotr Gontarczyk jest krytyczny wobec autora najnowszej publikacji
    o Wałęsie

  6. Wałęsa: bo oddam Nobla!
    GROZI TEŻ, ŻE WYJEDZIE Z KRAJU
    http://www.tvn24.pl/-1,1593284,0,1,walesa-bo-oddam-nobla,wiadomosc.html
    – Jeśli nikt nie zweryfikuje tego, co na mój temat ostatnio napisano, to oddam wszystkie nagrody, które dostałem – również nagrodę Nobla – zapowiada w wywiadzie dla „Faktów” TVN były prezydent Lecha Wałęsa.

    To, co napisał o mnie Zyzak, to kompletne bzdury. On nie opierał się na żadnych faktach – oburza się Wałęsa. – Jeśli dalej tak będzie, że kolejni będą pisać coraz większe bzdury, to następni przypiszą mi winę za wojny, komunizm i inne zbrodnie – oburza się.
    To co napisał o mnie Zyzak, to kompletne bzdury. On nie opierał się na żadnych faktach.
    Lech Wałęsa

    Jego zdaniem szkalujące go publikacje można uznać za oficjalne stanowisko „struktur wolnej Polski”.

    – Jeśli te struktury zarzucają mi, że nie przeskoczyłem przez płot, a do stoczni przywiozła mnie jakaś motorówka, to znaczy, że nie zasługuję na żadne nagrody. Również na Nobla – grzmiał ex-prezydent.

    Oddam wszystko, nawet Nobla

    Dodał, że jeśli nie zostanie powołany „specjalny prokurator”, którego zadaniem będzie ustalenie tego, co w sprawie jego przeszłości jest prawdą, to zwróci wszystkie odznaczenia, łącznie z tą „pokojową”. – Nie mam wyboru, muszę być honorowy i musze to oddać – zaznaczył.

    Powtórzył również wcześniejszą zapowiedź o tym, że jeśli sprawa jego przeszłości nie zostanie ostatecznie rozwiązana, to wyjedzie z Polski. – Ją między ludźmi, którzy mówią o mnie takie rzeczy, czuję się źle – ubolewał Wałęsa.

    Wałęsa skomentował tym samym najnowszą książkę na swój temat autorstwa Pawła Zyzaka pt. „Lech Wałęsa. Idea i historia”. Zyzak napisał m.in., że b. przywódca Solidarności był agentem SB i w czasach młodości miał nieślubne dziecko.
    „Faszyzm miał większy sens niż praca historyków IPN”

    Lech Wałęsa staje w obronie księdza Henryka Jankowskiego i ostro krytykuje… czytaj więcej »

    Książka historyka oparta jest na jego obronionej w ubiegłym roku pracy magisterskiej, której promotorem na Uniwersytecie Jagiellońskim był prof. Andrzej Nowak – redaktor naczelny krakowskiego miesięcznika „Arcana”. I to właśnie „Arcana” tę książkę wydały.

  7. GONTARCZYK KRYTYKUJE KSIĄŻKĘ ZYZAKA
    poniedziałek 30 marca 2009 11:48
    Historyk IPN broni Lecha Wałęsy
    http://www.dziennik.pl/polityka/article350821/Historyk_IPN_broni_Lecha_Walesy.html
    Nawet Piotr Gontarczyk, który zarzucił Lechowi Wałęsie współpracę z SB, teraz staje w obronie byłego prezydenta. Jego zdaniem książka „Lech Wałęsa. Idea i historia” nie powinna w ogóle ujrzeć światła dziennego. Wałęsa tak się nią zdenerwował, że zagroził wyjazdem z Polski.

    Piotr Gontarczyk, historyk IPN, który zarzucił Lechowi Wałęsie współpracę ze SB, teraz broni byłego prezydenta. O publikacji „Lech Wałęsa. Idea i historia” wydanej przez Arcana mówi wprost. „Ta książka w tej formule i takiej jakości nie powinna w ogóle ujrzeć świtała dziennego. Została napisana w sposób, który nie ma nic wspólnego z warsztatem historyka. To kompilacja niezweryfikowanych informacji, które są obraźliwe i bezpodstawnie oskarżają Lecha Wałęsę” – tłumaczy historyk IPN. Dodaje, że publikacja Pawła Zyzaka może obrócić się przeciwko wolności badań historycznych i ułatwić ataki na IPN.
    „Oczywiście nie wierzę w emigrację Lecha Wałęsy. To jest figura retoryczna” – dodaje politolog i kandydat PiS do europarlamentu Marek Migalski, który nie odnosi się do książki, ale do słów Lecha Wałęsy na jej temat. Były prezydent zapowiedział, że po tej publikacji rozważa odejście z życia publicznego, a nawet opuszczenie kraju. „To nie pierwsza histeryczna reakcja legendarnego przywódcy na informacje o swojej osobie. Wałęsa potrafił odważnie zmierzyć się z komunizmem. Szkoda tylko, że nie potrafi zmierzyć się ze swoją przeszłością i przyznać do tego, że w latach 70. miał jednak epizod współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, a później się z niego heroicznie wyzwolił. Uważam, że gdyby się do tego przyznał, naród wybaczyłby mu takie wyznanie”…..

  8. SPÓR O PRACĘ PAWŁA ZYZAKA
    poniedziałek 30 marca 2009 15:07
    „Wałęsę opisali zawistni wieśniacy”
    http://www.dziennik.pl/polityka/article351031/Walese_opisali_zawistni_wiesniacy.html

    „Anonimowe relacje, na podstawie których Paweł Zyzak napisał książkę, to zawistne wypowiedzi mieszkańców wsi” – uważa Arkadiusz Rybicki, poseł PO i gdański historyk, zajmujący się biografią Lecha Wałęsy. Sam Zyzak o swojej książce na razie rozmawiać nie chce. „Na ten temat wypowiadać się nie mogę. W środę mam spotkanie promocyjne” – mówi DZIENNIKOWI.

    „Jeżeli pojedziemy na wieś rozmawiać o kimś, komu udało się z tego świata wyrwać, to nie usłyszymy o nim ani jednego dobrego słowa. Na polskiej wsi wciąż pokutuje zawiść wobec ludzi, którym się powiodło” – mówi nam Arkadiusz Rybicki.

    W ten sposób komentuje książkę „Lech Wałęsa. Idea i historia” autorstwa historyka Pawła Zyzaka. Zyzak napisał w niej między innymi, że były przywódca „Solidarności” był agentem SB i miał nieślubne dziecko. W swojej pracy nie powołuje się na żadne dokumenty, a jedynie na anonimowe wypowiedzi swoich rozmówców.
    Arkadiusz Rybicki ostro krytykuje i autora, i jego książkę. Jego zdaniem powinna ona mieć tytuł „Negatywny wizerunek Lecha Wałęsy w świetle rozmów z mieszkańcami wsi”.
    Jak na zarzuty reaguje Paweł Zyzak? „Na ten temat wypowiadać się nie mogę. W środę mam spotkanie promocyjne” – mówi DZIENNIKOWI.

  9. „Autor książki o Wałęsie pracuje przy ksero”
    KURTYKA: IPN NIE FINANSOWAŁ PUBLIKACJI ZYZAKA
    http://www.tvn24.pl/-1,1593313,0,1,autor-ksiazki-o-walesie-pracuje-przy-ksero,wiadomosc.html

    Napisana przez 24-letniego, historyka Instytutu Pamięci Narodowej Piotra Zyzaka książka „Lech Wałęsa. Idea i historia” choć jeszcze nie ukazała się w sprzedaży, już budzi wiele kontrowersji. Wielu polityków domaga się szczegółowych wyjaśnień, a premier grozi likwidacją IPN. Zarzuty odpiera prezes Instytutu Janusz Kurtyka. – Praca, która wywołuje tyle emocji nie powstała w IPN, nie była też przez nas finansowana – podkreśla. Dodaje, że Zyzak w IPN pracuje na kserokopiarce.
    Prezes IPN zaznaczył, że książka została wydana przez wydawnictwo Arcana i jest oparta na pracy magisterskiej Zyzaka, obronionej na Uniwersytecie Jagiellońskim w czerwcu 2008 roku.
    Instytut nie jest wydawcą książki Pana Pawła Zyzaka, wobec czego nie autoryzuje jej treści. Książka ta nigdy nie była objęta programem badawczym IPN, wobec czego w żadnym zakresie nie była finansowana z budżetu Instytutu
    Janusz Kurtyka

    Kurtyka pytany przez dziennikarzy, czy zatrudniając nowego pracownika nie należało się zapoznać z jego publikacjami odpowiedział: „nie sądzę, aby fakt napisania pracy magisterskiej, której znajomość niekoniecznie jest obowiązkowa mógł dyskryminować jakąkolwiek osobę”.

    Pracownik pionu archiwalnego

    – Pragnę zwrócić uwagę, że mamy w Polsce wolność słowa i wolność badań naukowych. Nie wydaje mi się, żeby było trzeba stosować tak wielkie kryteria zatrudnienia pracownika w pionie archiwalnym do pracy na kserokopiarce – mówi Kurtyka.

    Zatrudniony czasowo

    – Zyzak został zatrudniony w czerwcu 2008 roku, czasowo w krakowskim oddziale IPN na czas bezpłatnego urlopu innego pracownika – wyjaśnia Kurtyka. Jak dodał, jego umowa kończy się w kwietniu 2009 roku.

    Proszony o skomentowanie poniedziałkowej wypowiedzi premiera, że „IPN ma szansę przetrwać tylko pod warunkiem, że będzie instytucją ideologicznie i politycznie neutralną”, Kurtyka powiedział, że „nie jest funkcją IPN recenzowanie wypowiedzi premiera”.

    – Pragnę podkreślić, iż Instytut Pamięci Narodowej jest instytucją niezależną politycznie, skupia wokół siebie historyków o różnych zapatrywaniach i poglądach. Podstawą publikacji książkowych w IPN jest ich poziom merytoryczny – dodał Kurtyka

  10. „IPN? W jakich to rękach jest?! To gorsze, niż faszyści!”
    http://wiadomosci.onet.pl/1943839,11,item.html

    IPN robi nieprawdopodobne szkody ojczyźnie, jest w nieodpowiedzialnych rękach i nie służy Polsce. Niszczy polskich bohaterów, patriotów, a to gorsze niż faszyści, bo oni mordowali, ale przynajmniej wrogów, a nie przyjaciół – mówił w programie „Tomasz Lis na żywo” Lech Wałęsa.
    Te słowa to echa publikacji książki 24-letniego pracownika IPN o byłym prezydencie. Autor twierdzi m.in., że Lech Wałęsa miał nieślubne dziecko.

    – Nigdy by komuniści mi tego nie zrobili, nie używali takich metod – uważa Lech Wałęsa.

    – Ja może i bym chciał tę kobietę za żonę, ale ona wcześniej wyszła za mąż – mówił były prezydent o kobiecie, która rzekomo miałaby być matką jego nieślubnego dziecka. – On za tę książkę dostał stopień naukowy i pracę w IPN. Co on może powiedzieć o moim życiu, ma 24 lata – zastanawiał się były przywódca „Solidarności”. Potwierdził także swoje wcześniejsze zapowiedzi, że nie pojawi się na żadnej państwowej uroczystości, jeśli państwo „czegoś z tym nie zrobi”. – Ja nie mam wyboru, zwracałem się do Sejmu, sprawdźcie, przecież są świadkowie. Jak ja się mam czuć jako agent i zdrajca, kiedy demokratyczne struktury mnie tak traktują? – pytał Wałęsa.

  11. http://blog.rp.pl/semka/2009/03/30/wielcy-ludzie-musza-wiecej-znosic/
    Piotr Semka
    Wielcy ludzie muszą więcej znosić
    Lech Wałęsa w dramatycznym tonie grozi nam wyprowadzką z Polski z powodu ukazania się książki Pawła Zyzaka. Słynny gdańszczanin straszy też, że odda Nagrodę Nobla

    Były prezydent najwyraźniej zapomniał, że w każdym demokratycznym kraju powstają biografie znanych polityków. Czasem są to książki dobre, czasem złe, niekiedy mądre, a niekiedy niemądre, raz lizusowskie, innym razem niechętne opisywanej osobie. Jednak im większą rolę odgrywał polityk w życiu publicznym, tym bardziej oczekiwać można od niego wyważonej reakcji na książkę na jego temat. Po prostu – wielcy ludzie muszą znosić zainteresowanie swoim życiem jako cenę sławy i kariery.

    Książka Pawła Zyzaka była na łamach “Rzeczpospolitej” oceniana już parokrotnie. Jedni autorzy recenzji traktowali ją bardzo surowo, wytykając poważne mankamenty, inni zauważali, że obok wad ma także pewne zalety.

    Zarówno owe wady, jak i zalety powinny być zaliczone na konto autora oraz prywatnego wydawcy tej książki. Trudno zrozumieć, dlaczego miałyby – jak chcą niektórzy – obciążać IPN, w którym Paweł Zyzak jest zatrudniony jako archiwista. Nie sposób pozbyć się wrażenia, że to tylko okazja, aby kolejny raz zaatakować tę instytucję.

  12. Kurtyka: „należy się przyjrzeć dokonaniom Zyzaka”
    http://www.tvp.info/news.html?directory=2788&news=895704

    Przyjrzeć się dokonaniom Pawła Zyzaka i zweryfikować czy jego publikacje są prawdą powinien dyrektor krakowskiego oddziału IPN – uważa prezes IPN Janusz Kurtyka. Kurtyka zaznaczył, że nie zamierza ingerować w decyzje personalne i podkreślił, że to „nie jest publikacja IPN”.

    Publikacja 24-letniego pracownika IPN „Lech Wałęsa. Idea i historia” wzbudziła duże kontrowersje. Autor napisał w niej m.in., że b. przywódca Solidarności był agentem SB i w czasach młodości miał nieślubne dziecko.

    Kurtyka pytany o cytaty z książki nt. Wałęsy m.in. „sikał do kropielnicy” i był „nożownikiem z kompleksem Edypa” stwierdził, że „są to stwierdzenia, które w pracy historycznej nie powinny mieć miejsca”.

    Zaznaczył jednak, że on sam tej pracy nie czytał i – jak sądzi – nie znał jej również szef krakowskiego oddziału IPN Marek Lasota, gdy podejmował decyzję o zatrudnieniu Zyzaka. Kurtyka powtórzył, że Zyzak napisał książkę o Wałęsie zanim trafił do IPN, a gdy był przyjmowany „jego twórczość nie była znana”.

    Zyzak od października 2008 r. pracuje w IPN. Jest zatrudniony na czas bezpłatnego urlopu innego pracownika – termin zatrudnienia upływa w kwietniu.

  13. 15:40, 31.03.2009
    IPN zwalnia autora książki o Wałęsie
    SZEF KRAKOWSKIEGO IPN: NIE ZNALIŚMY TEJ PUBLIKACJI
    http://www.tvn24.pl/-1,1593475,0,1,ipn-zwalnia-autora-ksiazki-o-walesie,wiadomosc.html
    ylko do końca kwietnia w krakowskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej będzie pracować Paweł Zyzak, autor kontrowersyjnej książki o Lechu Wałęsie – podaje RMF FM. Jak tłumaczy szef krakowskiego oddziału IPN Marek Lasota, przy zatrudnianiu Zyzaka kierowano się wyłącznie jego kwalifikacjami, nie wiedziano natomiast o przygotowywanej przez niego publikacji. Mimo tych tłumaczeń, Lewica szykuje już założenia do ustawy o likwidacji IPN.
    Po odejściu Zyzaka z krakowskiego IPN zajmowane przez niego stanowisko archiwisty zostanie zlikwidowane z powodu cięć budżetowych.

  14. IPN: nie odpowiadamy za książkę Zyzaka
    http://www.rp.pl/artykul/2,284446_IPN__nie_odpowiadamy_za_ksiazke_Zyzaka.html

    Autor najnowszej książki o Lechu Wałęsie nie informował, że przygotowuje taką publikację – twierdzi szef krakowskiego IPN Marek Lasota
    Lasota w oświadczeniu opowiada się za prawem do wolności publikacji i do ich krytycznej oceny. Wyraża także „głęboką wiarę, że praca Pawła Zyzaka spotka się z uczciwą i kompetentną polemiką, prowadzącą do opracowania pełnej biografii Pana Lecha Wałęsy, postaci mającej trwałe miejsce w historii Polski i świata”.
    Sprawa dotyczy książki Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia”, opartej na jego obronionej w czerwcu 2008 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim pracy magisterskiej. Książka została wydana przez wydawnictwo Arcana.
    Lasota: To książka wydana poza IPN
    W oświadczeniu Lasota „kategorycznie odrzuca obarczanie IPN odpowiedzialnością za treść publikacji wydawanych poza IPN i nie będących wynikiem prac prowadzonych w ramach realizowanych w nim projektów badawczych”.
    Podkreśla, że „w chwili zawierania umowy o pracę, tj. w październiku ubiegłego roku, na czas określony, w zastępstwie za innego urlopowanego pracownika, Dyrekcja Oddziału kierowała się wyłącznie kwalifikacjami kandydata, potwierdzonymi dyplomem magistra Wydziału Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz pozytywnymi opiniami jego nauczycieli akademickich”.
    Zyzak jeszcze do kwietnia będzie pracownikiem IPN. Potem zajmowane przez młodego historyka stanowisko zostanie zlikwidowane z powodu cięć budżetowych.

    Kurtyka: Nie można pisać o „sikaniu do kropielnicy”
    Prezes IPN Janusz Kurtyka pytany w RMF FM o cytaty z książki nt. Wałęsy m.in. „sikał do kropielnicy” i „był nożownikiem z kompleksem Edypa” stwierdził, że „są to stwierdzenia, które w pracy historycznej nie powinny mieć miejsca”.
    Zaznaczył jednak, że on sam tej pracy nie czytał i jak sądzi nie znał jej również szef krakowskiego oddziału IPN Marek Lasota, gdy podejmował decyzję o zatrudnieniu Zyzaka. Kurtyka zapowiedział, że poprosi Lasotę, by „zweryfikował czy te publikacje są prawdą”.

  15. Oświadczenie rektora UJ w sprawie publikacji książki p. Pawła Zyzaka

    http://www.aktualnosci.uj.edu.pl/index.php/rzecznik/pokaz/id/80

    Uniwersytet Jagielloński Kraków, dn. 31 marca 2009 r.
    Biuro Rektora

    ul. Gołębia 24

    31-007 Kraków

    tel. (012) 663-11-43

    fax. 422-32-29

    Oświadczenie

    W związku z pytaniami w sprawie publikacji książki p. Pawła Zyzaka pt. „Lech Wałęsa. Idea i historia”, informuję, że osobą odpowiedzialną za ocenę poziomu merytorycznego pracy magisterskiej jest promotor oraz recenzent. Ani rektor, ani dziekan czy dyrektor instytutu nie wpływają na decyzję samodzielnych pracowników naukowych UJ. Promotorem pracy magisterskiej p. Pawła Zyzaka był prof. Andrzej Nowak, a recenzentem dr hab. Zdzisław Zblewski.

    Mgr Paweł Zyzak starał się o przejęcie na studia doktoranckie na Wydziale Historycznym we wrześniu 2008 r. Nie został przyjęty.

    Oprócz autora, promotor i recenzent mogą stwierdzić w sposób wiarygodny, po jej przeczytaniu, czy praca magisterska autorstwa p. Pawła Zyzaka jest tożsama z opublikowaną książką.

    prof. Karol Musioł

    rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego

  16. UJ i IPN odcinają się od książki o Wałęsie
    http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,6447018,UJ_i_IPN_odcinaja_sie_od_ksiazki_o_Walesie.html
    Książka Pawła Zyzaka “Lech Wałęsa – idea i historia”, która tak bardzo wzburzyła byłego prezydenta, że zagroził wyjazdem z kraju, to praca magisterska obroniona na UJ w czerwcu 2008 r. Potem opublikowało ją wydawnictwo Arcana, którego szefem jest prof. Andrzej Nowak, promotor Zyzaka na UJ.
    Zyzak napisał w niej m.in., że były przywódca “Solidarności” miał nieślubnego syna (powołał się na anonimowe źródła), był agentem SB, “sikał do kropielnicy” i był “nożownikiem z kompleksem Edypa”.
    Wczoraj dziekan Wydziału Historycznego prof. Andrzej Banach zapowiedział wezwanie prof. Nowaka na posiedzenie rady Instytutu Historii UJ. – Problem polega na tym, że ani rektor uczelni, ani dziekan wydziału nie mają wpływu na powstające prace magisterskie – twierdzi prof. Banach. – Prof. Nowak jest samodzielnym pracownikiem naukowym, nie jest kontrolowany, jakie prace magisterskie dopuszcza.
    Pracę oceniają promotor i recenzent. Jeśli obaj dopuszczają pracę, można zdawać egzamin magisterski. W tym przypadku recenzentem był dr hab. Zdzisław Zblewski, także z UJ. – Sięgnąłem do tej recenzji. Nie jest pochlebna, ale nie dyskwalifikuje pracy. Recenzent podnosi te same zarzuty, które pojawiają się w stosunku do książki: że jest jednostronna, że odwołuje się do anonimowych źródeł – twierdzi dziekan.
    Prof. Banach przyznaje, że publikacja odbije się na opinii o uczelni: – Z wielkim żalem muszę przyznać, że Uniwersytet w sposób niezasłużony ucierpi na tym. Najlepiej by było, gdyby prezydent Wałęsa pozwał autora.
    Prof. Piotr Franaszek z Instytutu Historii UJ przypomina sobie, że ubiegłoroczna obrona pracy Pawła Zyzaka wywołała konsternację wśród części jego pracowników. – Komentowano, że jest to praca oparta na anonimowych źródłach, czyli urągająca pewnym standardom. Ja bym takiej pracy magisterskiej nie przepuścił.
    Zyzak chciał kontynuować pracę nad biografią Wałęsy na studiach doktoranckich na UJ. – Komisja egzaminacyjna we wrześniu ubiegłego roku stwierdziła, że metody badawcze i wiedza historyczna nie pozwalają mu podjąć studiów doktoranckich na ten temat – mówi prof. Franaszek.

  17. Zyzak: nie mogłem pominąć wątku nieślubnego syna Wałęsy
    http://wiadomosci.onet.pl/1944687,11,item.html

    Młody historyk nie zgadza się z zarzutami, że w swojej pracy zawarł wiele krzywdzących dla Wałęsy sądów, opierając się na niezweryfikowanych wypowiedziach. – Nie mogłem pominąć wątku nieślubnego syna Wałęsy, gdyż podjąłem się próby zbadania powodów, dla których mógł opuścić rodzinne strony. Będąc w Łochocinie i w okolicach słyszałem od bardzo różnych ludzi relacje wyraźnie wskazujące na to, że przyszły prezydent miał nieślubnego syna. Jako historyk starający się zgłębić osobowość i karierę Wałęsy, nie mogłem ich zignorować – tłumaczy.

    Dlaczego jednak nie wykonał próby weryfikacji plotek na temat nieślubnego dziecka Wałęsy w Urzędzie Stanu Cywilnego? – Osoby, z którymi rozmawiałem, nie życzyły sobie, bym gdziekolwiek ujawniał nazwisko kobiety, z którą Wałęsa miał dziecko, a musiałbym to zrobić, zwracając się z odpowiednim wnioskiem do USC. Ludzie z rodzinnych stron Wałęsy pamiętają odwiedziny oficerów Urzędu Ochrony Państwa z początku lat 90. Lękają się, że coś mogłoby im się przydarzyć. W książce nie ujawniam nazwisk swoich rozmówców z Łochocina, ale znam ich personalia i dysponuję nagraniami ich relacji – przekonuje.

    Zyzak nie widzi także nic złego w bezkrytycznym powtarzaniu relacji, według której Wałęsa miał być w latach młodości stojącym pod sklepem i pijącym piwo „obszczymurkiem” i rzekomo nasikał w kościele do kropielnicy. – To wątek, który dotyczy religijności Wałęsy. Sam Wałęsa mówił, że wyssał religijność z mlekiem matki i od najmłodszych lat był bardzo pobożny. Postanowiłem skonfrontować ten obraz ze wspomnieniami ludzi, którzy go pamiętają. W ustnych relacjach mogą pojawiać się błędy, ale to właśnie ustne relacje pozwalają nam lepiej zrozumieć rzeczywistość tamtych czasów. Jest to zresztą jeden z argumentów krytyków książki Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza poświęconej kontaktom Wałęsy z bezpieką – mówi.

    Zyzak zbierał materiały do swojej pracy przez dwa lata. – Postanowiłem ją napisać, bo znałem wizerunek Wałęsy z książek, filmów dokumentalnych i podręczników. I jednocześnie obserwowałem Wałęsę w telewizji, wypowiadającego się w sposób mało zrozumiały, mało kulturalny i niekonsekwentny. Zastanawiałem się czy człowiek o takiej mentalności, wypowiadający się w taki sposób, mógł – jak sam mówi – obalić komunizm i czy mógł być tajnym współpracownikiem SB. Chciałem poznać prawdę o Wałęsie, bo tylko prawda może być interesująca. Dziś wiem, że jest to człowiek bardzo skomplikowany, a przez to bardzo interesujący – twierdzi Zyzak.

    Autor książki „Lech Wałęsa. Idea i historia” nie chciał komentować informacji, że IPN nie przedłuży z nim umowy. – Moje relacje z pracodawcą są poufne. Kompletnie natomiast nie rozumiem, dlaczego w dyskusję na temat publikacji wydanej przez prywatne wydawnictwo wciąga się Instytut – mówi. Nie obawia się, że napisanie powszechnie krytykowanej książki oznacza jego koniec jako historyka. – Nie uciekam od krytyki. Jestem na początku swojej drogi jako historyka i życzliwie przyjmę każdą krytykę. Wkrótce ukaże się moja polemika z recenzentami mojej publikacji. Rzeczywistość jest płynna i uważam, że jeszcze nie raz pozytywnie mnie zaskoczy – twierdzi Zyzak.

  18. Człowiek, przez którego Wałęsa chciał emigrować
    ŹRÓDŁA ZYZAKA: „PANI ZENOBIA I PAN LESZEK”
    http://www.tvn24.pl/12690,1593560,0,1,czlowiek–przez-ktorego-walesa-chcial-emigrowac,wiadomosc.html
    Fala krytyki spadła na Pawła Zyzaka za umieszczenie w swojej książce o Lechu Wałęsie tez, na które nie ma potwierdzeń. Sam autor uważa jednak, że niesłusznie. – Dowodu DNA na nieślubne dzieci Kazimierza Wielkiego i Józefa Stalina też nie ma – tłumaczy młody historyk.
    Wiele ocen krytycznych książka „Lech Wałęsa – idea i historia” zebrała nie tylko z powodu słów w niej zawartych, zgodnie z którymi Lech Wałęsa był agentem SB i miał nieślubne dziecko. Główne zarzuty dotyczą źródeł, z których korzystał młody autor. Właśnie z tego powodu Paweł Zyzak został skrytykowany przez Piotra Gontarczyka, współautora innej kontrowersyjnej książki o byłym prezydencie, według którego w publikacji Zyzaka wystąpiło „wiele uchybień i niezweryfikowanych informacji”
    „Mogłem skonfrontować tylko dostępne źródła”

    O jakie uchybienia i błędy chodzi? Według Gontarczyka m.in. o to, że źródłami autora są między innymi „pani Zenobia czy panowie Adam i Leszek”. Zdaniem prof. Romana Baeckera, w książce zabrakło potwierdzenia kontrowersyjnych tez autora. – Jeżeli podajemy informacje o nieślubnym synu, to musi być jakaś informacja na przykład w dokumentach urzędu stanu cywilnego – podkreśla.
    Fala krytyki spadła również na prof. Andrzeja Nowaka, promotora pracy magisterskiej, na podstawie której powstała książka. Profesor uważa, że nie ponosi winy za kształt publikacji. – Mogłem konfrontować źródła, które są dostępne. Autor zapewniał mnie, że wiele ze swoich rozmów z informatorami ma nagrane – tłumaczy historyk.

    Wałęsa ze Stalinem i Kazimierzem Wielkim
    Sam autor historycznej publikacji nie zgodził się na rozmowę przed kamerą TVN24. Zyzak o swojej książce opowiedział za to podczas jej prezentacji w Gdyni, co uwieczniła telewizja UPR TV. Historyk przywołał swoją rozmowę z jednym z profesorów. – Zapytał mnie, gdzie mam dowód DNA, że to jest nieślubny syn Wałęsy, a ja go zapytałem o dowód DNA nieślubnych dzieci Kazimierza Wielkiego i Józefa Stalina.

  19. http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/18/9356/PRZEGLAD_MEDIOW__31_marca_2009.html
    „- To nie autora, a pana wina, to pan przepuścił takiego gniota. Ten człowiek w swoim życiorysie będzie miał »puszczenie« rzeczy, które są po prostu nieprawdziwe – Andrzej Celiński oskarżył Andrzeja Nowaka, który był promotorem autora książki »Lech Wałęsa. Idea i historia« o odpowiedzialność za kontrowersyjne treści, które są w niej zawarte. Nowak nie czuje się winny, wręcz przeciwnie, zarzucił Celińskiemu, że chce »zamknąć w Polsce historyczną dyskusję«. Celiński jest oburzony, że na 38 przytoczonych w książce jego wypowiedzi, aż 16 jest nieprawdą, przynajmniej częściową. – To jest fałszowanie rzeczywistości – zauważył. Dawny opozycjonista uważa, że odkrywanie źródeł przez Pawła Zyzaka było nieuczciwe, a sam Nowak nie sprawował nad nim »młodym, 23-letnim człowiekiem« – co podkreślił – odpowiedniej opieki metodycznej. Zarzucił mu też, że powinien sprawdzić metody badawcze, jakich jego student używał podczas pisania swojej pracy magisterskiej. – Celem promotora jest sprawdzenie źródeł. Wystarczy zauważyć pewne sprzeczności. Musimy w studencie budować rzetelność warsztatową – dodał. Jednak promotor mówi, że rzetelnie wykonał swoja pracę. – Sprawdzałem źródła, jakie były możliwe. Zyzak zapewniał mnie, że ma je nagrane i je przechowuje. Drogą dojścia do prawdy jest konfrontacja – odpierał zarzuty Nowak. Powiedział też, że młody historyk tylko w jednym miejscu powołuje się na anonimowe źródła – w przypadku rodzinnej wsi Wałęsy. – Tam ludzie byli zastraszani przez liczne wizyty agentów ABW i nic dziwnego, że nie chcą mówić pod nazwiskiem – mówił”. TVN24.pl, 31.03.2009 r.

  20. Terlecki: To nonsens, że premier grozi cenzurą
    http://www.tvp.info/news.html?news=895991&directory=17099
    – Jeśli autorytetu musi bronić cenzura i instytucje państwowe, które grożą ograniczeniem wolności badań naukowych, to autorytet takich osób jest wątpliwy – powiedział w „Kwadransie po ósmej” w TVP 1 Ryszard Terlecki (PiS), były szef krakowskiego IPN.

    Goście w studio rozmawiali o książce Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia”. Autor napisał w niej m.in, że Wałęsa miał nieślubne dziecko i że był agentem SB. Zyzak najpierw obronił na UJ pracę magisterską na ten temat. Potem w formie książki opublikowało ją prywatne wydawnictwo. Kontrowersje wzbudził fakt, że autor publikacji znalazł zatrudnienie w IPN.

    Piotr Franaszek z UJ podkreślał, że praca powstała kiedy Zyzak był młodym studentem. – W Instytucie pracował później, był tamna zastępstwie – tłumaczył Franaszek. Jego zdaniem sprawa została wykorzystana do „obłędnego ataku na IPN”.

    Premier Donald Tusk nawiązując do całej sprawy mówił wczoraj, że IPN ma szanse przetrwać, jeśli będzie instytucją ideologicznie i politycznie neutralną. W podobnym tonie wypowiadał się dziś poseł PO Arkadiusz Rybicki – Dziś, kierownictwo IPN, w tym prezes Kurtyka, ma ideologiczną wizję historii – mówił w studiu

    Ryszard Terlecki uważa z kolei, że nonsensem jest to, że „premier rości sobie pretensje do oceniania i decydowania, jaki prace mają powstawać w naukowych instytucjach”
    —————–
    Kwadrans po ósmej
    http://www.tvp.pl/publicystyka/polityka/kwadrans-po-osmej/wideo/01042009

  21. Zyzak: Nie chciałem wypędzić Wałęsy z Polski
    http://www.rp.pl/artykul/2,285184_Zyzak__Nie_chcialem_wypedzic_Walesy_z_Polski_.html
    Mam nadzieję, że Lech Wałęsa na spokojnie przeczyta całą moją książkę i zaprosi mnie do siebie. Będziemy mogli usiąść i porozmawiać na temat jej treści — mówi Paweł Zyzak, autor biografii byłego prezydenta w rozmowie z Piotrem Zychowiczem
    Dlaczego nie lubi pan Wałęsy?
    Moim zadaniem jako historyka było zbadanie osobowości, życia i kariery Lecha Wałęsy, a nie ocena tej historycznej postaci. W książce uchylam się przed wyrażaniem własnych opinii. Oddaję głos świadkom historii, którzy poznali Lecha Wałęsę na różnych etapach jego życia. Jeżeli przedstawiam własne wnioski, to tylko w charakterze podsumowującym….
    Piotr Gontarczyk napisał, że swoją pierwszą książką popełnił pan zawodowe harakiri. Czuje się pan skończony jako historyk?
    Nie. Chciałbym kiedyś napisać książkę o cichych bojownikach o niepodległość naszej ojczyzny, którym zresztą dedykuję moją obecną pracę. Ludziach, którzy odegrali wielką rolę, a zostali z różnych powodów zapomniani. Chciałbym do nich dotrzeć i opisać ich historię. Myślę, że jeszcze wszystko przede mną.
    Jutro w „Rz”: Sławomir Cenckiewicz recenzuje książkę Pawła Zyzaka
    —————
    Paweł Zyzak jest absolwentem wydziału historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jego praca magisterska, napisana pod kierunkiem prof. Andrzeja Nowaka, została niedawno wydana pod tytułem „Lech Wałęsa. Idea i historia” przez krakowskie wydawnictwo „Arcana”. Zyzak od października 2007 jest pracuje jako archiwista w krakowskim oddziale IPN, który zapowiedział jednak we wtorek, że nie przedłuży z nim czasowej umowy

  22. IPN wysłał Wałęsie list
    „NIE MAMY NA CELU ZWALCZANIA LEGENDY”
    http://www.tvn24.pl/-1,1593673,0,1,ipn-wyslal-walesie-list,wiadomosc.html
    „Proszę wierzyć, że mimo wszystkich obraźliwych słów, jakie użył pan pod moim adresem, Lech Wałęsa pozostaje dla mnie przywódcą polskiej drogi do wolności” – pisze w liście do byłego prezydenta szef IPN Janusz Kurtyka.
    W liście, który najprawdopodobniej już został wysłany do Wałęsy Kurtyka tłumaczy sprawę publikacji Pawła Zyzaka. Ten w swojej książce zarzuca Wałęsie agenturalną przeszłość i sugeruje między innymi, że b. prezydent ma nieślubne dziecko.

    „(…) żyjemy w kraju, w którym panuje konstytucyjnie gwarantowana wolność słowa. Jestem zdania, że wspomniana książka stanowi przykład nadużycia tej wolności, ale nie powinno to być dla nikogo pretekstem do działań zmierzających do ograniczenia swobody wypowiedzi” – napisał Kurtyka w liście otwartym do Wałęsy.

  23. PREZES IPN NAPISAŁ LIST DO LECHA WAŁĘSY
    środa 1 kwietnia 2009 17:38
    „Książka Zyzaka to nadużycie wolności słowa”

    http://www.dziennik.pl/polityka/article352714/Ksiazka_Zyzaka_to_naduzycie_wolnosci_slowa.html

    „Książka Pawła Zyzaka stanowi przykład nadużycia wolności słowa” – napisał prezes IPN Janusz Kurtyka w liście do Lecha Wałęsy. Jednak podkreślił, że „to nadużycie” w żadnym wypadku nie powinno zostać odebrane jako pretekst do zamykania ludziom ust. „Nie jest celem Instytutu zwalczanie Lecha Wałęsy” – zapewnił Kurtyka.

    „W ostatnich dniach kierowana przeze mnie instytucja stała się obiektem gwałtownej krytyki z Pana strony. Ubolewam nad tym faktem, bowiem Instytut Pamięci Narodowej nie był w żaden sposób zaangażowany w wydanie książki Pawła Zyzaka, która wzbudziła tak duże emocje” – napisał prezes IPN w liście adresowanym do Lecha Wałęsy i przekazany Polskiej Agencji Prasowej.

  24. BYŁY PREZYDENT O IPN I PAWLE ZYZAKU
    środa 1 kwietnia 2009 19:49
    Wałęsa: W tej książce są bzdury
    http://www.dziennik.pl/opinie/article352834/Walesa_W_tej_ksiazce_sa_bzdury.html

    Te uwagi rozumiem. Ale już mniej podoba mi się to, że chce pan, żeby to państwo broniło pana przed nieznanym nikomu młodym historykiem, który napisał pana biografię.
    To nieprawda, że dopiero teraz chcę, żeby państwo pomogło mi w obronie przed bezkarnym oczernianiem mnie. Wcześniej napisałem do ministra sprawiedliwości, którym jeszcze był Zbigniew Ziobro. Ale też do prokuratorów i marszałków Sejmu i Senatu. Napisałem, że w opisach wielu ważnych dla historii wydarzeń, istotnych dla prawdy historycznej, pojawiają się co najmniej dwie – trzy wersje. Ot, choćby takiej rzeczy, jak przeskoczenie przeze mnie przez płot w stoczni. Ale także w przypadku wielu innych spraw. Dlatego prosiłem, aby jakiś upoważniony prokurator wziął notatki, dokumenty i to wszystko posprawdzał. Bo różni paranoicy będą się powoływać na relacje różnych ludzi i będą pisać takie bzdury, jakie piszą do dziś. I wie pan co? Do tej pory nic nie zrobiono. Powstanie następna i mogę się założyć, że będzie mówiła o tym, iż wywołałem II wojnę światową. Prawie takie bzdury są właśnie w tej ostatniej książce. To, co zrobił ten gówniarz (Paweł Zyzak, autor książki „Lech Wałęsa. Idea i historia” – dop. J.J.) nie mieści się w pale.

    Cały wywiad z byłym prezydentem Lechem Wałęsą można przeczytać w czwartkowym wydaniu DZIENNIKA

  25. „Nie ma lepszej biografii Wałęsy”
    PROMOTOR PRACY ZYZAKA WCIĄŻ BRONI PODOPIECZNEGO

    http://www.tvn24.pl/-1,1593680,0,1,nie-ma-lepszej-biografii-walesy,wiadomosc.html
    – Uważam, że w obecnej chwili nie dysponujemy żadną biografią, z której można by się dowiedzieć więcej na temat postaci Lecha Wałęsy – stwierdził dr hab. Andrzej Nowak, promotor pracy magisterskiej Pawła Zyzaka, autora kontrowersyjnej książki o byłym prezydencie. Sam autor twardo twierdzi, że w publikacji zachował warsztat naukowy.
    Podczas, gdy szef IPN Janusz Kurtyka przyznaje w liście otwartym do Lecha Wałęsy, że książka Zyzaka jest przykładem „nadużycia tej wolności (słowa -red.)”, promotor pracy magisterskiej Zyzaka, prof. Andrzej Nowak wciąż broni podopiecznego
    Nie ma innej obszernej biografii Lecha Wałęsy i to jest wstydem i wyzwaniem dla środowiska historycznego. Dlaczego żaden historyk nie podjął się tego tematu? – pytał profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z PAP. Dodał, że to, co przedstawił Zyzak, „spełniało kryteria pracy naukowej”.

    Jak mówił prof. Nowak „uczciwa praca na temat Lecha Wałęsy musi się kończyć taką nagonką, jaką zorganizowano przeciwko panu Zyzakowi i mojej osobie. I tak byłoby z każdym, kto by zechciał przedstawić nie hagiografię, ale biografię Lecha Wałęsy”
    Zyzak: zachowałem warsztat

    Naukowcy zarzucali Zyzakowi m.in., że nie powołuje się na udokumentowane źródła, co powinno być wymogiem pracy naukowej. Sam autor twierdzi, że w publikacji zachował naukowy warsztat. – Komentatorzy mojej publikacji wypowiadają się głównie na temat pierwszego rozdziału książki i nie biorą pod uwagę tego, że oprócz relacji ustnych, w których znajdują się relacje anonimowe, ale nie tylko, znajdują się tam też wypowiedzi, które zostały zawarte we wcześniejszych biogramach czy biografiach Lecha Wałęsy. Takie ukazywały się choćby w wyniku prac Ewy Berberyusz czy Jerzego Surdykowskiego – powiedział autor książki.

    Zyzak podkreślił, że „tylko część relacji jest anonimowa, a z relacji prasowych można odnieść wrażenie, że wszystkie”. Zapytany, czy chociaż jedna taka powinna się znaleźć w pracy naukowej, stwierdził: – Mówiłem o wcześniejszych publikacjach – tam również znajdują się relacje anonimowe świadków historii. Poza tym ja zawsze mogę odwołać się do tego, że posiadam adresy oraz imiona i nazwiska rozmówców; nie umieściłem ich tylko dlatego, że te osoby prosiły mnie o zachowanie anonimowości. Oczywiście posiadam nagrania z tych rozmów – powiedział Zyzak.

    Jak podkreśla Nowak, praca magisterska Zyzaka, która stała się podstawą książki, uzyskała „bardzo dobre” recenzje jego, jako promotora, i recenzenta dr. hab. Zdzisława Zblewskiego. Jak dodał, z uwagi na walory pracy podjął decyzję o jej publikacji.

    – Ja, podobnie jak drugi recenzent, postawiłem jej ocenę bardzo dobrą. Chciałem przypomnieć, że praca magisterska nie jest pracą naukową, natomiast to, co przedstawił pan Zyzak, spełniało kryteria pracy naukowej. Ta praca miała 700 stron i zawierała kilka tysięcy przypisów, odwołujących się do najrozmaitszych źródeł – do kilkuset publikowanych, do dokumentów archiwalnych i w jednym tylko rozdziale do źródeł, które fałszywie są określane jako anonimowe. W tym przypadku chodzi o źródła, które zastrzegły sobie nieujawnianie swojej tożsamości. Autor zna ich tożsamość, ma ich wypowiedzi i jest w stanie, w przypadku np. sprawy sądowej, powołać się na nie – powiedział dr Nowak. Dodał, że wspomniane źródła występują „wyłącznie w jednym niedużym fragmencie pracy, i nie są one anonimowe, a jedynie zastrzeżone”

  26. „To pan przepuścił gniota!”
    CELIŃSKI OSKARŻA PROMOTORA AUTORA KSIĄŻKI O WAŁĘSIE
    http://www.tvn24.pl/12690,1593374,0,1,to-pan-przepuscil-gniota,wiadomosc.html
    To nie autora, a pana wina, to pan przepuścił takiego gniota. Ten człowiek w swoim życiorysie będzie miał „puszczenie” rzeczy, które są po prostu nieprawdziwe – Andrzej Celiński w „Magazynie 24 Godziny” oskarżył Andrzeja Nowaka, który był promotorem autora książki „Lech Wałęsa. Idea i historia” o odpowiedzialność za kontrowersyjne treści, które są w niej zawarte. Nowak nie czuje się winny, wręcz przeciwnie, zarzucił Celińskiemu, że chce „zamknąć w Polsce historyczną dyskusję”.

    Celiński jest oburzony, że na 38 przytoczonych w książce jego wypowiedzi, aż 16 jest nieprawdą, przynajmniej częściową. – To jest fałszowanie rzeczywistości – zauważył.

    Dawny opozycjonista uważa, że odkrywanie źródeł przez Pawła Zyzaka było nieuczciwe, a sam Nowak nie sprawował nad nim „młodym, 23-letnim człowiekiem” – co podkreślił – odpowiedniej opieki metodycznej.

    Zarzucił mu też, że powinien sprawdzić metody badawcze, jakich jego student używał podczas pisania swojej pracy magisterskiej. – Celem promotora jest sprawdzenie źródeł. Wystarczy zauważyć pewne sprzeczności. Musimy w studencie budować rzetelność warsztatową – dodał
    Nowak do winy się nie poczuwa

    Jednak promotor mówi, że rzetelnie wykonał swoja pracę. – Sprawdzałem źródła, jakie były możliwe. Zyzak zapewniał mnie, że ma je nagrane i je przechowuje. Drogą dojścia do prawdy jest konfrontacja – odpierał zarzuty Nowak. Powiedział też, że młody historyk tylko w jednym miejscu powołuje się na anonimowe źródła – w przypadku rodzinnej wsi Wałęsy. – Tam ludzie byli zastraszani przez liczne wizyty agentów ABW i nic dziwnego, że nie chcą mówić pod nazwiskiem – mówił.

    Historyk stwierdził, że choć nie specjalizuje się w tematyce, o której w swoim magisterium pisał Zyzak (to właśnie ono jest publikowane jako biografia Wałęsy), został jego promotorem, ponieważ nikt inny nie chciał podjąć się tego „wdzięcznego, choć trudnego tematu, jakim jest Lech Wałęsa”.

    Stwierdził, że jego celem jako historyka jest pokazanie źródeł, które nie miałyby szans powstania. – Rolą uniwersytetu jest dbanie o standardy, ale także zachęcanie do wolnej wymiany myśli i nie można jej zmykać takimi obelgami, jakich pan użył (wobec historyków IPN – red.). Będziemy stopniowo do prawdy dochodzić, na tym polega historiografia – zakończył Nowak.

  27. Antywałęsowski wiec magistra Zyzaka
    http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6455357.html

    Opuszczaj! Wyjeżdżaj! – skandowano w środę pod adresem Lecha Wałęsy na spotkaniu z Pawłem Zyzakiem w krakowskim klubie „Gazety Polskiej”.
    Autora książki „Lech Wałęsa. Idea i historia”, która tak wzburzyła pierwszego przywódcę „Solidarności”, że zagroził wyjazdem z Polski, witano w klubie „Gazety Polskiej” jak bohatera. Prowadzący spotkanie Ryszard Bocian wzniósł rękę Zyzaka w geście triumfu. – Tak honoruje się zwycięzców na ringu – podkreślał.

    A „zwycięzca na ringu” oznajmił, że nadal zbiera materiały na temat pierwszego przywódcy „Solidarności”. Mają mu one pomóc w napisaniu drugiego tomu pracy. – Jest jeszcze wiele nieujawnionych materiałów na temat Lecha Wałęsy, które mogą okazać się ciekawe – mówił Zyzak. Stwierdził, że jego młody wiek był atutem przy pisaniu książki, bo pisał ją z punktu widzenia „odkrywcy”. Kilkudziesięciu uczestników spotkania przypominającego momentami antywałęsowski wiec biło mu gromkie brawa.
    Zyzak nie chciał jednak komentować zdania prof. Piotra Franaszka z UJ, który stwierdził, że u niego praca magisterska oparta na anonimowych źródłach (książka wydana przez Arcana była pracą magisterską Zyzaka) nie miałaby szans na pozytywną ocenę.

  28. Histeria zamiast lektury
    http://www.rp.pl/artykul/9157,285344_Cenckiewicz__Histeria_zamiast_lektury_.html
    Rz

    Sławomir Cenckiewicz 01-04-2009,
    Książka Pawła Zyzaka na pewno jest niepełna, pod wieloma względami słaba, ale zarazem to interesująca próba pierwszej biografii Lecha Wałęsy opartej na szerokiej kwerendzie – pisze historyk

    „Ratunku, to się nie mieści w głowie. Jak mogło do tego dojść?” – napisał kilka dni temu Lech Wałęsa na wieść o wydaniu książki Pawła Zyzaka pt. „Lech Wałęsa. Idea i historia”. Nazwisko 24-letniego historyka nie schodzi obecnie z pierwszych stron gazet. Mówią o nim wszyscy – premierzy, wicepremierzy, ministrowie, posłowie, publicyści i komentatorzy…
    Książki Zyzaka nie czytali (za gruba), ale komentują, drwią z nazwiska, obrażają i grożą, głównie na podstawie jednej opinii, że książka traktuje o współpracy Wałęsy z SB i o tym, że „legenda „Solidarności”” ma nieślubne dziecko. A poza tym, wiadomo… „chora imaginacja autora”, „prawicowe sikanie pod wiatr”, „gorszy od SB” i „urologiczne pasje Pawła Zyzaka”. Przedstawiony przez media wizerunek autora i jego książki ma niewiele wspólnego z rzeczywistością i jest kolejną odsłoną polskiej bitwy o wolność słowa i badań naukowych….

    Niedoskonała, bo pierwsza
    Warto o tym pamiętać, zanim wytoczy się działa przeciwko pisaniu „historii a la Zyzak”. Być może bohater książki dobrze zapamiętał czasy, kiedy władze PRL upubliczniały różne fakty z życiorysu Wałęsy oraz jego rodziny, korzystając przy tym z rejestrów sądowych, materiałów prokuratorskich i milicyjnych kartotek. Przykładem tego może być publikacja z „Dziennika Bałtyckiego” (2 II 1984), w której opisano liczne konflikty z prawem członków rodziny Wałęsów. Zyzak mógł skorzystać z tamtych gotowych ustaleń, zamiast tego wybrał jednak indywidualne poszukiwania. Próbował zresztą nawiązać kontakt z samym Wałęsą, jednak jego kilkumiesięczne starania i prośby o spotkanie lub osobistą wymianę korespondencji zakończyły się niepowodzeniem (s. 10 – 11). W ten sposób powstała książka na pewno niepełna, pod wieloma względami niedoskonała, a nawet słaba, ale zarazem będąca interesującą próbą pierwszej biografii opartej na szerokiej kwerendzie i bogatej literaturze przedmiotu, z opanowaniem której prawie każdy początkujący historyk ma kłopot. I wyłącznie z tej perspektywy powinna być oceniana, bez zbytecznych emocji i pasji polemicznej typowej dla sporów wśród bardziej doświadczonych badaczy….

    A na koniec tym, którzy mówią, że takie książki nie powinny w ogóle ujrzeć światła dziennego, pragnę zadedykować fragment instrukcji Departamentu III MSW z 1973 r.: „Powodować wnikliwą ocenę przygotowywanych do wydania prac, szczególnie opracowanych przez osoby znane z wrogiego stosunku do PRL i socjalizmu oraz wywodzące się ze środowisk wrogich. W uzasadnionych przypadkach informować wydawnictwo o usiłowaniach przemycenia wrogich treści celem zapobiegania niepożądanym publikacjom”. Jak widać, wielu się marzy powrót do czasów obowiązywania podobnych instrukcji SB. Trzeba zrobić wszystko, by nie zrealizowali swoich marzeń.
    Autor jest historykiem, byłym pracownikiem IPN. Wydał (wspólnie z Piotrem Gontarczykiem) książkę pt. „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”

  29. KAMIL DURCZOK DLA DZIENNIKA
    środa 1 kwietnia 2009 17:38
    A może rozwalić IPN w drobny mak?

    http://www.dziennik.pl/opinie/article352660/A_moze_rozwalic_IPN_w_drobny_mak_.html
    Aż dziw bierze, że w przypadku książki Zyzaka maszyny drukarskie wytrzymały i nie rozpadły się pod naporem bzdurnych treści. W odwecie widzimy niemerytoryczny atak na cały IPN, który z wydaniem tej książki nie miał nic wspólnego – mówi DZIENNIKOWI Kamil Durczok, szef „Faktów” TVN.

    Wydawnictwa coraz częściej wydają publikacje na żenującym poziomie. Aż dziw bierze, że w przypadku książki Pawła Zyzaka maszyny drukarskie wytrzymały i nie rozpadły się pod naporem bzdurnych treści. W odwecie widzimy kompletnie niemerytoryczny atak na cały IPN, który z wydaniem tej książki nie miał nic wspólnego. Oczywiście poza tym, że zatrudnił na umowę-zlecenie autora tej publikacji. Choć „publikacja” to za duże słowo na określenie tego, co powypisywał Zyzak.

  30. ZYZAK OKLASKIWANY W KRAKOWIE

    http://www.niezalezna.pl/article/show/id/18903
    Kilkadziesiąt osób oklaskiwało Pawła Zyzaka na spotkaniu krakowskiego klubu „Gazety Polskiej”.
    Autor książki Lech Wałęsa. Idea i historia przywitany został przez sympatyków „Gazety Polskiej” z entuzjazmem.

    Zgromadzeni licznie uczestnicy spotkania gratulowali młodemu autorowi odwagi i udzielili mu wyrazów poparcia po ostatnich atakach medialnych rozpoczętych przez Lecha Wałęsę.

    Paweł Zyzak opowiadał o swojej książce i kulisach jej powstawania, zdradził też, że „jest jeszcze wiele nieujawnionych i ciekawych materiałów na temat Lecha Wałęsy”. Niewykluczone – stwierdził Zyzak – że zostaną one wykorzystane w jego kolejnej publikacji poświęconej byłemu prezydentowi.

    Fakt spotkania w krakowskim klubie „GP” odnotowała nawet „Gazeta Wyborcza”. Artykuł zatytułowano: „Antywałęsowski wiec magistra Zyzaka”.

  31. 2009.04.01 06:00
    Paweł Zyzak odpowiada na zarzuty

    http://www.dziennik.krakow.pl/Artykul.100+M57c484283e2.0.html

    WYWIAD. „Moja książka zapewne nie jest wolna od błędów, jestem początkującym historykiem i chętnie wysłucham wszelkich opinii na jej temat” – Mówi Paweł Zyzak autor kontrowersyjnej ksiązki o Lechu Wałęsie odpowiada na stawiane mu zarzuty na łamach Dziennika Polskiego.

    Pańska biografia Lecha Wałęsy wzbudziła spory rezonans. Co Pan na to?
    – Sądzę, że Lech Wałęsa niepotrzebnie używa tak emocjonalnego języka – mówi Paweł Zyzak. – Pan prezydent zapewne zdaje sobie sprawę z tego, że przez kilka miesięcy usiłowałem się z nim skontaktować, co udokumentowałem w książce. Liczyłem, że on sam pomoże mi wyjaśnić wiele kwestii, także dotyczących jego lat młodzieńczych. To, że IPN odcina się od mojej pracy jest oczywiste, książka wyszła w Wydawnictwie „Arcana”, podczas jej pisania nie byłem nawet pracownikiem instytutu.
    Rektor UJ, prof. Karol Musioł, zwrócił w swym oświadczeniu uwagę, że pieczę nad moją pracą magisterską pełnili jej promotor i recenzent, w związku z czym to jedyne osoby z uniwersytetu odpowiadające za poziom pracy magisterskiej, jaka stała się podstawą książki.
    Z opiniami dr. Piotra Gontarczyka będę miał okazję szerzej polemizować na łamach prasy. Tu chciałbym jedynie zwrócić uwagę, że pan Gontarczyk ma inny pogląd na metodologię badań historycznych. Oczywiście, wykorzystałem w książce ustne relacje wielu ludzi, posiadam jednak nagrania tych rozmów, dokumentacja zawiera ich nazwiska i adresy, co czyni z tych zapisów wiarygodne źródło historyczne. Nie wszyscy przywołani w pierwszym rozdziale w książce rozmówcy są anonimowi, by wspomnieć tylko księdza Jana Płaciszewskiego. A ci, którzy prosili o zachowanie anonimowości, pamiętali wizyty funkcjonariuszy służb specjalnych z początku lat 90., konfiskujących dokumenty na temat Lecha Wałęsy. Trudno więc dziwić się ich obawom. Moja książka zapewne nie jest wolna od błędów, jestem początkującym historykiem i chętnie wysłucham wszelkich opinii na jej temat. Wkrótce w „Rzeczpospolitej” ukaże się recenzja Sławomira Cenckiewicza i będę miał okazję poznać pogląd innego znawcy problemu.

  32. 2009.03.19 11:15 Młodzież sprawdza Wałęsę Uzyskaj pełny dostęp
    ROZMOWA Z PAWŁEM ZYZAKIEM, 24-letnim historykiem, autorem książki „Lech Wałęsa, idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy »Solidarności« do 1988 roku”

    http://www.dziennikpolski24.pl/Artykul.100+M56b2912e598.0.html

    W swojej książce powołuje się Pan przede wszystkim na publikowane źródła. Czy podczas pracy udało się Panu odnaleźć dokumenty rzucające nowe światło na znane fakty?
    – Nie. Myślę jednak, że dokonałem czegoś równie cennego, odkrywając i przypominając prace opublikowane, acz zapomniane, zupełnie opinii publicznej nieznane, niefunkcjonujące w publicystycznym obiegu.
    Niewątpliwą zaletą Pańskiej książki są relacje ludzi, którzy znali Wałęsę, zwłaszcza jego krajan z okolic rodzinnego Popowa oraz znajomych z pierwszego okresu pracy w Gdańsku. Czy oni dziś chętnie mówią o Wałęsie, chętnie go wspominają?
    – Jest z tym bardzo różnie. Znajomi Wałęsy z najwcześniejszego okresu chętnie dzielą się wspomnieniami, prosząc jednak o niepodawanie ich nazwisk. Natomiast im dalej od rodzinnych stron Lecha Wałęsy, tym jawność większa.
    W książce często używa Pan stwierdzenia, że temat Lecha Wałęsy jest w Polsce tematem tabu.
    – Lech Wałęsa to już pewien mit, tworzony nie tylko przez niego samego, ale i sporą część elit politycznych. Wałęsa w ciągu swojej kariery pokłócił się chyba z każdym środowiskiem politycznym, a kiedy kłócił się z jedną grupą, musiał przyciągać do siebie inną, więc każdy miał możliwość z Wałęsą spierać się, ale i współpracować. Politycy różnych opcji starali się Wałęsę wykorzystywać do realizacji własnych celów i w zależności od tego wybierali i interpretowali fakty, współtworząc wspomniany mit, którego teraz bronią.

  33. SPOTKANIE Z HISTORYKIEM WYGLĄDAŁO JAK WIEC
    czwartek 2 kwietnia 2009 08:45
    Zyzaka witano tak, jak kiedyś Wałęsę
    http://www.dziennik.pl/polityka/article353031/Zyzaka_witano_tak_jak_kiedys_Walese.html

    Paweł Zyzak, autor kontrowersyjnej książki o Lechu Wałęsie, spotkał się z czytelnikami „Gazety Polskiej”. Powitano go jak bohatera. W pewnym momencie prowadzący spotkanie podniósł rękę Zyzaka w geście triumfu. „Tak honoruje się zwycięzców na ringu” – podkreślał.

    Historyk powiedział, że zbiera kolejne materiały na temat pierwszego przywódcy „Solidarności”. Chce napisać drugiego tom swojej pracy „Lech Wałęsa. Idea i historia” – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.

    „Jest jeszcze wiele nieujawnionych materiałów na temat Lecha Wałęsy, które mogą okazać się ciekawe” – mówił Zyzak na spotkaniu w Krakowskim klubie „Gazety Polskiej”.

    „Wstęp na spotkanie był wolny. Sala była nabita. Ludzie stali pod ścianami. Przyszło dużo młodych osób. Padało mnóstwo pytań” – mówi DZIENNIKOWI przewodniczący krakowskiego klubu Gazety Polskiej Ryszard Bocian.

    „Ludzie pytali Zyzaka, jak znosi krytykę. Czy dostaje złośliwe e-malie. Odpowiedział, że sam jest zaskoczony tym, jak to znosi. To młody człowiek, ale stonowany. Nie reaguje emocjonalnie” – mówi Bocian. „Mimo to przyjęto go niezwykle gorąco. Ludzie odśpiewali mu . Przyjęli go tak, jak kiedyś przyjmowano Wałęsę.”

    Bocian potwierdza, że uniósł rękę Zyzaka tak jak robi się to na ringu, gdy wskazuje się boksera, który wygrał walkę. „To się mu należało mu się. Każdy śmiertelnie bał się napisać takie rzeczy o byłym prezydencie. A on się nie bał o tym powiedzieć. Dotarł do świadków i spisał ich relację.”

    Dodał, że dzięki młodemu wiekowi mógł napisać swoją książkę o Wałęsie z pozycji „odkrywcy”. Uczestnicy spotkania bili mu gromkie brawa. Kiedy była mowa o Wałęsie, skandowali: „Opuszczaj! Wyjeżdżaj!”

  34. Po książce Zyzaka kontrola na UJ
    SZEF PIS: TO SKANDAL
    http://www.tvn24.pl/-1,1593797,0,1,po-ksiazce-zyzaka-kontrola-na-uj,wiadomosc.html

    Profesorowie będą się tłumaczyć za Pawła Zyzaka, autora kontrowersyjnej książki o Lechu Wałęsie. Minister nauki Barbara Kudrycka zdecydowała o kontroli na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nadzwyczajną prośbę w tej sprawie wysłała już do Państwowej Komisji Akredytacyjnej. – To decyzja wręcz skandaliczna – komentował na gorąco Jarosław Kaczyński.

    Kontrola ma być przeprowadzona „w związku z nieprawidłowościami metodologicznymi w procedurze przygotowania, zrecenzowania i obrony pracy magisterskiej pana Pawła Zyzaka na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego ujawnionymi w artykułach prasowych i szerokiej debacie publicznej”. Ale według minister Kudryckiej nie tylko. – Celem kontroli będzie sprawdzenie także innych prac na tym wydziale. Państwowa Komisja Akredytacyjna zbada i oceni. Nie nam wyrokować, czy doszło tam do nieprawidłowości – podkreślała minister.

    UJ się nie boi

    Władze wydziału kontroli się nie boją. Dziekan Andrzej Kazimierz Banach zaznacza, że „nie ma nic do ukrycia”. – Za poziom pracy magisterskiej odpowiadają promotor i recenzent, tym bardziej, że obydwaj są samodzielnymi pracownikami nauki – podkreślił Banach. Na uczelni nie zostanie wszczęte za to żadne wewnętrzne dochodzenie w sprawie pracy Zyzaka, bo „nie ma takiego powodu”. – Warto zwrócić uwagę, że nasz wydział nie przyjął Zyzaka na studia doktoranckie. To o czymś świadczy – przypomniał dziekan

  35. Nadzwyczajna kontrola na Uniwersytecie Jagiellońskim
    http://www.rp.pl/artykul/2,285643_Nadzwyczajna_kontrola_na_Uniwersytecie_Jagiellonskim.html
    Minister nauki Barbara Kudrycka zdecydowała o kontroli na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego w związku z pracą Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie.
    Kudrycka wystosowała prośbę do Państwowej Komisji Akredytacyjnej „o wysłanie komisji akredytacyjnej (…) w celu przeprowadzenia kontroli akredytacyjnej w trybie nadzwyczajnym”.
    Kontrola ma być przeprowadzona „w związku z nieprawidłowościami metodologicznymi w procedurze przygotowania, zrecenzowania i obrony pracy magisterskiej pana Pawła Zyzaka na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego ujawnionymi w artykułach prasowych i szerokiej debacie publicznej”.

  36. ODWOŁANE UROCZYSTOŚCI W SEJMIE
    czwartek 2 kwietnia 2009 11:19
    Wałęsy nie będzie, konferencja odwołana
    http://www.dziennik.pl/polityka/article353140/Walesy_nie_bedzie_konferencja_odwolana.html

    Z prawdziwym żalem i głębokim smutkiem jestem zmuszony powiadomić o odwołaniu konferencji w 20. rocznicę podpisania porozumień Okrągłego Stołu – napisał marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Dlaczego odwołuje konferencję? Bo nie będzie na niej Lecha Wałęsy.

    Były prezydent zapowiedział bowiem, że wstrzymuje się od udziału w publicznych imprezach do czasu zaprzestania ataków na jego osobę. Taką decyzję podjął po wydaniu książki Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia”. Wyjątkiem od tej zasady miała być jego obecność na uroczystości w Gdańsku – przygotowaną także z okazji 20 rocznicy podpisania porozumień Okrągłego Stołu.

    „Naszym wspólnym zadaniem jest dbałość o prawdę historyczną oraz pielęgnowanie pamięci zmagań o wolność i o budowanie demokracji w Polsce. Na tej historii ufundowana jest nasza tożsamość i bez pamięci o trudnych dniach w Stoczni oraz napiętych obradach przy Okrągłym Stole nie można zrozumieć dzisiejszej Polski. Nie można jednak pozwolić, aby pod pozorem badań naukowych bezpardonowo atakowano i niszczono ideały przeszłości. Polacy zasłużyli, by po latach czerpać dumę z rozwagi i dalekowzroczności bohaterów tamtych dni.

  37. Rektor UJ: Każdą kontrolę przyjmiemy jak przyjaciół
    MINISTERSTWO SPRAWDZA UCZELNIĘ PO KSIĄŻCE ZYZAKA

    http://www.tvn24.pl/-1,1593797,0,1,rektor-uj-kazda-kontrole-przyjmiemy-jak-przyjaciol,wiadomosc.html
    Profesorowie będą się tłumaczyć za Pawła Zyzaka, autora kontrowersyjnej książki o Lechu Wałęsie. Minister nauki Barbara Kudrycka zdecydowała o kontroli na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Każdą kontrolę przyjmujemy jak przyjaciół – zapowiada rektor UJ prof. Karol Musioł. Dodaje, że minister, jeśli ma wątpliwości, ma prawo je wyjaśnić.

    Nadzwyczajną prośbę w sprawie kontroli na UJ minister Kudrycka wysłała już do Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Kontrola ma być przeprowadzona „w związku z nieprawidłowościami metodologicznymi w procedurze przygotowania, zrecenzowania i obrony pracy magisterskiej pana Pawła Zyzaka na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego ujawnionymi w artykułach prasowych i szerokiej debacie publicznej”.

  38. RZĄD SKONTROLUJE UNIWERSYTET W KRAKOWIE
    czwartek 2 kwietnia 2009 20:29
    Autor książki o Wałęsie straci magisterium?

    http://www.dziennik.pl/polityka/article353722/Autor_ksiazki_o_Walesie_straci_magisterium_.html
    Czy Paweł Zyzak, autor kontrowersyjnej biografii Lecha Wałęsy, straci dyplom magistra Uniwersytetu Jagiellońskiego, bo jego książka stawia byłego prezydenta w krytycznym świetle? Minister szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka zarządziła nadzwyczajną kontrolę na Wydziale Historycznym UJ.
    To właśnie tu Zyzak obronił pracę magisterską, na kanwie której powstała opublikowana właśnie biografia byłego przywódcy Solidarności. Dlatego Kudrycka poprosiła Państwową Komisję Akredytacyjną o skontrolowanie krakowskiej uczelni w trybie nadzwyczajnym. Minister uzasadniała, że kontrola ma być przeprowadzona „w związku z nieprawidłowościami metodologicznymi w procedurze przygotowania, zrecenzowania i obrony pracy magisterskiej pana Pawła Zyzaka”.
    „Proszę bardzo, wydział nie ma nic do ukrycia” – odpowiedział na zapowiedź kontroli dziekan Wydziału Historycznego UJ prof. Andrzej Kazimierz Banach. „Ubolewam, że coś takiego się zdarzyło, bo ja bym w ogóle takiego tematu nie dał” – zastrzegał się.

    Dziekan tłumaczył się, że za poziom pracy magisterskiej odpowiadają promotor i recenzent pracy Pawła Zyzaka. Podobnie twierdzi rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Karol Musioł. Poinformował, że sprawą Zyzaka oraz jego naukowych opiekunów zajmuje się już Rada Wydziału, na którym praca powstała. „Książka, która jest oparta na anonimowych źródłach musi budzić emocje, w tym moje” – powiedział rektor.
    Promotor pracy Zyzaka prof. Andrzej Nowak, a zarazem szef wydawnictwa Arcana, w którym ukazała się krytyczna biografia Wałęsy, żali się, że decyzja o kontroli zapadła bez czytania książki jego magistranta. „Ta ewidentna ingerencja polityczna zawstydza, boli i będzie bardzo uciążliwa dla moich kolegów z wydziału, za co ich przepraszam” – mówi prof. Nowak.

    Historyk jest przekonany, że celem ministerialnej kontroli jest pozbawienie Zyzaka tytułu magistra. Ale nie tylko jego. Również jego promotora i recenzenta tytułów profesorskich. Prof. Nowak broni pracy Zyzaka. Nazywa ja ponadprzeciętną i bezprecedensową, bo powołuje się na setki źródeł, 54 relacje, w tym tylko 13 anonimowych.

    „W ocenie niektórych to nie praca magisterska, tylko paszkwil i polityczny atak” – – powiedział Donald Tusk. Zdaniem premiera jest to całkowicie wystarczające uzasadnienie dla kontroli „jakości kształcenia” na Uniwersytecie Jagiellońskim”.

  39. Pozew przeciw wydawnictwu, które wydało książkę Zyzaka

    http://www.rp.pl/artykul/92106,285675_Pozew_przeciw_wydawnictwu__ktore_wydalo_ksiazke_Zyzaka.html

    Krakowski adwokat Ryszard Rydiger złożył w sądzie okręgowym pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko wydawnictwu Arcana, które wydało książkę Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia”.

    Złożyłem pozew, bo książka wydana przez to wydawnictwo obraża moje dobra osobiste, czyli pamięć o symbolu, którym jest dla mnie Lech Wałęsa – przywódca ruchu Solidarności, lider niosący wiarę, symbol Polski demokratycznej i niepodległej – wyjaśnił Ryszard Rydiger.
    W pozwie adwokat domaga się od wydawnictwa zamieszenia ogłoszenia z przeprosinami następującej treści: „Przepraszam Pana za naruszenie dobra osobistego, jakim jest Pańska pamięć i szacunek dla Lecha Wałęsy w skutek zawarcia w publikacji książkowej wydanej przez Wydawnictwo Arcana sugestii mogących wywołać u Czytelnika wrażenie, iż Pan Lech Wałęsa jest osobą niegodną szacunku. Sugestie tego typu są nieprawdziwe. Przepraszamy”.
    Ponadto domaga się 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz Fundacji Instytut Lecha Wałęsy.
    Adwokat zamieścił wzór pozwu i apel na stronie http://www.wobronielechawalesy.pl, aby osoby, które również poczuły się urażone treścią publikacji Wydawnictwa Arcana, przesyłały swoje pozwy do krakowskiego sądu.

  40. Rwetes o magistra

    Dziennik Polski
    http://www.dziennik.krakow.pl/Artykul.100+M5bcaf55d575.0.html
    Minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka zdecydowała o nadzwyczajnej kontroli na Wydziale Historycznym UJ w związku z pracą Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie. – Kuriozum, nonsens – tak zgodnie trzech profesorów historii Uniwersytetu Jagiellońskiego: Andrzej Chwalba, Tomasz Gąsowski i Stanisław Sroka ocenia wniosek pani minister.

    Jednocześnie nasi rozmówcy z Instytutu Historii UJ podkreślają, że nie czytali ani pracy magisterskiej Zyzaka, ani książki, którą w oparciu o nią opublikowało wydawnictwo Arcana. Jednak przypominają, że odpowiedzialność merytoryczną za pracę magisterską biorą wyłącznie – poza autorem – jej promotor i recenzent.
    Prof. Stanisław Sroka, dyrektor Instytutu Historii UJ, zwraca uwagę, że zaledwie nieco ponad rok temu przedstawiciele Państwowej Komisji Akredytacyjnej oceniali kierowany przez niego instytut. – Ocenili nas bardzo dobrze – mówi dyrektor Sroka. Na czele 4-osobowej komisji stał prof. Ryszard Szczygieł, mediewista z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Jej członkami byli również: prof. Kazimierz Dopierała z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, znawca stosunków polsko-tureckich, oraz prof. Jan Szymczak, mediewista z Uniwersytetu Łódzkiego.
    Dr hab. Marek Rocki, przewodniczący Państwowej Komisji Akredytacyjnej, nie jest przekonany co do zasadności ponownej i to nadzwyczajnej oceny Instytutu Historii UJ. Tak wynika z jego wczorajszej wypowiedzi. Dr Rocki przyznał bowiem, że PKA dotychczas nigdy czegoś takiego nie robiła. Jej przewodniczący nie wykluczył, że komisja podejmie decyzję o stworzeniu specjalnej procedury do zbadania przypadku magisterium Pawła Zyzaka.
    Rektor UJ prof. Karol Musioł zapewnia, że ze spokojem czeka na Państwową Komisję Akredytacyjną, bo – jak ocenił – standardy nauczania na UJ są bardzo wysokie. Rektor UJ podkreślił, że nie zgodzi się na wprowadzenie cenzury w najstarszej uczelni w Polsce.
    Również dziekan Wydziału Historycznego UJ prof. Andrzej Banach twierdzi, że wydział nie ma nic do ukrycia. – Warto zwrócić uwagę, że nasz wydział nie przyjął Zyzaka na studia doktoranckie. To o czymś świadczy – podkreśla dziekan Banach. Prof. Piotr Franaszek z Instytutu Historii UJ w wypowiedzi udzielonej „Gazecie Wyborczej” twierdzi, że obrona pracy Pawła Zyzaka wywołała konsternację wśród części pracowników Instytutu Historii UJ. Prof. Franaszek zapewniał, że on takiej pracy magisterskiej nie przepuściłby. Zyzak chciał kontynuować pracę nad biografią Wałęsy na studiach doktoranckich na UJ. – Komisja egzaminacyjna we wrześniu ubiegłego roku stwierdziła, że metody badawcze i wiedza historyczna nie pozwalają mu podjąć studiów doktoranckich na ten temat – powiedział prof. Franaszek. Od października 2008 r. Zyzak pracuje w krakowskim oddziale IPN jako archiwista (ma umowę do 30 kwietnia tego roku).
    Prof. Tomasz Gąsowski zwraca uwagę, że powstał wielki rwetes wokół książki Zyzaka, choć grono jej czytelników jest bardzo nieliczne, a jego pracy magisterskiej poza promotorem i recenzentem chyba nikt nie czytał. Nasz rozmówca zwraca uwagę, że zarówno promotor pracy magisterskiej Pawła Zyzaka prof. Andrzej Nowak, jak i recenzent dr hab. Zdzisław Zblewski, są nie tylko samodzielnymi pracownikami naukowymi o dużym doświadczeniu badawczym, ale też na swoim koncie mają publikacje cieszące się uznaniem, nawet wśród przeciwników politycznych i ideowych prof. Nowaka. Bardzo negatywnie działania minister Kudryckiej ocenia prof. Andrzej Chwalba, znawca i popularyzator historii XIX i XX stulecia. – Pani minister nie rozumie, czym jest uniwersytet. Dąży do daleko idącej centralizacji, czyli chce powrotu do czasów sprzed ponad półwiecza. Chce cenzurowania prac, cenzurowania tych, którzy oceniają prace itd.
    Bartosz Loba, rzecznik prasowy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, twierdzi, że wniosek jego przełożonej, Barbary Kudryckiej, jest konieczną odpowiedzią na opinie o jakości pracy Pawła Zyzaka wyrażane nie tylko w prasie, ale też przez zawodowych historyków, w tym z UJ. – Twierdzą oni, że książka Zyzaka pełna jest karygodnych błędów metodologicznych – mówi Loba.
    Prof. Andrzej Nowak, promotor pracy magisterskiej Pawła Zyzaka, i redaktor naczelny wydawnictwa Arcana, w którym ukazała się książka o Wałęsie pióra Zyzaka, zapewnia, że jest zadowolony z zapowiadanej kontroli Państwowej Komisji Akredytacyjnej. – Liczę na to, że dzięki temu ktoś wreszcie przeczyta tę pracę oraz recenzje do niej – moją oraz dr. hab. Zdzisława Zblewskiego; obie zresztą zakończyły się wystawieniem oceny bardzo dobrej. Wtedy będzie można merytorycznie stwierdzić, czy na podstawie swojej pracy Paweł Zyzak zasłużył na stopień magistra, czy nie.
    Tymczasem krakowski adwokat Ryszard Rydiger złożył w wydziale cywilnym Sądu Okręgowego pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko wydawnictwu Arcana, wydawcy książki Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia”. Mec. Rydiger domaga się zasądzenia od wydawnictwa 10 tys. zł na rzecz Fundacji Instytut Lecha Wałęsy. – Złożyłem pozew, bo obraża mnie posądzanie symbolu, jakim dla mnie jest Lech Wałęsa, o czyny bandyckie – mówi. Adwokat zamieścił wzór pozwu i apel na stronie http://www.wobronielechawalesy.pl, aby osoby, które również poczuły się urażone treścią publikacji wydawnictwa Arcana, przesyłały swoje pozwy do krakowskiego sądu.
    Włodzimierz Knap

  41. Książka Zyzaka o Wałęsie zmiata Kurtykę
    http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/101217,ksiazka-zyzaka-o-walesie-zmiata-kurtyke,id,t.html

    Po burzy, jaką wywołały książka Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie i środowy wywiad szefa IPN dla „Polski”, los Janusza Kurtyki jest przesądzony.
    Premier Tusk zapowiedział, że PO zmieni ustawę o Instytucie. – Za pieniądze publiczne w Polsce nikt nie ma prawa kłamać, nikt nie ma prawa oczerniać Lecha Wałęsy, nikt nie ma prawa zatruwać życia publicznego – oświadczył Tusk. Szczegóły nowej ustawy mają być znane w najbliższą sobotę. Odwołanie kolegium i prezesa IPN nastąpi w ciągu kilku tygodni. Wcześniej Zbigniew Chlebowski, szef klubu parlamentarnego PO stwierdził, że dni prezesa IPN Janusza Kurtyki są policzone. Ale na tym rząd nie poprzestał: minister nauki Barbara Kudrycka chce prześwietlić pracę magisterską Zyzaka. Na jej zlecenie Państwowa Komisja Akredytacyjna sprawdzi, czy Wydział Historyczny Uniwersytetu Jagiellońskiego nie popełnił błędu, przyznając mu stopień magistra za opracowanie o Wałęsie. Kontrolą na uczelni będzie kierował prof. Marek Rocki, obecnie senator PO.

    – Zbadamy, czy system przygotowania i obrony prac na wydziale jest prawidłowy – wyjaśnia prof. Rocki. Komisja sprawdzi nawet, kto i jakie pytania zadał Zyzakowi podczas obrony magisterium.

    – Każdą kontrolę przyjmiemy jak przyjaciół – oświadczył rektor uniwersytetu. Prof. Karol Musioł dodał, że o cenzurze nie ma tu mowy. Z kolei Dziekan Wydziału Historycznego prof. Andrzej Banach w rozmowie z „Polską” nie wyklucza konsekwencji wobec promotora i recenzenta pracy. Ale decyzja minister oburzyła Jarosława Kaczyńskiego, który uznał ją za skandal:- Obowiązkiem PiS jest przygotowanie ustawy chroniącej wolność nauki i wolność słowa w Polsce – stwierdził.

    Sam Paweł Zyzak nie chce komentować sprawy. Ale kontroli się nie boi. – Starałem się podejść do tematu jak najbardziej rzetelnie, dlatego zgromadziłem ogromną ilość materiałów, źródeł. Objętość książki też świadczy o tym, czy poradziłem sobie z zadaniem – tłumaczy w rozmowie z „Polską”. I podkreśla, że chciałby się spotkać z Wałęsą. – Jeśli mnie zaprosi, uzupełnię publikację o jego wspomnienia. Chciałem mu pokazać relacje, które zebrałem w jego rodzinnych stronach, przesłałem listę tematów jego współpracownikom. Ale nie było żadnej odpowiedzi – kwituje Zyzak.

  42. Magisterka Zyzaka pod lupą
    http://www.polskatimes.pl/fakty/kraj/101219,magisterka-zyzaka-pod-lupa,id,t.html
    Pięciu ekspertów Państwowej Komisji Akredytacyjnej i przedstawiciel studentów skontrolują, czy 700-stronicowa praca magisterska Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie została obroniona zgodnie z prawem.
    Kontrolę Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w nadzwyczajnym trybie zleciła minister nauki Barbara Kudrycka „w związku z nieprawidłowościami metodologicznymi w procedurze przygotowania, zrecenzowania i obrony pracy”.

    – Kontrola potrwa półtora miesiąca. Zbadamy, czy system przygotowania i obrony prac na wydziale jest prawidłowy, eksperci przejrzą co dziesiątą pracę z ostatniego okresu – wyjaśnia przewodniczący PKA prof. Marek Rocki (senator PO). Komisja zbada też, kto i jakie pytania zadał Zyzakowi podczas obrony magisterium. – Częstym błędem jest, że pytania dotyczą wyłącznie pracy, a nie szerszego problemu – dodaje Rocki.

    Wydział Historii UJ był już kontrolowany przez PKA w listopadzie 2007 r., uzyskał pozytywną ocenę (wyższa jest tylko wyróżniająca). Ale nawet gdyby teraz PKA stwierdziła nieprawidłowości, samemu Zyzakowi nic nie grozi. – Możemy jedynie ponownie wydać ocenę wydziałowi i zalecić usunięcie nieprawidłowości – mówi Rocki.

    Dziekan Wydziału Historycznego prof. Andrzej Banach w rozmowie z „Polską” nie wyklucza natomiast konsekwencji wobec promotora i recenzenta pracy. – Już recenzja przygotowana przez dr. hab. Zdzisława Zblewskiego podpowiada, że nie wszystko było w porządku. Można w niej przeczytać o jednostronności pracy. Podejrzewam, że wynaturzono też metodę historycznych badań opartą na przekazach oralnych – mówi dziekan. Dodaje też, że osobiście nie dopuściłby tematu pracy.

    – Decyzję podjął promotor prof. Andrzej Nowak. Jest samodzielnym pracownikiem naukowym, ma takie prawo. Jeśli kontrola wykaże nieprawidłowości, poniesie odpowiedzialność – dodaje. W zeszłym roku Zyzak usiłował dostać się na studia doktoranckie UJ. Przyjęto 30 najlepszych magistrantów, Zyzak był 37.

  43. Zyzak: Bardzo chcę się spotkać z Lechem Wałęsą
    http://www.polskatimes.pl/gazetakrakowska/stronaglowna/101266,zyzak-bardzo-chce-sie-spotkac-z-lechem-walesa,id,t.html

    Z Pawłem Zyzakiem, historykiem, autorem kontrowersyjnej książki o Lechu Wałęsie, rozmawia Edyta Tkacz.

    Co Pan chciał osiągnąć, publikując książkę o Lechu Wałęsie, w której sugeruje Pan, że miał on nieślubne dziecko i sikał do wody święconej?
    Moim zadaniem jako historyka jest odkryć Lecha Wałęsę. Pokazać go, jaki rzeczywiście jest. To prawda, że w latach 80. został zbudowany jego mit, a w IV RP był skutecznie podtrzymywany. I znacznie nie przystaje do tego, kim w rzeczywistości jest Wałęsa, jaką ma osobowość, ambicje i plany.

    Kim w rzeczywistości jest Lech Wałęsa?
    Postacią niezwykle skomplikowaną. Staram się go przedstawić na podstawie różnych relacji, dokumentów. A ocenę, na ile idea Wałęsy przystaje do prawdziwego przywódcy Solidarności, pozostawiam czytelnikom mojej książki.
    Na ile Pana zdaniem ten mit odpowiada rzeczywistości?
    Rzeczywiście mam swoje poglądy na temat Wałęsy, ale ich nie zdradzę. Zadaniem historyka jest zachęcić ludzi do poznawania Wałęsy, a nie dzielić się swoimi emocjami czy przeżyciami. Gdybym chciał ocenić Wałęsę na podstawie jego wypowiedzi o innych osobach bądź też skierowanych do innych osób, mógłbym sobie wypracować skrajną opinię.
    Niedawno został Pan magistrem, ale nie przyjęto Pana na studia doktoranckie. Niektórzy zarzucają Panu brak kompetencji…
    To mogą ocenić inni historycy oraz czytelnicy. Starałem się podejść do tematu jak najbardziej rzetelnie, dlatego zgromadziłem ogromną ilość materiałów, źródeł. Objętość książki też świadczy o tym, czy poradziłem sobie z zadaniem.

    A Pańskie poglądy polityczne nie przeszkadzają w obiektywnym przedstawianiu faktów?
    Zdecydowanie nie. Zaangażowałem się w działalność publiczną w ramach patriotycznej formacji, jaką była Liga Republikańska. Następnie znalazłem się w szeregach Forum Młodych PiS, którą również uznawałem za patriotyczną. Poza tym moje współdziałanie z tymi środowiskiem politycznym zakończyło się trzy lata temu.

    Podczas promocji Pańskiej książki w Krakowie publiczność krzyczała: Wałęsa wyjeżdżaj! Nie czuje się Pan odpowiedzialny za takie reakcje?
    Moim celem było opisanie Wałęsy, a nie wymuszenie na nim wyjazdu. Chciałbym, żeby pozostał w kraju.
    Jest wciąż nieodkrytym źródłem historycznym i ma wiele rzeczy do powiedzenia.
    Wokół książki wybuchła medialna wrzawa. Liczył Pan na taki rezonans?
    Może to się wyda trochę śmieszne, ale chciałbym się wytłumaczyć w ten sposób: przez zgoła 10 lat byłem ministrantem i lektorem. Nie odczuwam tremy, skupiając na sobie uwagę sporej liczby osób. Cieszy mnie zainteresowanie książką i ciepłe słowa, które słyszę.

    Rozmawiał Pan z Wałęsą po opublikowaniu książki?
    Nie. Nie rozmawiałem z nim też w trakcie pracy nad książką, a bardzo chciałbym się z nim spotkać. Jeśli mnie zaprosi, uzupełnię publikację o jego wspomnienia. Chciałem mu pokazać relacje, które zebrałem w jego rodzinnych stronach, przesłałem listę tematów jego współpracownikom. Nie było żadnej odpowiedzi.

    Ministerstwo Nauki zapowiedziało, że skontroluje Pana pracę magisterską. Co Pan na to?
    Nie chciałbym tego komentować.

  44. 24-letni historyk obala mit Wałęsy czy się ośmiesza?

    http://www.polskatimes.pl/gazetakrakowska/stronaglowna/100575,24-letni-historyk-obala-mit-walesy
    -czy-sie-osmiesza,id,t.html#material

    IPN: Zyzak nie dostał pracy za swoją książkę. Historyk ma swoich fanów i przeciwników.

    Nie lubi gejów, jego naczelne hasło brzmi „Bóg, honor, ojczyzna”, a z polskich uczelni chce wyrzucić naukowców, którzy współpracowali z SB.

    Kim jest człowiek, który w swojej książce o Lechu Wałęsie zarzuca byłemu prezydentowi kontakty z SB i nieślubne dziecko?

    Paweł Zyzak ma 24 lata, jest absolwentem historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie. Był aktywnym działaczem PiS-u, ale w 2006 roku odszedł z partii. – Nie znam tego pana – mówi prof. Andrzej Banach, dziekan Wydziału Historycznego UJ.

    A to właśnie na tym wydziale Paweł Zyzak obronił w zeszłym roku pracę magisterską, która stała się podstawą do napisania książki o Wałęsie. Świeżo upieczony magister starał się też o przyjęcie na studia doktoranckie.
    Kieruje się chrześcijańskimi wartościami – Bóg, honor, ojczyzna
    – Chyba nie zachwycił komisji, skoro zajął 37 miejsce na 38 osób – mówi dziekan. Prof. Banach przyznaje, że widział Zyzaka podczas tej rekrutacji, ale jakoś nie utkwił mu w pamięci. – Nie wyróżnił się ani czymś szczególnie pozytywnym, ani negatywnym – przypomina sobie dziekan. – A na studia nie został przyjęty.

    Stanisław Pięta, poseł PiS-u z Bielska-Białej, pamięta Zyzaka z czasów, gdy ten działał w bielskiej młodzieżówce partii.

    – To człowiek, który kieruje się chrześcijańskim systemem wartości, czyli ważne dla niego są Bóg, honor i ojczyzna – mówi. Pięta podkreśla, że Zyzak zawsze wysuwał się na pierwszy plan i nie potrafił stać
    w szeregu.

    – Tryskał pomysłami – opowiada poseł. Zasłynął w Bielsku z organizowania happeningów. Gdy prezydent miasta wymienił w domu okna za publiczne pieniądze, Zyzak zorganizował zbiórkę dla prezydenta.

    – Ludzie przynosili a to kawałek rynny, a to starą muszlę klozetową – opowiada Pięta.
    Pięta przypomina jeszcze jedną inicjatywę Zyzaka, tym razem związaną z Krakowem. Zyzak jako student wystąpił do władz UJ z apelem o zwolnienie pracowników naukowych, którzy byli współpracownikami służb bezpieczeństwa. Poseł PiS-u bierze w obronę Zyzaka.

    – Nawet jeśli popełnił jakieś błędy w swojej książce, a to zdarza się przecież i najlepszym historykom, nie trzeba z niego robić demona, który doprowadza Lecha Wałęsę do zawału serca – mówi Pięta.

    Jednak nie wszyscy partyjni koledzy z PiS odnoszą się do Zyzaka z podobnym entuzjazmem. Tadeusz Cymański zasłynął z ujarzmiania inwencji młodego działacza partii. W 2006 roku gdański poseł interweniował w sprawie Zyzaka, wówczas aktywnego członka Forum Młodych PiS w Bielsku-Białej. Zyzak opublikował w gazecie „W prawo zwrot!” artykuł zatytułowany „Diabeł jest zoofilem”. Porównał
    w nim homoseksualistów do zwierząt.

    – Czas zdyscyplinować młodych działaczy PiS w Bielsku. Nie wolno porównywać żadnego człowieka do zwierzęcia. Widzę, że takie pismo może przynieść nam więcej szkód niż pożytku – powiedział wtedy Cymański
    Poseł książki Zyzaka nie czytał, zna ją jedynie z komentarzy i doniesień medialnych. Czy pokazuje prawdę o Lechu Wałęsie, tego Cymański nie wie. Wie jednak, że wcześniejsza działalność Zyzaka nie jest dobrą reklamą dla historyka.

    Zyzak w swojej książce pisze m.in., że były prezydent miał nieślubne dziecko, syna Grzegorza, który zginął tragicznie. Wspomina też, że Wałęsa był współpracownikiem SB.
    Książka wywołała burzę, Wałęsa zarzucił historykowi, że nie trzyma się faktów. Prezydent poczuł się dotknięty publikacją, na swoim blogu napisał, że zastanawia się nad emigracją, a nawet oddaniem Nagrody Nobla. Książkę skrytykowali historycy.

    Oburzony Lech Wałęsa zasugerował, że Zyzak dostał pracę w IPN w nagrodę za napisanie książki. Krakowski IPN zaprzecza, a jego dyrektor Marek Lasota wydał oficjalne oświadczenie w tej sprawie.
    „W chwili zawierania umowy o pracę, tj. w październiku ub. r., na czas określony, w zastępstwie za innego urlopowanego pracownika, Dyrekcja Oddziału kierowała się wyłącznie kwalifikacjami kandydata” – pisze Lasota. I podkreśla, że władze IPN nic nie wiedziały o tym, że Zyzak przygotowuje kontrowersyjną publikację.

    Czy historyk pozostanie pracownikiem IPN ?

    – Pan Zyzak ma umowę o pracę do 3o kwietnia – informuje Dorota Solak, rzecznik krakowskiego IPN.
    I nie ma jeszcze decyzji, czy umowa zostanie z nim przedłużona.
    Współpraca: Piotr Odorczuk

  45. PO CO ZARZĄDZONO KONTROLĘ NA UNIWERSYTECIE
    piątek 3 kwietnia 2009 08:54
    Lech Kaczyński opisany metodą Zyzaka

    http://www.dziennik.pl/polityka/article353820/Lech_Kaczynski_opisany_metoda_Zyzaka.html

    Dlaczego zlecono kontrolę na Uniwersytecie Jagiellońskim, żeby sprawdzić, jak przebiegała obrona pracy magisterskiej historyka Pawła Zyzaka? Na to pytanie minister nauki Barbara Kudrycka odpowiedziała dziś w TVN24. Twierdzi, że zrobiła to w obronie pamięci… prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

    Minister Barbara Kudrycka zapewnia, że zleciła kontrolę na UJ w interesie wszystkich nauczycieli historii i poziomu nauczania historii w polskich szkołach i na uniwersytetach.

    „Wyobraźmy sobie, że powstaną następne biografie metoda Zyzaka, na przykład Lecha Kaczyńskiego czy Jacka Kuronia. Wyobraźmy sobie, że nauczyciele będą wykładali metodą Zyzaka opierając się na anonimowych źródłach” – mówi minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka i pyta, jak wtedy będzie wyglądać nasza historia.
    Studenci muszą się nauczyć obiektywizować fakty, a nie pisać historię w oparciu o anonimowe źródła, które mogą być tylko wytworem ich fantazji” – mówiła minister w studiu TVN24.

    Dodała, że na tak prestiżowym uniwersytecie nie powinno być takich sytuacji. Zapewniła też, że nikt do niej nie dzwonił i nie prosił o zlecenie kontroli. „Tę decyzję podjęłam sama” – mówi minister.

    Przyznała jednak, że jej decyzja wpisuje się w obecne wydarzenia polityczne, ale jej celem jest jedynie wypracowanie standardów nauczania.
    Kontrolę na UJ zlecono po publikacji książki Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie. Powstała ona na bazie pracy magisterskiej napisanej na krakowskiej uczelni. Naukowcy zarzucają, że w pracy i w książce znalazły się anonimowe wypowiedzi świadków.

  46. „Zbliżyliśmy się do standardów Rosji Putina”
    ŚWIADKOWIE ZYZAKA POTWIERDZILI INFORMACJE DOT. WAŁĘSY

    http://www.tvn24.pl/-1,1593972,0,1,zblizylismy-sie-do-standardow-rosji-putina,wiadomosc.html
    Promotor kontrowersyjnej pracy magisterskiej o życiu Lecha Wałęsy, broni jej nawet po fali krytyki. Zdaniem prof. Andrzeja Nowaka zapowiedź minister nauki przeprowadzenia kontroli na Uniwersytecie Jagiellońskim, „zbliżyła nas do standardów Rosji Władimira Putina”.
    Według profesora, decyzja minister Barbary Kudryckiej „w oczywisty sposób narusza autonomię uniwersytetu”. Minister nauki zapowiedziała kontrolę na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego w związku z wątpliwościami wobec pracy magisterskiej Pawła Zyzaka, który na jej podstawie napisał kontrowersyjną książkę „Lech Wałęsa. Idea i historia”….

    Jestem w komfortowej sytuacji”

    – Przyjmuję ją z wielkim ubolewaniem, a nawet pewnym zażenowaniem – skomentował zapowiedź kontroli promotor pracy Zyzaka. O swoją posadę jednak się nie boi, bo pewny jest adekwatności zastosowanej przez Zyzaka metodologii. – Zarzut zwany metodologicznym dotyczy anonimowości 13 z 54 relacji zawartych w pracy. Te osoby przedstawiły się panu Zyzakowi, ale prosiły o zachowanie anonimowości – mówił Nowak. Dodał, że teraz jest jednak w wyjątkowo komfortowej sytuacji, bo ze świadkami rozmawiali dziennikarze „Gazety Pomorskiej”.

  47. ŚWIADKOWIE POTWIERDZAJĄ INFORMACJE ZYZAKA
    piątek 3 kwietnia 2009 17:24
    Kolega Wałęsy: On sikał do kropielnicy

    http://www.dziennik.pl/polityka/article354380/Kolega_Walesy_On_sikal_do_kropielnicy.

    Lech Wałęsa mijał się z prawdą nie tylko wypierając się swojego nieślubnego dziecka, ale też sikania do kościelnej kropielnicy – przekonują znajomi byłego prezydenta, do których dotarł „Express Bydgoski”. Te wydarzenia z przeszłości Lecha Wałęsy opisał w biograficznej książce „Lech Wałęsa. Idea i historia” Paweł Zyzak. I za to spotkało go publiczne potępienie.

    Dziennikarzom ten epizod zrelacjonował Józef Krysztoforski, który razem z Lechem Wałęsą przyjmował I Komunię świętą.

    „Mieliśmy wtedy po dziewięć chyba lat. Wieki temu. Ale takich rzeczy się nie zapomina. Uczył nas organista Dąbrowski. W kościele to było. Gdy on wyszedł, Wałęsa podszedł do kropielnicy, wyjął i nasikał do święconej wody. No, nie da się ukryć, tak było. Teraz wy to napiszecie, a mnie tu napadną. Nożowniki jedne. Ale co tam, mogę mu to w oczy powiedzieć” – relację Krysztoforskiego przytacza „Express Bydgoski”.
    Wczoraj informacjom opisanym przez Pawła Zyzaka zaprzeczał Lech Wałęsa na swoim blogu. „Człowieku, czy Ty jesteś tej samej wiary co ja? Czy Ty wiesz, na jakiej wysokości jest chrzcielnica? Na pewno wyżej niż 8-latka głowa” – pisał były prezydent do Zyzaka. I dodał, że byłoby to „fizycznie nie do wykonania”.

    Jednak na zdjęciu z kościoła w Sobowie koło Popowa (tu urodził się i mieszkał Wałęsa, obecne woj. Mazowieckie), gdzie miało dojść do tego incydentu, widać jednak, że kropielnica jest wyjątkowo niska.

  48. BYŁY PREZYDENT ODPOWIADA ZYZAKOWI
    czwartek 2 kwietnia 2009 21:04
    Wałęsa: Nie nasikałem do kropielnicy

    http://www.dziennik.pl/polityka/article353744/Walesa_Nie_nasikalem_do_kropielnicy.html

    Były prezydent rozprawia się z Pawłem Zyzakiem, który napisał jego biografię. „Zyzak, zanim cokolwiek napiszesz na kogoś, to sprawdź choćby przybliżoną prawdę” – napisał Lech Wałęsa na blogu. Za „barbarzyńskie kłamstwo” uznał historię o tym, że nasikał do kropielnicy.

    „Człowieku, czy Ty jesteś tej samej wiary co ja? Czy Ty wiesz, na jakiej wysokości jest chrzcielnica? Na pewno wyżej niż 8-latka głowa” – pisze na blogu Lech Wałęsa. I dodaje, że byłoby to „fizycznie nie do wykonania”.

    Były prezydent podkreśla również, że nie ma nieślubnego dziecka. „O dziewczynie, dzieciach i kochaniu jako dżentelmen nie wiem, co napisać. Znałem dziewczynę, bardzo mi się podobała, ale ona miała chłopaka przed poznaniem mnie, za którego wyszła za mąż, ma swoje starsze od moich dzieci, a i chyba wnuki. Założyła rodzinę znacznie wcześniej, niż ja to zrobiłem. Widać nie była mi pisana” – chaotycznie pisze Wałęsa.

    A na koniec dodaje. „Widzisz, chłoptasiu, ja nigdy nie byłem w sądzie, nigdy nie miałem żadnej sprawy sądowej ani nie byłem przesłuchiwany, ani zatrzymany czy nawet legitymowany do 1970 roku. Po tej dacie spotykały mnie te zaszczyty, ale tylko w sprawach politycznych, nie innych” – podkreśla Lech Wałęsa.

    I stwierdza, że wszystko, co Zyzak nieprzychylnego o nim napisał, „jest wprost barbarzyńskim kłamstwem i wymysłem chorej fantazji”.

    24-letni Paweł Zyzak napisał w biograficznej książce o Lechu Wałęsie m.in., że były lider „Solidarności” i były prezydent współpracował z SB, a w czasach młodości miał nieślubne dziecko, „sikał do kropielnicy” i „był nożownikiem z kompleksem Edypa”.

  49. SĄSIEDZI O DAWNYM ZWIĄZKU BYŁEGO PREZYDENTA
    piątek 3 kwietnia 2009 14:28
    „Wałęsa do Wandy zakradał się wieczorem”
    http://www.dziennik.pl/polityka/article354173/Walesa_do_Wandy_zakradal_sie_wieczorem.html

    Lech Wałęsa miał nieślubne dziecko z ukochaną Wandą, a chłopczyk, gdy miał zaledwie cztery lata, utopił się. Takie rewelacje o przeszłości byłego prezydenta publikuje ”Gazeta Pomorska”. Powołuje się na świadków, którzy potwierdzają informacje, jakie znajdują się w książce Pawła Zyzaka ”Lech Wałęsa. Idea i historia”.

    Wczoraj „Gazeta Pomorska” zamieściła w internecie nagranie z relacji sąsiadów byłego prezydenta. Dziś w wersji drukowanej umieszcza kolejne relacje dawnych znajomych Wałęsy, którzy potwierdzają to, co napisał Paweł Zyzak, a czemu zaprzecza były prezydent.

    „W dzień Wałęsa spacerował po szosie w jedną i drugą stronę. Dopiero jak ciemno zaczęło się robić, to szedł do Wandy” – tak Leszek Śmiechowski opowiada o kulisach znajmości byłego prezydenta z jego ówczesną ukochaną. Dodaje, że wtedy była to zgrabna i szczupła dziewczyna, która mogła się podobać.

    >>> Cała wieś mówi o nieślubnym dziecku Wałęsy

    Wałęsa zakończył tę znajomość, gdy okazało się, że Wanda jest w ciąży. „On ją zostawił, gdy mu powiedziała, że jest w ciąży. Zrezygnował, no i z głowy” – podkreśla Śmichowski. Jego słowa potwierdza Zofia Sawicka. „Jak w ciążę zaszła, to mówiła, że z Leszkiem Wałęsą. Ona mi się wtedy zwierzyła” – podkreśla Sawicka.

    >>> Lech Wałęsa grozi wyprowadzką z Polski

    Dziecku Wanda dała na imię Grzegorz. Sąsiedzi wspominają, że był ładnym chłopcem. „Jeszcze w trumnie ładnie leżał, taki malowany był” – opowiada Maria Ośmiałowska.

    Chłopiec, gdy miał cztery lata, utopił się. „Dzieci zobaczyły wodę i chlapały się. Może ktoś go popchnął, może sam wpadł. Hania pani Podgórskiej przybiegła i powiedziała, że Grzesiu pływa. Pływał na buziulce, już nie żył” – relacjonuje Sawicka.

    >>> Wałęsa: Nie nasikałem do kropielnicy

    Wałęsa przyjechał na pogrzeb Grzesia. „Był na pogrzebie, później poszedł do Wandy, ale ona go odepchnęła. Potem już nie wrócił” – wspomina Halina Podgórska. Śmiechowski dodaje, że Wałęsa szedł kilanaście metrów za konduktem.

    >>> Wałęsa: Przebaczam bo są rekolekcje

  50. WAŁĘSA OD PRZODU I TYŁU
    Piotr Lisiewicz dla Niezalezna.pl, 03-04-2009 15:14

    http://www.niezalezna.pl/article/show/id/18987/articlePage/1

    Młody historyk Paweł Zyzak został bohaterem skandalu z powodu swojej pracy magisterskiej. Ale w Polsce był już kiedyś taki skandal. W 1939 roku inny młody historyk Karol Zbyszewski ukończył swoją pracę doktorską. Podobnie jak Zyzakowi zarzucono mu szarganie polskich świętości…..

    Praca magisterska młodego historyka Pawła Zyzaka, napisana w 20. roku III RP wyrasta na najgłośniejszą pracę magisterską w jej dziejach – w każdym razie spośród tych, które powstały. Gdy chodzi o popularność, mogłaby z nią tylko rywalizować praca, której nie napisał Aleksander Kwaśniewski.

    Tak się składa, że równo 60 lat wcześniej, w dwudziestym roku istnienia II RP swą pracę doktorską napisał inny młody historyk – Karol Zbyszewski. Zyzakowi i Zbyszewskiemu zarzucono to samo, czyli szarganie narodowych świętości poprzez ujawnianie – zdaniem krytyków słabo udokumentowanych – faktów na temat uznanych już za postacie historyczne polityków, w tym byłych głów państw.

    Różnice? Zbyszewski, genialny skądinąd felietonista, zmieszał z błotem – jak mu zarzucano – epokę dość odległą, bo czasy Stanisława Augusta Poniatowskiego (choć nie bez aluzji do współczesności). Zyzak też napisał o epoce minionej – PRL – ale bohater jego książki żyje.

    Książki różni też język. Zyzak pisze językiem naukowym, a powodem skandalu są fakty, które ujawnia. Treść. U Zbyszewskiego prowokowały nie tylko fakty, ale i język, jakim się posługiwał. Treść i forma. Dodajmy – w czasach sprzed Nieznalskiej i jej podobnych…..

  51. KOMENTARZ PIOTRA GURSZTYNA
    piątek 3 kwietnia 2009 11:17
    Polityka historyczna a la Platforma
    http://www.dziennik.pl/opinie/article353952/Polityka_historyczna_a_la_Platforma.html

    Tu szaleństwo przeradza się w skandal. Minister nauki, z zawodu wykładowca akademicka, prof. Barbara Kudrycka zapowiada wysłanie kontroli do najstarszego polskiego uniwersytetu. Kontrolerzy mają sprawdzić jakim prawem magister Paweł Zyzak został magistrem. Wygląda na to, że pomysł uzyskał akceptację najważniejszego obecnie magistra historii w kraju, czyli premiera Donalda Tuska.

  52. Kto ma dokumenty o młodym Wałęsie
    http://www.rp.pl/artykul/2,286515_Kto_ma_dokumenty__o_mlodym_Walesie.html
    Książka Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia” wywołała burzę. Szczególne emocje wzbudziły wątki obyczajowe dotyczące młodości legendarnego przywódcy „Solidarności”.
    Ale w ich tle pojawiły się też informacje o działalności Urzędu Ochrony Państwa wobec byłego prezydenta. Otóż Zyzak twierdzi, że na początku lat 90. funkcjonariusze UOP skonfiskowali dokumentację na temat Wałęsy z Państwowego Domu Młodzieży we Włocławku, gdzie pod koniec lat 50. miał mieszkać były prezydent. Czy UOP wykradł też dokumenty o Wałęsie z Państwowego Ośrodka Maszynowego w Łochocinie, w którym od 1961 r. pracował Wałęsa?
    – W Łochocinie wspomnienia o działalności funkcjonariuszy UOP są ciągle żywe, stąd część osób niechętnie wypowiada się pod nazwiskiem – mówi „Rz” Zyzak. – Rozmawiałem m.in. z byłym brygadzistą w POM, który na początku lat 90. pracował w tamtejszym dziale kadr. Był naocznym świadkiem działalności UOP.
    Milczanowski: to bzdury
    Czy rzeczywiście służby zajmowały się młodością Wałęsy? – To kompletne bzdury. Taka akcja UOP nie miała miejsca – mówi „Rz” Andrzej Milczanowski, na początku lat 90. szef UOP, a później minister spraw wewnętrznych.
    Do relacji przytoczonych przez Zyzaka sceptycznie podchodzi też Zbigniew Siemiątkowski, szef MSW za rządów SLD. – Nie zetknąłem się z żadnymi informacjami na ten temat – mówi „Rz”. – Gdyby było tak, jak to zostało opisane, byłoby to bardzo nieprofesjonalne. To nie w stylu służb.
    Zaginione materiały
    Odmiennego zdania jest Sławomir Cenckiewicz, współautor książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. – Na początku lat 90. UOP gromadził wszelkie materiały na temat Lecha Wałęsy. M.in. ukradł akta przywódcy „S” ze Stoczni Gdańskiej – mówi „Rz”. – Gromadzenie materiałów z czasów młodości Wałęsy wydaje się wręcz czymś naturalnym.
    Co w takim razie się z nimi stało? – Wiele dokumentów bezpowrotnie zaginęło – mówi Cenckiewicz i przytacza przykład dwukrotnego wypożyczenia przez Wałęsę teczki TW „Bolka” i zaginięcia części materiałów z niej. Sprawę ujawnił w 1996 r. Siemiątkowski.
    – Zrobiłem wtedy, co do mnie należało. Skoro prezydent zwrócił się do mnie o przekazanie jakichś akt, to zostały one przekazane. Kiedy wróciły, były opakowane i opatrzone napisem „otworzyć tylko na polecenie prezydenta”. Jestem służbistą, więc się zastosowałem – tłumaczy Milczanowski i dodaje, że śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.
    Jego zdaniem Cenckiewicz wybiera tylko fakty, które pasują do założonej przez niego tezy. Pracy Zyzaka nie chce komentować. – Ja się zawsze czułem żołnierzem Lecha Wałęsy. Prawie nikt w tym kraju nie wie o nim tyle co ja i proszę mi wierzyć, że to wspaniała postać – mówi „Rz” Milczanowski.
    Zyzak miał rację?
    „Gazeta Pomorska” ujawniła, że mieszkańcy Łochocina potwierdzają wiele informacji z książki Zyzaka. Chodzi m.in. o nieślubne dziecko byłego prezydenta. – Pamiętam jak dziś, spotkałyśmy się, a ona mówi: jestem w ciąży z Leszkiem – opowiada gazecie Zofia Sawicka, sąsiadka Wandy, matki dziecka Wałęsy. Według dziennika związek szybko się wtedy rozpadł, a chłopiec o imieniu Grzegorz utonął w wieku czterech lat. Nagrania z wypowiedziami świadków można obejrzeć w Internecie.
    – Cieszę się, że dziennikarze postanowili sprawdzić podane przeze mnie informacje. Pojawiły się przecież krzywdzące opinie, że zawarte w książce anonimowe wypowiedzi mieszkańców zmyśliłem – mówi Zyzak.

  53. Ludzie mówią: Lechu, nie kłam
    http://www.express.bydgoski.pl/look/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=2&NrIssue=1174&NrSection=80&NrArticle=133747&IdTag=831
    W głośnej książce Pawła Zyzaka o Wałęsie bardziej bulwersujące od rozdziałów mówiących o agenturalnej działalności byłego prezydenta zdają się być wyciągane brudy z jego młodości. Nie podając pełnych personaliów swoich rozmówców autor naraził się na oczywisty zarzut, że… ich wymyślił. Postanowiliśmy pójść śladem Zyzaka.
    …- Na tabliczce przymocowanej do krzyżyka było napisane: „Grzegorz Wałęsa, żył lat 4”. Potem, gdy już Wanda wyjechała do Lublina z mężem, krzyż i tabliczka zginęły – wspomina Leszek Śmichowski, który opiekuje się grobem dziecka…

    – Wałęsa podszedł do kropielnicy, wyjął… kranik i nasikał do święconej wody. No, nie da się ukryć, tak było. Mogę mu to w oczy powiedzieć – zapewnia Józef Krysztoforski.

  54. „Kłamstwo wałęsowskie”
    http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090404&id=my51.txt

    Histeria, jaką rozpętano w kontekście książki Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie, osiągnęła poziom wręcz niewyobrażalny. Chyba jeszcze nigdy w historii praca magisterska dwudziestoczterolatka nie zdobyła tak wielkiego rozgłosu. Wydaje się jednak, że świeżo upieczony magister Uniwersytetu Jagiellońskiego nie zawdzięcza tej „sławy” jedynie swojemu wysiłkowi. O wiele większą rolę odegrał fakt, iż od kilku miesięcy pracuje on (w zastępstwie) przy kserografie w oddziale krakowskim IPN. Można śmiało stwierdzić, że dla nagłośnienia jego publikacji większe znaczenie miałby nawet fakt jego zatrudnienia w IPN jako sprzątacza, niż gdyby pan Zyzak był np. profesorem jakiegoś uniwersytetu. Kiedy śledzi się bowiem większość publikacji medialnych, to świetnie widać, jak dokonano wręcz karkołomnej ekwilibrystyki, aby obciążyć IPN wspomnianą książką. I nic się nie liczy: ani fakt, że obrona magisterium dokonała się na UJ; ani to, że książkę opublikowało prywatne wydawnictwo; a IPN nie wydał grosza na jej powstanie. Liczy się tylko to, że „IPN atakuje Wałęsę”. Ekwilibrystyka ta jest jednak szyta tak grubymi nićmi, że nawet niektóre co bardziej rozsądne postaci z lewej części sceny politycznej przyjęły ten fakt z niesmakiem. Niedługo bowiem dojdziemy do sytuacji, że odpowiedzialność rządu w Warszawie będzie sięgać tego, co głoszą ludzie obsługujący ksero w krakowskim urzędzie wojewódzkim. Analogia wcale nie jest przesadzona.

    Zdyskredytować IPN
    W całej rozpętanej histerii padł nawet wniosek, aby IPN zlikwidować lub odebrać mu fundusze. Oczywiście tego typu pomysł ma bardzo dalekie konsekwencje. Pamiętajmy, że praca magisterska Zyzaka powstała na Uniwersytecie Jagiellońskim. Uniwersytet ten jest, tak jak IPN, utrzymywany ze środków państwowych. Logika wskazuje, że UJ jest po tysiąckroć bardziej odpowiedzialny za wspomnianą publikację niż IPN. Niechybnie należałoby zatem odebrać środki finansowe uniwersytetowi, zażądać dymisji rektora, a może nawet zlikwidować sześćsetletnią uczelnię. Tego typu pomysł byłby słusznie okrzyknięty zamachem na naukę, na jej wolność. Wszak z publikacjami naukowymi czy paranaukowymi można dyskutować (często nawet jest to moralnym obowiązkiem publicystów i naukowców), nie można jednak likwidować uniwersyteckich katedr z pozycji państwowych urzędów. Przeszlibyśmy bowiem w szybkim tempie do skojarzeń z czasami totalitarnymi. Ale pamiętajmy, że zgiełk polityczno-medialny, z którym mamy dziś do czynienia, również ma taki wymiar i może się dla nas źle skończyć.
    Wydaje się, że histeria w związku z książką Zyzaka jest wielu potrzebna, by zagłuszyć rzeczową dyskusję nad książką Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Już od dawna bowiem nikt nie odnosi się do przedstawionych przez wspomnianych historyków tez i dokumentów. Mamy jedynie do czynienia ze stekiem wielorakich inwektyw. Wrzucenie obu książek w jeden worek propagandowy doskonale umożliwia zdyskredytowanie pracy historyków IPN. Dlatego gdyby magister Zyzak nie pracował w IPN, choćby w charakterze sprzątacza, najprawdopodobniej znaleziono by jakieś powiązania rodzinne łączące go z tą instytucją (np. że ma ciotkę pracującą w IPN-owskiej szatni). Inaczej trudno byłoby osiągnąć propagandowy cel…..

  55. Wałęsa: Ryknąłem z bezsilności i bezradności
    http://polskatimes.pl/fakty/101656,walesa-ryknalem-z-bezsilnosci-i-bezradnosci,id,t.html
    rozmawia Barbara Szczepuła
    2009-04-04 09:45:57, aktualizacja: 2009-04-04 09:52:44
    Z Lechem Wałęsą rozmawia Barbara Szczepuła
    Bardzo nerwowo zareagował Pan na książkę Pawła Zyzaka?
    Może rzeczywiście nerwowo, ale żyję jak na wulkanie, bo wiem, że każdego dnia rano, gdy się obudzę, mogę usłyszeć jakieś rewelacje na swój temat. Już dawno przewidywałem, że po Cenckiewiczu i Gontarczyku przyjdą inni, tacy, którzy zorientowali się, iż na Wałęsie można zyskać sławę i pieniądze. Gdybym nie zareagował, jutro kolejny pseudohistoryk mógłby wyskoczyć z kolejnymi wyssanymi z palca newsami. A może ktoś napisze, że ja wywołałem drugą wojnę światową? Stąd moja reakcja. Doszedł do tego jeszcze atak na księdza Jankowskiego, który okropnie mnie rozsierdził.

    Osoba publiczna powinna być przygotowana na ataki, nawet nieprawdziwe.
    Gdyby nieprawdziwe były detale, to bym machnął ręką. Ale w książce tej nie ma słowa prawdy. Jest natomiast nagromadzenie półprawd i bzdur. O dziecku nieślubnym nawet nie będę mówić. I za to ten facet otrzymał tytuł magistra na uniwersytecie!

    Piotr Gontarczyk, jeden z autorów książki „Lech Wałęsa a SB”, skrytykował książkę Zyzaka.
    Niech pani pomyśli, dlaczego on tak teraz mówi.

    No, dlaczego?
    Podpuścili łebka i teraz błyszczą na jego tle. Mogą mu wytykać błędy i dawać do zrozumienia, że ich książka jest prawdziwa i rzetelna, bo oparta na dokumentach.

    Mówi Pan „ich”, mając na myśli zapewne Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza. Ale książkę Zyzaka skrytykował tylko Gontarczyk.
    Mówię o ich książce i rzeczywiście przyznaję, że jest trochę sprytniej zrobiona. Powybierali jakieś elementy mojego życiorysu, może nawet niektóre prawdziwe, może jakiś esbek coś napisał, może nawet ze mnie coś wyciągnął, i poskładali to w całość, zrobili portret, który im pasował, w którym wszystkie elementy pasowały do całości, ale ten portret mało ma wspólnego z prawdą. To dla nich nieistotne, że przecież nigdzie nie ma mojego podpisu, mojej zgody na współpracę. ….

    Walczył Pan o wolność słowa, a teraz chce Pan historykom zamknąć usta.
    Powtarzam: wolność to odpowiedzialność. Może pani powiedzieć – pozostaje sąd. O nie, moja pani, tylko nie to. Już cztery lata prawuję się z Krzysztofem Wyszkowskim. Wyszkowski na każdej kolejnej rozprawie opowiada nowe bzdury, jeszcze bardziej mnie opluwa, media się rozpisują, gawiedź się bawi, sąd wyznacza następny termin, a czas leci i sprawa nie posuwa się do przodu. Co ja mam robić? Jestem oskarżany, opluwany i całkiem bezradny. Dlatego ryknąłem. Z tej bezradności właśnie. Ile można się tak nade mną znęcać? Jest jakaś granica ludzkiej odporności. Zwracałem się jeszcze do Zbigniewa Ziobry, gdy był prokuratorem generalnym, by coś z tym zrobił.

  56. Rzecznik Kudryckiej doradcą Instytutu Wałęsy
    http://www.rp.pl/artykul/2,286662_Rzecznik_Kudryckiej_doradca_Walesy.html

    Bartosz Loba, rzecznik prasowy minister nauki i szkolnictwa wyższego, od wielu lat jest związany z Fundacją Instytut Lecha Wałęsy

    Gdy minister Barbara Kudrycka po zamieszaniu wokół najnowszej biografii Lecha Wałęsy autorstwa młodego historyka Pawła Zyzaka zdecydowała o nadzwyczajnej kontroli na Uniwersytecie Jagiellońskim, jej rzecznik Bartosz Loba mówił: – Chodzi o jakość kształcenia na tym wydziale. Minister uznała, że należy ją sprawdzić po wypowiedziach historyków. Twierdzą oni, że książka Zyzaka pełna jest karygodnych błędów metodologicznych – tłumaczył.
    – Pan Loba przez swoją biografię jest jednoznacznie zainteresowany w dbaniu o dobry wizerunek Lecha Wałęsy. Zabieranie głosu w tej sprawie jest wątpliwe z etycznego punktu widzenia – mówi „Rz” historyk Antoni Dudek, jeden z sygnatariuszy „Listu w obronie wolności słowa i swobody badań historycznych”, w którym kilkudziesięciu intelektualistów krytykuje decyzje min. Kudryckiej.
    Kim jest Bartosz Loba? Do dziś jego nazwisko figuruje na oficjalnej stronie instytutu powołanego do życia przez Lecha Wałęsę. Loba jest wymieniony w składzie zespołu fundacji jako Doradca Prezesa ds. Mediów i PR. Każdy internauta może wysłać mu wiadomość na instytutowy adres: Bartosz.Loba@ilw.org.pl.
    Loba pomagał też Lechowi Wałęsie w pisaniu biograficznych książek. Wraz z prezesem instytutu Piotrem Gulczyńskim pracował nad wydaną w 2007 roku książką „Moja III RP. Straciłem cierpliwość”. Na blisko 200 stronach były prezydent dzieli się swoimi przemyśleniami na temat ostatniego 20 lecia. We wstępie do wydanej w 2008 r. autobiografii Wałęsy „Droga do prawdy” Loba pisał, że żałuje, iż nie udało się w książce zamieścić wypowiedzi wszystkich osób, do których zwracali się redaktorzy książki. „Dopiero wtedy udałoby się ukazać pełniejszą historię życia Lecha Wałęsy, a zarazem dzieje Narodu w ostatnich kilkudziesięciu latach. Wówczas łatwiej byłoby zrozumieć, dlaczego ‚każdy z nas jest Wałęsą’”.
    – Nigdy nie ukrywałem swych kontaktów z Instytutem Lecha Wałęsy. Przez wiele lat byłem wolontariuszem, potem dyrektorem biura Instytutu. Ostatni raz zatrudniony byłem tam w 2005 roku. Obecnie od czasu do czasu jestem społecznym doradcą ILW – wyjaśnia Bartosz Loba. Odrzuca oskarżenie o konflikt interesów. – W sprawie pracy magisterskiej pana Zyzaka wypowiadałem się jako rzecznik minister Kudryckiej, nie w swoim własnym – mówi „Rz”. – Mój stosunek do pana prezydenta Wałęsy nie ma tu żadnego znaczenia, bo podobnie informowałbym w przypadku każdej innej pracy magisterskiej – dodaje.
    Antoni Dudek uważa, że sprawę należy wyjaśnić. – Warto by było teraz postawić pytanie czy pan Loba nie inspirował pani minister Kudryckiej do podjęcia takiego działania – zastanawia się historyk.
    – Aboslutnie nie – odpiera zarzuty Loba. – Jako rzecznik jestem od wykonywania poleceń ministra, a nie inspirowania do podejmowania decyzji. To była osobista decyzja pani minister, o której zostałem powiadomiony w celu poinformowania opinii publicznej. Tego samego dnia pani minister zleciła kontrolę – tym razem już z ministerstwa – w jednej z niepublicznych uczelni lubelskich, gdzie studenci zgłosili niedopełnianie obowiązków dydaktycznych.
    W sobotę minister Kudrycka wycofała się z decyzji o nadzwyczajnej kontroli na UJ. Jak poinformował nas jej rzecznik, ma to związek z „z działaniami naprawczymi podjętymi przez Uniwersytet Jagielloński”. – W poniedziałek skieruję do przewodniczącego PKA pismo z prośbą o odstąpienie od rozpoznania mojego poprzedniego wniosku – zapowiedziała minister Kudrycka.
    „Rz” Online

  57. Jest szum, bo napisano nie tak jak „trzeba” o Wałęsie
    http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20090404&id=po52.txt

    Z prof. Andrzejem Nowakiem, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika „Arcana”, promotorem pracy magisterskiej Pawła Zyzaka, rozmawia Marcin Austyn

    Zna Pan doskonale zawartość książki Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa – idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy ‚Solidarności’ do 1988 roku”. Spodziewał się Pan, że ta publikacja spowoduje aż tak wielkie poruszenie?
    – Nie, jest ono chyba bezprecedensowe.

    Szum jest spowodowany tym, że napisano nie tak jak trzeba o Lechu Wałęsie, czy może wykorzystano fakt, że Zyzak pracował w Instytucie Pamięci Narodowej?
    – Nie potrafię wymierzyć proporcji pomiędzy jedną a drugą intencją. Z całą pewnością jednak nie chodzi tu o poziom merytoryczny czy o metodologię pracy, a jest to sprawa, w kwestii której wypowiadają się urzędnicy państwowi, co uważam za jeden z największych skandali w historii Polski po 1989 roku. Jest to rzecz niebywała, kiedy premier, minister edukacji, marszałkowie Sejmu wypowiadają się na temat metodologii konkretnej dyscypliny naukowej, nie powołując się przy tym na ekspertyzy wykonane na ich zamówienie. Gdyby powstała taka ekspertyza historyków zawodowych, wtedy mógłbym z nią dyskutować lub uznać jej rację. Natomiast kiedy profesor entomologii albo profesor prawa zabiera głos w sprawie metodologii prowadzenia badań historycznych, i to wyłącznie na podstawie artykułów prasowych, to już jest rzecz niemieszcząca się w żadnych standardach demokratycznego państwa prawa.

    Krytycy mówią o błędach warsztatowych Zyzaka.
    – Praca nie była pozbawiona pewnych usterek i o nich pisał zarówno jej recenzent pan dr hab. Zdzisław Zblewski, jak i ja jako promotor.
    Usterki te w zestawieniu z gigantycznym, niespotykanym wręcz nakładem pracy, także pracą interpretacyjną wykonaną przez magistranta, nie mogły w najmniejszym stopniu przeważyć oceny, która w przypadku obu recenzji była bardzo dobra. Takich prac, na tak wysokim poziomie badawczego efektu (mamy w niej ok. 1000 źródeł, w tym 54 relacji i dziesiątki dokumentów archiwalnych) się nie spotyka. Zatem kilka błędów, które w obu recenzjach zostały dostrzeżone, nie można uznać za dyskwalifikujące.

    Jak Pan ocenia posłużenie się źródłami anonimowymi…?
    – Jak już wspomniałem, obok kilkuset innych źródeł, głównie publikowanych, a częściowo także dokumentów archiwalnych, pan mgr Zyzak uzupełnił swoją pracę o 54 relacje świadków, którzy na różnych etapach życia zetknęli się z Lechem Wałęsą. Wśród tych relacji 13 pozostało anonimowych. Ich autorzy nie chcieli, by ich nazwiska zostały podane do wiadomości publicznej ze względu na zastraszenie, jakiemu podlegali w okresie rządów prezydenta Wałęsy, kiedy Urząd Ochrony Państwa przyjeżdżał w tamte strony i – tak to pamiętają świadkowie – miał zabierać stamtąd dokumentację dotyczącą dzieciństwa Lecha Wałęsy. Zgodnie z moją sugestią autor w tych warunkach zrobił wszystko, co można było – podał dokładnie daty i miejsce pozyskania relacji, jak i imiona tych osób.
    Trzeba tu dodać, że te relacje nie są już anonimowe, choć dla mnie takimi nigdy nie były, ponieważ pan Zyzak udostępnił mi nagrania, a więc mogłem skonfrontować ich zawartość i upewnić się, że nie są to wytwory fantazji autora pracy. Jednak świadkowie, za co jestem im bardzo wdzięczny, zdecydowali się wystąpić pod własnym nazwiskiem, pokazać twarz i ujawnili się w „Gazecie Pomorskiej”, wzięli też udział w nagraniach materiałów filmowych. Wszystkie te rzeczy napisane przez pana Zyzaka zostały potwierdzone nie tylko przez osoby, z którymi rozmawiał, ale i inne, do których wówczas nie udało mu się dotrzeć. W ten sposób dokonany został pewien przełom polegający na pozyskaniu świadectw dokumentujących najmniej znany okres w życiu Lecha Wałęsy, a mianowicie jego dzieciństwa i młodości. I to, wydaje mi się, jest zasadniczym celem historyka – odkrywanie nowych źródeł, weryfikowanie ich i poddawanie ich publicznej debacie, by w ten sposób posunąć do przodu naszą wiedzę o przeszłości.
    Media mocno skoncentrowały się na wątku pozamałżeńskiego dziecka b. prezydenta…
    – Pan Zyzak, pytając o tę sprawę i dopuszczając tu głosy świadków, stawia pytanie fundamentalne: dlaczego młody Lech Wałęsa tak nagle zdecydował się na opuszczenie swoich rodzinnych stron i ruszył do Gdańska?
    To przecież jest sprawa kluczowa w biografii politycznej Lecha Wałęsy – dlaczego człowiek, który stał się przywódcą „Solidarności” i odegrał tak wielką rolę w historii Polski, znalazł się w Gdańsku? Przecież bez tego nie byłoby Lecha Wałęsy, jakiego znamy.
    Jedyną hipotezą, jaką w tej chwili możemy tu postawić, jest ta, którą sformułował pan Zyzak, iż powodem wyjazdu najprawdopodobniej był swego rodzaju skandal, jaki wybuchł, kiedy zmarło 4-letnie dziecko, którego ojcostwo mieszkańcy wsi przypisywali Lechowi Wałęsie. Grób tego dziecka jest udokumentowany w książce, są tam też relacje osób, które były na tym pogrzebie i widziały reakcję Lecha Wałęsy…
    W mojej ocenie, bardzo ważnym elementem dochodzenia do prawdy jest ustalenie, dlaczego Wałęsa ruszył do Gdańska – albo chcemy się tego dowiedzieć, albo nie – na tym polega dylemat historyka.

    Sądzi Pan, że gdyby krytycy publikacji przeczytali ją w całości, inaczej podchodziliby do sprawy?
    – Każda uczciwa osoba na pewno tak. Niestety, mam wątpliwości, czy wszystkie osoby wypowiadające się w tej sprawie przeczytały książkę. Spodziewam się, że 99 proc. z nich nawet nie miało jej w ręku i niestety bardzo duża część tych osób nie podchodzi w sposób uczciwy do krytyki pracy historycznej.
    Skandaliczna i kompromitująca wszelkie standardy dziennikarstwa cywilizowanego jest tu postawa Tomasza Lisa, który w „Rzeczpospolitej” wyraził opinię, iż sięgnięcie do tej książki jest absolutnie niepotrzebne, by wydać na nią wyrok potępiający. Tego rodzaju stwierdzenie jest nie do obrony.

    Sławomir Cenckiewicz uznał tę pracę za ciekawą, ale zawierającą pewne błędy…
    – Wymowa tej recenzji jest taka, że praca zawiera błędy, ale przeważają w niej zdecydowanie elementy pozytywne, czyli duża porcja nowej wiedzy, nowych wiadomości na temat Lecha Wałęsy, których nie można znaleźć w żadnych innych istniejących opracowaniach. Z taką opinią oczywiście się zgadzam.

    Mając doświadczenie ostatnich dni, zdecydowałby się Pan jeszcze raz opublikować tę pracę?
    – Nie mam wątpliwości, że tak. To jest mój elementarny obowiązek jako historyka.

    Dziękuję za rozmowę.

  58. http://blog.rp.pl/blog/2009/04/05/dominik-zdort-pani-minister-ktora-podpalila-uniwersytet/
    Dominik Zdort: Pani minister, która podpaliła uniwersytet
    Barbara Kudrycka chciała się wykazać słuchem doskonałym. Minister nauki i szkolnictwa wyższego po wydaniu książki Pawła Zyzaka wsłuchała się w ton głosu Donalda Tuska miotającego słowa oburzenia na wszystkie strony świata. I natychmiast postanowiła ukarać ludzi odpowiedzialnych za to “straszne przestępstwo”, jakim było napisanie i obrona pracy magisterskiej przez Zyzaka. W miniony czwartek zleciła Państwowej Komisji Akredytacyjnej kontrolę na jednej z najszacowniejszych polskich uczelni – Uniwersytecie Jagiellońskim.

    Na coś takiego nie pozwoliło sobie w czasie swoich rządów nawet Prawo i Sprawiedliwość, choć stale było w ostrym konflikcie ze środowiskami naukowymi. Jarosław Kaczyński krytykował niektórych polskich intelektualistów, ale wolał działać zgodnie z zaleceniem Jacka Kuronia, który radził kiedyś: “nie palcie komitetów, zakładajcie własne”. Szef PiS w kampanii wyborczej zapowiadał utworzenie nowego uniwersytetu, który miał “wskazywać drogi nie tylko w sferze intelektualnej, ale także w sferze moralnej”. Ten pomysł zresztą też wywołał powszechne oburzenie w naukowym salonie.

    Minister Kudrycka posunęła się dużo dalej. Postanowiła “spalić” krakowską Jagiellonkę tylko po to, aby przy okazji mogła spłonąć jedna praca magisterska na Wydziale Historii. A to musiało oburzyć nawet najbardziej przychylnych rządowi Tuska profesorów. W mediach zaroiło się od wypowiedzi znanych naukowców, którzy zastrzegali wprawdzie, że brzydzą się pracą Zyzaka (choć jej nie czytali), ale zaraz twardo dodawali: wara rządowi od uniwersytetów!

    W sobotę Tusk oznajmił, że kategorycznie zażądał od minister nauki wycofania wniosku o kontrolę na krakowskiej uczelni. Jej polecenie nazwał zaś nadgorliwością. Nie wiemy, czy premier tylko dba o przychylność profesury dla PO, czy też zrozumiał, dlaczego nadgorliwość Kudryckiej była naganna?

    A to jest proste: teraz autorzy prac magisterskich i doktorskich, a także ich promotorzy, zanim wybiorą temat pracy, trzy razy się zastanowią, czy odpowiada on poglądom rządzących i czy nie zaszkodzą swojej uczelni.

    Jeśli więc to nie Donald Tusk zlecił swojej podwładnej kontrolę na uniwersytecie, jeśli premier chce pokazać, że rzeczywiście uważa jej decyzję za błąd i nie chce zamknąć ust niepokornym naukowcom, powinien natychmiast podziękować pani minister za współpracę. Krzywda, jaką uczyniła nauce, będzie bardzo trudna do zapomnienia.

  59. http://www.rp.pl/artykul/2,287088_Pozew_w_obronie_Walesy_ma_marne_szanse.html

    Marek Domagalski 05-04-2009, ostatnia aktualizacja 06-04-2009 01:09
    Adwokat, który zażądał od wydawnictwa przeprosin za naruszenie swoich dóbr osobistych: pamięci i szacunku dla Lecha Wałęsy, nie ma co liczyć na wygraną
    Krakowski adwokat Ryszard Rydiger złożył pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko wydawnictwu Arcana, które wydało książkę Pawła Zyzaka “Lech Wałęsa. Idea i historia”.
    – Złożyłem go, bo książka obraża moje dobra osobiste, czyli pamięć o symbolu, którym jest dla mnie Lech Wałęsa, przywódca ruchu “Solidarności”, lider niosący wiarę, symbol Polski demokratycznej i niepodległej – wyjaśnił.
    Każdy broni się sam
    – Trudno przesądzić, czy powód jest tak mocno emocjonalnie związany z Lechem Wałęsą, że chciał wykonać jakiś gest w jego obronie, czy może chodzi o robienie publicity. To drugie jest kategorycznie zabronione adwokatowi, a to pierwsze też jest zachowaniem dość kontrowersyjnym – wskazuje adwokat Jacek Kondracki.
    Taki gest nie wyręczy Wałęsy, który tylko sam może wytoczyć sprawę cywilną (o ochronę dóbr osobistych), ale i karną – o zniesławienie.
    Zasadą prawa cywilnego jest bowiem, że każdy broni się sam. Są od tego nieliczne wyjątki: rodzice występują w imieniu dzieci, prokurator może wytoczyć sprawę (także cywilną) w imieniu osoby, która sama sobie z jakichś przyczyn (np. choroby czy niedołęstwa) nie radzi. Ale oni tylko reprezentują osoby, których dobra naruszono.
    Nawet przygotowywana ustawa o pozwach zbiorowych niczego tu nie zmieni, poza tym, że grupa ludzi w jednym procesie będzie mogła dochodzić podobnych żądań, ale wciąż w swoich sprawach.

  60. SYLWETKA AUTORA KSIĄŻKI O WAŁĘSIE
    niedziela 5 kwietnia 2009 09:09
    Historia oralna Pawła Zyzaka

    http://www.dziennik.pl/opinie/article354545/Historia_oralna_Pawla_Zyzaka.html
    Debiut Zyzaka to artykuł „Czy diabeł jeździ na Woodstock?”. W 2003 roku 18-letni Paweł demaskuje Owsiaka. Pojawia się na Przystanku Woodstock przebrany za punka. Obraz moralnej zgnilizny przerasta jego oczekiwania. Oprócz punków i lewaków odkrywa też morderczych krysznitów.

    Kraków, ulica Szewska, środa wieczór. W piwnicy pod knajpą Moliere 70 osób, głowa przy głowie, słucha młodego człowieka w granatowym garniturze. Ścisk. Duszno. Pod ceglanym sklepieniem słuchacze wyglądają jak pierwsi chrześcijanie: skupieni, spoceni, milczący, przejęci walką ze Złem. Zło jest blisko – kilkanaście metrów od restauracji Moliere, w redakcji lokalnej „Wyborczej”, w TVN, w rządzie i u czerwonych. Ale w piwnicy, na zebraniu klubu „Gazety Polskiej”, sami swoi. W korytarzu dym z papierosów, gorąco od silnych świateł. Spotkanie z Pawłem Zyzakiem, promocję książki „Lech Wałęsa – idea i historia” kręcą trzy telewizje. Dziennikarka z TVN na wszelki wypadek chowa mikrofon z logo stacji…………….
    Po spotkaniu klubu „Gazety Polskiej” rozmawiam z 24-letnim historykiem. W koszuli za dużej o dwa numery nie traci rezonu. Odbiera komórkę: rodzice właśnie oglądają telewizję. Wszyscy na okrągło o Zyzaku. „Książka? Nie stawiałem sobie żadnych barier. Nie żyjemy w totalitaryzmie, nie ma cenzury” – prycha. Spacerujemy, a on mówi o przepaści między oligarchią i biednymi ludźmi. O betonowym pośle PiS: że to liberał, popierał podatek liniowy.

    Żałuje, że urodził się trochę za późno. Bo ludziom z Sierpnia, z Powstania, zawsze o coś chodziło. O sprawę. O prawdę. O wartości.

    Ma pan ulubioną książkę? Jakiś bohater kręcił pana w podstawówce? – pytam. „Bo ja wiem? W szkole zawsze czytałem lektury… Okej, „.

    A w „Kamieniach” Pawła Zyzaka kręci ideowość, pryncypializm i odwaga młodego pokolenia, które, gdyby nie komunizm, stanowiłoby późniejsze elity. Co zrobi, jeśli go wyleją z IPN? Schodzimy z wysokiego C. Zyzak się usztywnia: „To sprawa poufna między mną a pracodawcą”.

  61. Życiński: Ataki na Wałęsę to tradycja 68 roku

    http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6468536,Zycinski__Ataki_na_Walese_to_tradycja_68_roku.html
    Manipulowany tłum, który ochoczo krzyczał, by uwolnić Barabasza mordercę, a ukrzyżować Jezusa, ma swój odpowiednik w tłumie krzyczącym pod adresem Wałęsy: „Wyjeżdżaj i znikaj!” – tak abp Józef Życiński określił zachowanie uczestników spotkania z Pawłem Zyzakiem, autorem kontrowersyjnej książki o przywódcy „S”.
    W czasie autorskiego spotkania Zyzaka w krakowskim klubie „Gazety Polskiej” uczestnicy krzyczeli pod adresem Wałęsy, by wyemigrował z Polski (wcześniej b. prezydent sam stwierdził, że wyjedzie z kraju, bo jest zmęczony kolejnymi atakami na swoją osobę).

    – Moje pokolenie już to przeżywało w 1968 roku. Aktyw partyjny krzyczał wtedy: „Wyjeżdżajcie, znikajcie!” – mówił wczoraj metropolita lubelski podczas mszy św., którą odprawiał w lubelskiej archikatedrze. – Określanie, kto w Polsce jest prawdziwym Polakiem, to najsmutniejsza tradycja naszych dziejów, za którą należy się wstydzić.

    Książkę Zyzaka, w której autor napisał, że Wałęsa jako dziecko „sikał do kropielnicy” i był „nożownikiem z kompleksem Edypa” oraz że miał nieślubne dziecko, metropolita określił jako „pomawiającą Lecha Wałęsę”.

    Źródło: Gazeta Wyborcza

  62. ABP ŻYCIŃSKI PRZECIW KLUBOWI „GP”
    ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, 05-04-2009 21:44

    http://www.niezalezna.pl/article/show/id/19114

    Nie ma już święta katolickiego, którego arcybiskup lubelski nie wykorzystałby do personalnych porachunków z politycznymi przeciwnikami. Tym razem, przemawiając w Niedzielę Palmową do młodzieży zgromadzonej w katedrze, zaatakował Klub Gazety Polskiej w Krakowie.
    Jak tuba powtórzyła to za nim Katolicka Agencja Informacyjna, której ów arcybiskup jest szefem rady programowej. Oczywiście zgodnie z cenzorskimi zaleceniami w Dzienniku Internetowym KAI nie wymieniono nazwy tygodnika, tak jak za czasów PRL nie wymieniano tytułów bezdebitowej „bibuły”.

    Aż strach pomysleć, kogo i jakimi metodami TW o ps. „Filozof”, przekształcając po raz kolejny ambonę w prywatna mównicę polityczną, zaatakuje w Wielki Czwartek i Wielki Piątek. Strzelając w ciemno, przypuszczam, że Janusza Kurtykę, Sławomira Cenckiewicza, Bronisława Wildsteina, ks. Waldemara Chrostowskiego oraz Pawła Zyzaka i jego promotora prof. Andrzeja Nowaka, a także cały Wydział Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Może także ks. prof. Jana Szczepaniaka i ks. prof. Jacka Urbana, historyków z Papieskiej Akademii Teologicznej i członków kościelnej komisji, którzy podpisali sie pod list w obronie prezesa IPN.

    Coś mi się jednak wydaje, że przede wszystkim św. Piotra, za to, że zamiast iść w zaparte, przyznał się, oraz Czterech Ewangelistów, którzy – łamiąc zasady swojej korporacji – niepotrzebnie o tym wszystkim napisali.

    Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski http://www.isakowicz.pl

    WSPOMNIANA PRZEZ KS. ISAKOWICZA-ZALESKIEGO DEPESZA KATOLICKIEJ AGENCJI INFORMACYJNEJ:

    O wzorcach godnych i niegodnych naśladowania mówił 5 kwietnia abp Józef Życiński uczestnikom Mszy św. w archikatedrze lubelskiej na zakończenie diecezjalnych obchodów Światowego Dnia Młodzieży. Jako zachowanie niegodne wskazał niedawne spotkanie w klubie jednej z ogólnopolskich gazet, podczas którego jego uczestnicy zachęcali Lecha Wałęsę do opuszczenia Polski.

    – Światowy Dzień Młodzieży jest okazją do refleksji, jaka będzie wasza wizja życia, kogo chcecie naśladować z tych osób, które pojawiały się w kręgu Jezusa – mówił metropolita. Jako ewangeliczny przykład podał „anonimowe i dyskretne wolontariuszki z Golgoty”, czyli kobiety, które przygotowywały napój łagodzący ból skazańców. – Te dyskretne kobiety znalazły się tam, gdzie rozwścieczony tłum wołał „na krzyż z Nim”. Abp Życiński podkreślił, że wśród otaczających Jezusa osób można spotkać także postawy negatywne. – Piłat uważany jest za wzór konformisty, który mógł uwolnić Chrystusa, ale chcąc zadowolić tłum, skazał Go. Czy tobie czasem nie zdarza się wykonywać piłatowych gestów, czy dla konformizmu i świętego spokoju nie milkniesz tam, gdzie powinieneś krzyczeć, a z powodu braku twojego krzyku ktoś inny cierpi i to boleśnie? – pytał.

    „W katolickim kraju, gdzie Chrystus uczy nas szacunku dla człowieka, podobne ‚piłatowe’ gesty obojętności, niezwracania uwagi na czyjeś cierpienie, są czymś bardzo bolesnym” – powiedział abp Życiński. Metropolita wspomniał także o postawie „manipulowanego tłumu, który w swoistym referendum krzyczał, by uwolnić Barabasza”. Z zachowaniem tym porównał niedawne spotkanie „klubu gazety, która nosi podniosłe, patetyczno-patriotyczne imię”, kiedy to uczestnicy spotkania zaczęli wznosić okrzyki „wyjeżdżaj”, „opuszczaj”, adresowane do byłego prezydenta, Lecha Wałęsy. – Moje pokolenie już raz to przerabiało, w 1968 roku. Wtedy aktyw partyjny wołał „wyjeżdżajcie”, „znikajcie” w stosunku do tych profesorów, twórców polskiej kultury, którzy mieli w rodzinie kogoś pochodzenia żydowskiego – przypomniał abp Życiński.

    mj / Lublin

  63. Dodusić wrogów przed burzą
    http://www.rp.pl/artykul/2,287113_Skwiecinski__Dodusic__wrogow__przed_burza_.html

    Piotr Skwieciński , raf 06-04-2009, ostatnia aktualizacja 06-04-2009 07:16
    Jak to się stało, że książka początkującego historyka Pawła Zyzaka wywołała tak masową histerię – analizuje publicysta

    Zbliża się czas działania
    Bez naszkicowanego powyżej kontekstu nie sposób nawet się zbliżyć do zrozumienia, w jaki sposób książka 24-letniego początkującego historyka wydana przez niszowe wydawnictwo w nakładzie 3 tysięcy egzemplarzy mogła tak rozpalić masową histerię. Histerię, w której rozpętywaniu i podtrzymywaniu współdziałały Platforma Obywatelska i „Gazeta Wyborcza”.
    Histerii, w której rząd posunął się do bezprecedensowej akcji minister Barbary Kudryckiej. Akcji zdezawuowanej przez premiera po 24 godzinach, kiedy stało się jasne, że w tej jednej kwestii większość mediów nie przychyla się do linii „GW”. Gazety, której wolność nauki zawsze leżała na sercu, a która w tej sprawie ograniczyła się do jednego krótkiego krytycznego komentarzyka.

    Rozpętywanie tej bezprecedensowej histerii nosiło znamiona zorganizowanej akcji. Do tej pory „Wyborcza” opublikowała kilkadziesiąt – większych i mniejszych – tekstów na temat książki lub ze sprawą książki związanych.
    Książkę (oczywiście jako całkowicie niewiarygodną) i jej autora (jako agenta sił pisowskiej ciemności) przedstawiono już w obszernym materiale 21 marca. Jednak rozmach kampanii nadał w dniu następnym Mirosław Czech (były sekretarz generalny Unii Wolności). Oprócz insynuacji – jak choćby stwierdzenie, że podobni Zyzakowi „są gorsi od bezpieki” (dokładnie tak!) – artykuł Czecha zawiera też tezę już jednoznacznie wskazującą cel kampanii – „pojawienie się książki Arcanów jest logicznym zwieńczeniem przepisywania historii Polski od nowa, jak o misji IPN wyraził się prezes Janusz Kurtyka”.
    I odtąd wątek IPN, który – przypomnijmy rzecz oczywistą – książki Zyzaka nie wydał ani nie finansował, jest konsekwentnie lansowany jako główny. Gdy w „Rzeczpospolitej” Piotr Gontarczyk ostro krytykuje dzieło młodego historyka, „Gazeta” reaguje od razu. „Gontarczyk dobrze czuje pismo nosem – pisze Czech. Krytyka chorej imaginacji Zyzaka jest mu potrzebna, by samemu wejść w buty profesjonalnego dziejopisa i zmazać z siebie i Cenckiewicza podejrzenia o brak profesjonalizmu i zajmowanie się polityką. Arcana wydały publikację, w której Cenckiewicz, Gontarczyk, Kurtyka, Lisicki oraz ich ideowi kompani mogą się przejrzeć jak w krzywym zwierciadle. Mogą dostrzec zwieńczenie drogi, na którą weszli jakiś czas temu, i jaką chcieli nam zaaplikować.”

    Czarna karta mediów
    Nie mam wątpliwości, że w przyszłości sprawa Zyzaka będzie przywoływana jako czarna karta polskich mediów. Uderzające jest, że gdy reporterzy „Gazety Pomorskiej” i „Expressu Bydgoskiego” (a nie żadnej centralnej redakcji!) postanowili zweryfikować – uznawane dotąd przez wszystkich za główny kamień obrazy i za w oczywisty sposób fałszywe – twierdzenia historyka o młodzieńczych ekscesach Lecha Wałęsy (sprawa nieślubnego dziecka i nieszczęsne sikanie do kropielnicy) i kiedy się okazało, że mieszkańcy Łochocina potwierdzają – i to wcale nieanonimowo – wersję Zyzaka, „Wyborcza” przemilczała to totalnie. Odkrycie pomorskich dziennikarzy zostało pominięte przez niemal wszystkie informacyjne serwisy głównych telewizji, a większość redakcji prasowych nie zamieściła go w swoich papierowych wydaniach.
    Piszę to bez satysfakcji, bo te fragmenty książki uważam za niepotrzebne. Bliższe są mi standardy mediów francuskich, które o istnieniu dorosłej już nieślubnej córki prezydenta Francois Mitterranda poinformowały – choć sprawa była tajemnicą poliszynela – dopiero w roku jego śmierci. Ale daleko nam do Francji, jesteśmy w Polsce roku 2009, gdzie opisanie przez Zyzaka młodzieńczych wybryków historycznego lidera „Solidarności” stało się pretekstem do próby stłamszenia – za jednym zamachem – wolności mediów i wolności badań naukowych.
    Dlatego uważam, że „Gazeta Pomorska” i „Express Bydgoski” ocaliły honor polskich dziennikarzy. A większość mediów, która w różnym stopniu zbojkotowała tę informację, zakwestionowała podstawowy kanon dziennikarskiej misji.
    Wy nie wiecie, gdzie oni są
    Sprawa Zyzaka służy Platformie i „Wyborczej” do realizacji kilku celów. Cel wspólny to doduszenie głównego wroga, nim atmosfera w kraju zmieni się na tyle, że „niedorżnięte watahy” będą mogły zyskać szansę wyjścia z narożnika. IPN jest pierwszym celem, przewiduję, że niebawem w kłopotach znajdzie się CBA.

  64. Antoni Dudek o burzy wokół książki Zyzaka

    http://dzisiejsze_artykuly.netbird.pl/?app_id=74&app_type=article&article_id=7659&article_page=1&no_original_params=true&widget_id=304

    Dudek w jednym z wywiadów poddaje ocenie książkę Zyzaka oraz komentuje, kto i dlaczego stanął w obronie Lecha Wałęsy.

    Polska jest krajem, gdzie panuje wolność słowa i każdy ma prawo wydawać, co chce. Oczywiście musi ponieść wszelkie konsekwencje tego, co napisze w swojej publikacji. Jak widać, Lech Wałęsa nie ma zamiaru wytoczyć Zyzakowi procesu, zatem nie uważa się za pokrzywdzonego. Zdaniem Dudka, książka biograficzna o Wałęsie jest publikacją, która przekracza normy standardowej pracy magisterskiej. Przeszkadza mu umieszczenie w pracy relacji anonimowych osób. O ile jest to dopuszczalne w dziennikarstwie śledczym, o tyle w pracy naukowej nie może coś takiego mieć miejsca, gdyż wymaga ona podania źródła identyfikowalnego dla czytającego.
    Na pytanie „czy nie odnosi wrażenia, że Lech Wałęsa sam wywołał zainteresowanie swoją osobą” politolog odpowiada, że rzeczywiście tak jest. Od kilku lat Wałęsa przez swoje wypowiedzi wzbudzał zamieszanie wokół swojej postaci. „Gdyby milczał, pewnie to zainteresowanie byłoby dużo mniejsze” – twierdzi historyk. Książka Zyzaka wzbudziła głośną debatę na temat historii. Byłego prezydenta bronią dziś ci, którzy kiedyś znajdowali się po drugiej stronie politycznego sporu i atakowali Wałęsę. Zdaniem Dudka spięcie w znaczeniu politycznym jest uderzeniem w Kaczyńskich. Wszelka krytyka w stosunku do Wałęsy odbierana jest jako wsparcie dla PiS. Dlatego też spór ten zmusza do działania wszystkich przeciwników Kaczyńskich. Według politologa zabawna jest sytuacja, gdy w obronie Wałęsy staje pan Szmajdziński, Kwaśniewski czy „Gazeta Wyborcza”. Sprawa ta dowodzi „stadności polskiego życia politycznego, kompletne rozchwianie i niekonsekwencje w postawach dzisiejszych polityków”. W gruncie rzeczy jest to konflikt pomiędzy PiS, a resztą sceny politycznej.
    Według Dudka, wypowiedź premiera w sprawie biografii Wałęsy jest nie do przyjęcia. Twierdzi, że w czasie kryzysu, głowa rządu powinna zająć się ważniejszymi sprawami. Zwraca również uwagę, że Tusk winien przemyśleć swoje wypowiedzi, gdyż jego deklaracja o zmniejszeniu pieniędzy dla IPN odbije się na całym państwie.
    Politolog jest zdania, że IPN już dawno powinien wydać pełną biografię Wałęsy. Podkreśla, że należy „godzić priorytety polityki państwa z wolnością badań naukowych”. I tej zasady trzyma się Instytut.

  65. JAK PISAŁEM KSIĄŻKĘ O WAŁĘSIE
    Paweł Zyzak „Gazeta Polska”, 07-04-2009 13:34
    http://www.niezalezna.pl/article/show/id/19188

    Nie mam wątpliwości, że Lech Wałęsa jest dla historyka wciąż niewyczerpaną kopalnią wiedzy. Można, i jak uważam, należy pokusić się o drążenie napoczętych przeze mnie tematów.
    Swojej pracy magisterskiej, która stała się podstawą tak głośnej dziś książki, nie rozpoczynałem opisem historii lat młodzieńczych Lecha Wałęsy czy też jego pobytu w Stoczni Gdańskiej. Najpierw zainteresowała mnie działalność Wałęsy w Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża. Był to okres tak samo nieprzebadany jak dwa poprzednie. Sądzę, że z dwóch powodów. Ze względu na anemiczną rolę Lecha Wałęsy w WZZ, zupełnie nieprzystającą do mitu człowieka stworzonego do przewodzenia ruchowi antytotalitarnemu, oraz z powodu wyklarowania się w połowie lat 80. obozów ideowo-politycznych, umocowanych dużymi pokładami emocji……
    Przyznam, że lekceważące w stosunku do elektryka relacje byłych działaczy WZZ, zestawione na przykład ze wspomnieniami Jacka Kuronia, który Wałęsę z tego okresu porównywał do Falstafa, szekspirowskiego rycerza – tchórza i konfabulanta – lub Zagłoby, skierowały mnie w rodzinne strony Wałęsy. Tym bardziej że stając naprzeciw wspomnień Lecha Wałęsy, zawartych w Drodze nadziei, byłem bezradny. Historia pisana „według Wałęsy” nie pozostawiała mi złudzeń, że klucz do poznania mentalności bohatera musi leżeć na ziemi dobrzyńskiej. Relacje świadków dobrzyńskich, z których tylko część zdecydowała się ukryć swoje personalia, miały się doskonale sprawdzić w roli swoistego katharsis dla wspomnień Lecha Wałęsy:

  66. NIE BĘDZIE KONTROLI NA UJ, ALE JEST PROBLEM
    poniedziałek 6 kwietnia 2009 21:07
    Uczelnia nie wie, czego chce Kudrycka?
    http://www.dziennik.pl/polityka/article355893/Uczelnia_nie_wie_czego_chce_Kudrycka_.html

    Powodem, dla którego minister nauki Barbara Kudrycka wycofała się z kontroli jakości nauczania na Uniwersytecie Jagiellońskim, miała być deklaracja uczelni, że sama wyjaśni proces powstawania pracy magisterskiej Pawła Zyzaka. To właśnie na jej podstawie powstała kontrowersyjna biografia Lecha Wałęsy. Ale uczelnia nie słyszała o żadnych „działaniach naprawczych”, które ma podjąć.

    Jak się jednak dowiadujemy, władze uniwersytetu są zaskoczone słowami Kudryckiej. „Nie wiemy, jakie działania naprawcze miała na myśli pani minister” – mówią profesorowie. Chcieliśmy więc o to zapytać samą szefową resortu nauki. „Ze strony pani minister w tej sprawie nie będzie już komentarzy” – poinformował nas jej sekretariat. To samo pytanie jednak zadają także władze uczelni, w tym prof. Andrzej Kazimierz Banach, dziekan Wydziału Historycznego UJ, gdzie pracy bronił Zyzak.

    >>> To on stał za nasłaniem kontroli na UJ?

    Iwona Dudzik: Jakie konkretnie działania naprawcze podejmie uczelnia?
    Prof. Andrzej Kazimierz Banach*: Sam chciałbym wiedzieć, czego pani minister od nas oczekuje.

    Nie ma takiej formuły jak działania naprawcze?
    Nie ma. Dlatego chciałbym, by pani minister doprecyzowała, co miała na myśli. Gdyby w pracy magisterskiej Zyzaka brakowało np. recenzji, to byłby powód, by wszcząć postępowanie związane z niedopełnieniem procedury. Ale wszystkie procedury zostały dopełnione. Zarówno promotor, jak recenzent wskazali zarówno wady, jak i zalety pracy. Można dyskutować, czy należało tę pracę ocenić tak wysoko.

    Ale minister Kudrycka powiedziała wyraźnie, że odstąpiła od kontroli, bo otrzymała zapewnienie od rektora prof. Karola Musioła, że uczelnia wdroży „działania naprawcze”.
    Rozmawiałem z rektorem Musiołem i on takich słów nie używał. Naprawdę trudno mi zrozumieć, o co zatem chodzi.

    Może o to, by w przyszłości prof. Andrzej Nowak, promotor Pawła Zyzaka, wykreślał z prac wątki budzące wątpliwości?
    Profesor jest samodzielnym pracownikiem naukowym uprawnionym do prowadzenia prac magisterskich. Nikt niczego nie może mu narzucać. Osobiście uważam, że nie powinno się dawać magistrantom tematów o osobach żyjących, zwłaszcza jeśli budzą kontrowersje i mogą być przedmiotem bieżącej walki politycznej. Ale z kolei są i tacy, którzy uważają inaczej. W USA, jeszcze zanim zakończyła się kadencja George’a Busha, pojawiła się niezwykle krytyczna monografa na jego temat.

    >>>Autor książki o Wałęsie straci magisterium?

    Posiedzenia rady wydziału, które według minister powinno wszcząć działania naprawcze, odbędzie się 24 kwietnia. Czy sprawa Zyzaka będzie tam poruszana?
    Na pewno będziemy dyskutować. A wnioski, jeśli pani minister będzie chciała, możemy jej przedstawić. Na pewno zwrócimy uwagę na to, żeby tematy były lepiej dobrane do możliwości intelektualnych studentów. Nie będziemy dawać młodym, niedoświadczonym osobom tak trudnych tematów, którym do końca nie są w stanie podołać.

    Jak pan ocenia to, co się wydarzyło?
    Myśmy dotychczas nie wchodzili w żadną polemikę z panią minister, by nikt nas nie posądził, że wprowadzamy politykę do uczelni. Pani minister jest naszym zwierzchnikiem i nie chcę jej oceniać.

    *prof. Andrzej Kazimierz Banach, dziekan Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego

  67. RZECZNIK MINISTER NAUKI PRACUJE DLA WAŁĘSY
    poniedziałek 6 kwietnia 2009 07:14
    To on stał za nasłaniem kontroli na UJ?

    http://www.dziennik.pl/polityka/article355217/To_on_stal_za_naslaniem_kontroli_na_UJ_.html

    Choć minister nauki odwołała kontrolę na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, prasa nadal drąży ten temat. Teraz okazuje się, że rzecznik minister Barbary Kudryckiej jest od wielu lat związany z Instytutem Lecha Wałęsy.

    Gdy Barbara Kudrycka po zamieszaniu wokół najnowszej biografii Lecha Wałęsy napisanej przez Pawła Zyzaka zdecydowała o nadzwyczajnej kontroli na UJ, jej rzecznik Bartosz Loba mówił: „Chodzi o jakość kształcenia na tym wydziale. Minister uznała, że należy ją sprawdzić po wypowiedziach historyków”.

    >>> Minister nauki odwołała kontrolę na UJ

    Kim jest Bartosz Loba? „Rzeczpospolita” pisze, że jego nazwisko figuruje na stronie instytutu powołanego przez Lecha Wałęsę. Jest wymieniony w składzie zespołu fundacji jako doradca prezesa do spraw mediów i PR. Loba pomagał też byłemu prezydentowi w pisaniu biografii. Wraz z prezesem instytutu Piotrem Gulczyńskim pracował nad wydaną w 2007 r. książką „Moja III RP. Straciłem cierpliwość”.

    >>> Tusk stosuje metody rodem z Białorusi

    „Nigdy nie ukrywałem swych kontaktów z Instytutem Lecha Wałęsy” – mówi „Rz” Bartosz Loba. I odrzuca oskarżenia o konflikt interesów. „W sprawie pracy magisterskiej pana Zyzaka wypowiadałem się jako rzecznik minister Kudryckiej, nie w swoim. Mój stosunek do pana prezydenta Wałęsy nie ma tu znaczenia” – podkreśla.

  68. Dziennik Polski, Aktualności | Kraj 2009.04.09 06:00 Prof. Andrzej Nowak. Niewygodny prelegent.

    http://www.dziennik.krakow.pl/Artykul.100+M5a9b2c8af6d.0.html

    NAUKA. Prof. Andrzej Nowak miał wygłosić referat na konferencji poświęconej czerwcowi 1989 roku. Zaproszenie zostało jednak odwołane.

    Szefowa resortu nauki, która chciała sprawdzić, jak na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego powstają prace magisterskie, odwołała kontrolę. Profesor Andrzej Nowak, promotor pracy Pawła Zyzaka na temat Lecha Wałęsy, której publikacja chęć kontroli wywołała, nadal jednak w środowisku akademickim traktowany jest „nadzwyczajnie”.
    Sprawa kontrowersyjnej dla wielu publikacji młodego magistra oraz związana z tym istotniejsza kwestia wolności badań naukowych i debaty publicznej nadal nie jest zakończona. Przekonał się o tym właśnie po raz kolejny profesor Andrzej Nowak. Jak udało nam się dowiedzieć, sekretarz generalny Polskiej Akademii Umiejętności, znany historyk prof. Jerzy Wyrozumski, zaprosił go do udziału w konferencji poświęconej czerwcowi 1989 roku w naszej części Europy. Po kilku dniach zaproszenie zostało jednak cofnięte.
    Andrzej Nowak, który miał być w trakcie tej konferencji prelegentem, zaproponował referat o przemianach ery Gorbaczowa w Związku Sowieckim, a temat ten został wstępnie zaakceptowany. Dwa dni później otrzymał e-mail od prof. Wyrozumskiego, z którego wynikało, iż „wobec zaistniałych okoliczności” zaproszenie zostaje wycofane.
    Zapytaliśmy prof. Wyrozumskiego, dlaczego prof. Nowak nie może wziąć udziału w planowanej imprezie. Sekretarz generalny PAU odmówił jednak jakiegokolwiek komentarza w tej kwestii, uznając, iż nie jest ona sprawą publiczną. Dodał też, że „nie wiadomo jeszcze, czy owa konferencja w ogóle się odbędzie”.
    Gdyby nawet tego spotkania ostatecznie nie było, tego rodzaju korespondencja i tak już należy w pewien sposób do historii życia naukowego. Podobnie jak list otwarty w obronie wolności słowa i badań naukowych, który podpisało wielu profesorów po ministerialnych zapowiedziach kontroli na UJ, uznając, iż byłby to zamach na jego autonomię.
    Jeden z sygnatariuszy listu, prof. UJ, dr hab. Maciej Urbanowski, historyk literatury polskiej, powiedział wówczas dziennikarzom, iż będzie przyglądał się temu, „co się dzieje na uczelni wokół prof. Andrzeja Nowaka i Pawła Zyzaka”. Według niego bowiem sygnały, które płynęły od władz UJ i Wydziału Historii, na którym pracę magisterską obroniono, „były nieczytelne” – zabrakło mu gestu solidarności z atakowanym profesorem.
    Teraz o ataku na Andrzeja Nowaka nie ma mowy. Zapraszający na imprezę ma prawo taką ofertę odwołać. Także z racji „zaistniałych okoliczności” czy bez podania powodu. Tłumaczyć z pewnością się nie musi. Ale cofnięcie zaproszenia ma bez wątpienia związek z atmosferą panującą w środowisku akademickim po publikacji pracy o przeszłości Lecha Wałęsy.
    – Mam nadzieję, że ta atmosfera minie – mówi prof. Tomasz Gąsowski, także historyk z UJ. – Ludzie spoza uczelni kilkakrotnie już pół żartem, pół serio, pytali mnie ostatnio, „co my na tym uniwersytecie wyprawiamy” – dodaje. Nie kryje, że i on chętnie usłyszałby „mocniejszy i klarowny” głos macierzystej uczelni w tej sprawie. Wydaje mu się bowiem, że awantura rozpętana wokół magisterium Pawła Zyzaka pozostawiła pewien uszczerbek na wizerunku UJ. – Mam nadzieję, że ten uszczerbek jest jedynie chwilowy, ale trzeba bronić naszych racji – mówi naukowiec.

  69. Grzech lekkomyślności
    Piotr Gontarczyk 09-04-2009, ostatnia aktualizacja 09-04-2009 07:08
    Praca Pawła Zyzaka stała się wygodnym narzędziem do zniszczenia IPN. Ale to może być początek. Ofiarą „moralnej rewolucji” mogą paść także inne niezależne od polityków instytucje – pisze historyk
    http://www.rp.pl/artykul/9157,288704_Gontarczyk__Grzech_lekkomyslnosci.html

    Na temat historii można prezentować wiele mniej lub bardziej uzasadnionych poglądów. Ale to nie dowód, że wszystko jest dozwolone – istnieją bowiem twarde wymogi naukowego warsztatu.
    W recenzji-polemice „Histeria zamiast lektury” („Rz”, 2.04.2009) Sławomir Cenckiewicz broni książki Pawła Zyzaka na temat Lecha Wałęsy. Przyznaje, że może zawiera ona wiele błędów i pod wieloma względami wypada blado, to jednak jest „interesującą próbą pierwszej biografii opartej na szerokiej kwerendzie i bogatej literaturze przedmiotu”. To prawda, ale w innych oczywistych sprawach najwyraźniej mój kolega błądzi. A już zupełnie niepotrzebne było pisanie en bloc, że krytycy Pawła Zyzaka jego książki „nie czytali (za gruba), ale komentują”.
    Weryfikował czy nie
    Sporo miejsca Cenckiewicz poświęca obronie oral history jako metody badawczej. Chyba niepotrzebnie, bo nikt poważny jej nie dyskredytował. Zastrzeżenia dotyczyły przede wszystkim tego, że opierając się na relacjach, autor często nie podejmował należytych działań, by ich treść poddać krytyce i weryfikować.
    Innego zdania jest Cenckiewicz, pisząc, że „tam, gdzie było to możliwe, Zyzak starał się potwierdzić te informacje w dokumentach”. Sęk w tym, że nie zawsze się starał, a więc podobne twierdzenie nie jest prawdziwe. Przykładów można podać wiele, ale najbardziej spektakularny dotyczy rzekomego nieślubnego dziecka młodego Wałęsy.
    Nie rozstrzygam, czy to prawda, czy nie, bo nie o to tutaj chodzi. Podając takie informacje, autor miał oczywisty obowiązek sprawdzić je w dostępnej dokumentacji, czy to w księgach parafialnych, czy to w urzędzie stanu cywilnego. Ale tego nie zrobił. Jego obecne tłumaczenia w tej sprawie są więc nieprzekonujące.
    W ogóle wydaje się, że na temat tego, co można i co trzeba weryfikować, w kilku kwestiach mamy ze Sławomirem Cenckiewiczem odmienne opinie. Mój kolega pisze: „być może bohater książki dobrze zapamiętał czasy, kiedy władze PRL upubliczniały różne fakty z życiorysu Wałęsy oraz jego rodziny, korzystając przy tym z rejestrów sądowych, materiałów prokuratorskich i milicyjnych kartotek. Przykładem tego może być publikacja z »Dziennika Bałtyckiego« (2.02.1984), w której opisano liczne konflikty z prawem członków rodziny Wałęsów.
    Zyzak mógł skorzystać z tamtych gotowych ustaleń, zamiast tego wybrał jednak indywidualne poszukiwania”.
    Otóż twierdzę, że Zyzak nie mógł się oprzeć na wspomnianych doniesieniach. Peerelowska propaganda musi być poddawana weryfikacji, bo na termin „gotowe ustalenia” chyba nie zasługuje.
    Kwestia smaku

    Cenckiewicz broni Zyzaka, twierdząc, że na 54 relacje tylko 13 było anonimowych. Nie wiem, czy wiarygodności pracy naukowej można bronić podobną statystyką. Istotne dla mnie jest to, że w oparciu o nie pada szereg ważnych informacji. Czy zostały one należycie zweryfikowane przez autora?
    Nie wiem i mam wątpliwości. Przede wszystkim dlatego, że niektóre informacje podane w książce na podstawie relacji znalazły się w niej wbrew oczywistym, weryfikowanym dokumentami faktom. Tak jak w przypadku opowieści oficera SB Stachowiaka, który bez wątpienia się myli – a raczej jego słowa źle zinterpretował Zyzak – mówiąc o archiwizacji dokumentów TW „Bolek” z 1972 r.
    Cenckiewicz dalej pisze: „nie jest też prawdą, że najbardziej pikantne opowieści o młodym Wałęsie, jak te dotyczące chuligańskich wybryków, rażenia kolegów prądem, osadzenia w ośrodku dla trudnej młodzieży, aktywności w komunistycznym Związku Młodzieży Socjalistycznej, stosunkowo wysokiej pozycji w wojsku i pierwszych zawodów miłosnych, pochodzą wyłącznie z ust anonimowych świadków”.
    Kłopot w tym, że w tekstach krytycznych na temat książki Zyzaka wskazywano na inne, poważniejsze informacje, które w tym zestawieniu pominięto. Nie chodzi bowiem o zawody miłosne czy przynależność do ZMS. Za anonimowymi, nieweryfikowalnymi dla czytelnika relacjami podano m.in. wielokrotnie już wspominaną historyjkę o sikaniu w kościele do kropielnicy.
    Oprócz tego są informacje o atakowaniu ludzi przez młodego Wałęsę nożem (s. 42), rozbijaniu głowy i wybijaniu zębów, bójkach ze sztachetami na zabawach (s. 43) czy napadzie dokonanym w parku na nauczyciela (s. 46). To chyba dużo ważniejsze sprawy niż te, o których wspomina Cenckiewicz. W wypadku niektórych podanych informacji problemem jest nie tylko ich wiarygodność, ale i kwestia smaku.
    Pod warunkiem rzetelności
    Zresztą pod adresem pracy Pawła Zyzaka zgłaszano szereg rozmaitych zastrzeżeń i nie ograniczały się one do wspomnianych relacji. Pisząc, że krytyka spornej książki „ma niewiele wspólnego z rzeczywistością”, Cenckiewicz pominął szereg innych poważnych uchybień i usterek. Przede wszystkim należy do nich stawianie poważnych sugestii czy hipotez, na które nie ma żadnych dowodów.
    Tak jest na przykład z połączeniem dwóch informacji: dotyczącej kupienia samochodu Fiat 126 przez Wałęsę i kwestii tego, że werbując agentów, SB miała obiecywać im także samochody.
    W innym fragmencie książki Zyzaka można przeczytać, że poza znanym okresem działalności TW „Bolka” (1970 – 1976) późniejszy przywódca „Solidarności” mógł współpracować z SB od spotkania z dwoma funkcjonariuszami z SB w 1978 r.: „współpraca Wałęsy mogła opierać się na zasadach kontaktu operacyjnego (KO), czyli osoby udzielającej SB informacji niebędącej formalnie zwerbowaną” (s. 159). To za poważna sprawa, żeby pisać o niej bez solidnej podstawy źródłowej. Tym bardziej raczej wbrew treści zachowanych dokumentów. Myślę, że jednego z najlepszych historyków, jakich znam – bez którego nigdy nie byłoby książki „SB a Lech Wałęsa” – nie muszę o tym przekonywać.
    W przestrzeni publicznej pojawiły się głosy, że w tej formie i treści książka nie powinna się ukazać. Takie stanowisko oburza Sławomira Cenckiewicza, który tych, którzy tak mówią, dość jednoznacznie porównał do funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Chyba nazbyt pochopnie.
    Brak zgody na tego rodzaju publikacje nie musi się wiązać z chęcią wprowadzenia cenzury czy tworzenia stref zakazanych. Także historia Wałęsy powinna być obiektem wnikliwych badań naukowych. Ale publikacje, które są ich efektem, muszą powstawać zgodnie z rygorami warsztatu. Muszą być dobrze udokumentowane, wyważone w słowach i sądach, po prostu napisane rzetelnie.
    Frontalny atak
    Książka „SB a Lech Wałęsa” naszego wspólnego autorstwa stała się obiektem totalnej nagonki jeszcze przed jej ukazaniem. Ale mimo to spokojnie się obroniła, bo była dobrze udokumentowana. Nikt w sposób naukowy nie podważył żadnego z istotnych elementów jej narracji.
    Widząc, co się działo przy tej książce, Zyzak powinien być bardzo wyczulony. Nie chodzi tu wyłącznie o jego własną skórę, ale o rzeczy znacznie poważniejsze. Polska to nie jest zwykły liberalny kraj, w którym obowiązują standardy amerykańskiej demokracji. Tu wolność słowa i badań naukowych to wartości kruche i dla wielu niespecjalnie oczywiste. Są tak kruche i wiotkie, że wymagają nadzwyczajnej troskliwości.
    Polska to także kraj, w którym w związku z planowanym wydaniem książki rozmaite „autorytety publiczne” (w tym z profesorskimi tytułami) napisały list protestacyjny, a wysocy urzędnicy państwowi sięgali po wyzwiska i pogróżki. W takiej sytuacji każdy błąd czy nieopatrzny ruch może wywołać totalny atak, w którym najbardziej ucierpi polska przestrzeń publiczna i wolność słowa. Znajdą się tacy, którzy zechcą maksymalnie je ograniczyć, w perfidny sposób używając do tego hasła obrony nauki i dobrego imienia Lecha Wałęsy. Tu przecież nie obowiązują żadne kanony logiki czy uczciwości.
    Książkę Pawła Zyzaka „podłączono” pod Instytut Pamięci Narodowej, mimo że ten nie miał z nią nic wspólnego, poza tym, iż z niego właśnie wyszła bardzo ostra krytyka tej publikacji. Dziś omawiana praca stała się wygodnym narzędziem do zniszczenia lub przynajmniej zdewastowania IPN.
    Ale to może być tylko początek, bo za IPN ofiarą „moralnej rewolucji” może paść szereg innych kadencyjnych urzędników i „za bardzo” niezależnych od polityków instytucji. To poważnie podkopie i tak nie najwyższej jakości polski ład demokratyczny.
    Nie rozumieją, gdzie żyją
    Paweł Zyzak nadal zachowuje się tak, jakby w ogóle nie rozumiał, gdzie żyje. W jednym z wywiadów na pytanie dotyczące skutków swojej książki dla IPN odpowiedział mniej więcej tak, że mało go to obchodzi: „z niecierpliwością oczekuję na opinie, przede wszystkim historyków, odnoszące się do treści zawartych w książce, wyrażane w sposób umożliwiający zaistnienie konstruktywnej dyskusji”. Postawę taką trudno interpretować inaczej niż jak dowód skrajnego braku odpowiedzialności.
    Zyzak może publikować wyniki swoich badań naukowych, bo ma do tego gwarantowane konstytucyjnie prawo. Ale podtrzymuję wyrażoną wcześniej opinię, że w tej formie książka nie powinna być wydana. Wcześniej należało ją solidnie przemyśleć i zweryfikować. Ponieważ tego nie zrobiono, książka przyniosła ogromne szkody, pod wieloma względami cofając cywilizacyjnie Polskę w kierunku standardów Białorusi. Dawno nie słyszałem tak agresywnie wyrażanej chęci rozprawienia się z niewygodnymi naukowcami czy usuwania kadencyjnych organów kierujących niezależnej od polityków instytucji. Za to wszystko Zyzak ponosi sporą winę.
    Wydaje mi się, że Sławomir Cenckiewicz może się mylić w jeszcze innej, dość istotnej sprawie. Napisał mianowicie, że o książce Zyzaka wypowiadali się jedynie „premierzy, wicepremierzy, ministrowie, posłowie, publicyści, komentatorzy”. Nie ma więc w tym gronie historyków. Czyżby przegapił mój tekst w „Rzeczpospolitej”?
    Nie, często w sposób zawoalowany odnosi się do jego treści i zaczerpnął nawet cytaty. Z tymi „premierami, wicepremierami” etc. wyszła chyba memu koledze jakaś drobna niezręczność. Pomyłka zwykła chyba – tak jak te porównania z SB – bo przecież nie chęć pozbawienia naukowego imprimatur. Ten drugi wariant wydaje mi się tak nieprawdopodobny, że nie przyszedł mi nawet do głowy.
    Autor, politolog i historyk, jest wicedyrektorem Biura Lustracyjnego Instytutu Pamięci Narodowej. Opublikował wraz ze Sławomirem Cenckiewiczem książkę „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”
    Rzeczpospolita

  70. Wyklęta książka

    Wielki Czwartek, 9 kwietnia 2009, Nr 84 (3405)
    http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090409&id=my11.txt

    Warto dokładniej przyjrzeć się książce Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy ‚Solidarności’ do 1988 roku”. Już dziś można bez przesady powiedzieć, że jako magisterium kwalifikuje się pod paroma względami do swoistych rekordów Guinnessa. Na pewno jest to pierwsza w świecie praca magisterska, która wywołała tak wielką burzę po wydrukowaniu. Przypuszczalnie jest największą objętościowo pracą magisterską (ponad 700 stron), a przynajmniej jedną z największych. A na dodatek, wbrew idiotycznym napaściom, książka Zyzaka jest wybitnym dziełem naukowym, świetną próbą syntetycznej biografii politycznej opartej na bardzo licznych źródłach (około 1000). Na tle przeciętnych prac magisterskich, które mają po 20-30 stron objętości, książka Zyzaka wyróżnia się wielkością bibliografii (w tym 152 książki) liczącej 16 stron druku. Faktycznie ta praca 24-letniego magistra mogłaby, po niewielkich przeróbkach, być broniona jako doktorat. Jej niebywałe walory skonstatuje każdy, kto zajrzy do niej choćby na 20 minut, zamiast wydawać bez czytania bezmyślne sądy potępieńcze, tak jak zrobiła to minister Barbara Kudrycka.

    Lawina kłamstw

    Na tle autentycznej wartości książki Pawła Zyzaka tym bardziej ośmieszają się jej krytycy próbujący zdyskredytować ją jako nic nie wartą, wręcz kompromitującą. Na skrajnie negatywne opinie o książce Zyzaka, pomijające jakiekolwiek jej walory, pozwoliły sobie bowiem takie „autorytety” jak premier Donald Tusk (ciekawe, jaką wartość miało jego magisterium z historii?), minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, szef Klubu Parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski etc, etc. Do ponurej groteski urastają ataki na książkę Pawła Zyzaka ze strony takich prominentów Platformy Obywatelskiej jak wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski czy jeden z najbardziej krzykliwych posłów PO Janusz Palikot. Niesiołowski nazwał książkę Zyzaka „hańbą”. Co więcej, publicznie wystąpił w audycji telewizyjnej za usunięciem z pracy na Uniwersytecie Jagiellońskim promotora pracy magisterskiej Pawła Zyzaka – prof. Andrzeja Nowaka. Było to żądanie godne najgorszych czasów stalinowskich. Nie bez racji prezes IPN prof. Janusz Kurtyka nazwał żądanie Niesiołowskiego „haniebnym” (por. „Dziennik” z 6 kwietnia 2009 r.). Z kolei Palikot „popisał się” chyba najbardziej prymitywnym i obskuranckim atakiem na dzieło Zyzaka. W programie Moniki Olejnik „Kropka nad ‚i'” 2 kwietnia nazwał tę książkę „kretyńską” i „diabelską”.
    Nie da się natomiast zaprzeczyć, że jest to książka pisana przez autora bardzo inteligentnego, zadziwiającego wprost umiejętnościami w dziedzinie biografistyki historycznej, i to w wieku zaledwie 24 lat! Książka ta ma jeszcze jeden dodatkowy walor: łączy ogromną ilość zebranych materiałów źródłowych z bardzo żywym, zajmującym stylem pisarstwa. To się naprawdę daje i chce czytać, czego na pewno nie można powiedzieć o żałosnym gniocie Janusza Palikota, nazywanym przez pomyłkę książką. Jego „przebojowa publikacja” „Płoną koty w Biłgoraju” jest tak nudna, że aż zęby bolą przy czytaniu.
    Porównajmy ataki na książkę Zyzaka z niektórymi opiniami tych, którzy ją dokładnie przeczytali, w odróżnieniu od atakujących. Profesor Andrzej Nowak, przyznając, że są pewne usterki w pracy Zyzaka, stwierdził, że pomimo to jej „ocena musi być bardzo dobra ze względu na gigantyczny, niespotykany wręcz nakład pracy, także pracę interpretacyjną” („Nasz Dziennik” z 4-5 kwietnia 2009 r.). Znany publicysta Jerzy Jachowicz pisał o „tytanicznej wprost pracy 24-letniego badacza”, dodając: „Ogrom źródeł, z jakich korzystał, i własnych przedsięwzięć badawczych jest doprawdy imponujący”. I rzeczywiście, należy podziwiać przede wszystkim ogromną, benedyktyńską wręcz pracowitość Zyzaka w wyszukiwaniu źródeł. Próbowano dyskredytować jego książkę, atakując ją za to, że część źródeł ustnych, które przytacza, jest anonimowa. Przypomnijmy więc, iż autor książki posiada nagrania wszystkich tych anonimowych opinii i nie podaje nazwisk ich autorów ze względu na troskę o bezpieczeństwo wypowiadających się osób. Co więcej, te anonimowe źródła występują zaledwie na kilkunastu stronach tej 624-stronicowej książki. O tej zaś proporcji milczą jak grób autorzy agresywnych napaści na pracę Zyzaka. Największe wzburzenie osób piętnujących jego książkę wywołało poinformowanie w niej – w oparciu o anonimowe źródła – o historii nieślubnego syna Wałęsy. Zajadłe ataki na Zyzaka w tej sprawie doprowadziły nagle do czegoś nieprzewidzianego – kilka osób znających dobrze historię młodzieńczego romansu Wałęsy i jego nieślubnego dziecka zdecydowało się otwarcie przemówić. Wypowiedzi ich przedstawiła „Gazeta Pomorska” z 2 kwietnia 2009 r., można je też odsłuchać w nagraniu wideo tej gazety w internecie. Nawiązywały do tej sprawy również centralne gazety, powołując się na informacje „Gazety Pomorskiej”. W „Dzienniku” z 3 kwietnia pisano już w tytule „Cała wieś mówi o nieślubnym dziecku Wałęsy. Zobacz wspomnienia ludzi z okolic Łochocina”. Na ten sam temat informowała „Rzeczpospolita” z 3 kwietnia w tekście pt. „Zyzak napisał prawdę?”, przytaczając fragmenty z wypowiedzi krajanów Wałęsy przytoczonych w „Gazecie Pomorskiej”.

    Czarna karta mediów

    Rzeczą znamienną jest przemilczenie przez przeważającą część mediów ustaleń podanych przez świadków reporterom „Gazety Pomorskiej”, a także „Expressu Bydgoskiego”. Znany publicysta Piotr Skwieciński, były prezes PAP, pisał w „Rzeczpospolitej” z 6 kwietnia: „Nie mam wątpliwości, że w przyszłości sprawa Zyzaka będzie przywoływana jako czarna karta polskich mediów. Uderzające jest, że gdy reporterzy ‚Gazety Pomorskiej’ i ‚Expressu Bydgoskiego’ (a nie żadnej centralnej redakcji) postanowili zweryfikować – uznawane dotąd przez wszystkich za główny kanon obrazy i za w oczywisty sposób fałszywe – twierdzenia historyka o młodzieńczych ekscesach Wałęsy (sprawa nieślubnego dziecka i nieszczęsne sikanie do kropielnicy), i kiedy okazało się, że mieszkańcy Łochocina potwierdzają – i to wcale nie anonimowo – wersję Zyzaka, ‚Wyborcza’ przemilczała to totalnie. Odkrycie pomorskich dziennikarzy zostało pominięte przez niemal wszystkie informacyjne serwisy głównych telewizji, a większość redakcji prasowych nie zamieściła go w swoich papierowych wydaniach”. Dodajmy przy okazji, że właśnie fragmenty książki Zyzaka na temat młodzieńczych lat Wałęsy należą do ustaleń pionierskich. Przyznaje to nawet autor proplatformowego „Newsweeka” Piotr Śmiłowicz, pisząc w numerze z 13 kwietnia o Zyzaku: „Jego zasługą jest jednak to, że zdecydował się na badanie terenu dziewiczego, jakim było dzieciństwo i młodość Lecha Wałęsy. Dotąd okres ten był znany tylko z relacji samego zainteresowanego. Najwyraźniej historycy z tzw. wielkim nazwiskiem bali się tego tematu, skoro zabrał się do niego młody człowiek”.

    „Odbrązawiacz” Zyzak

    Nie chcę być panegirystą Pawła Zyzaka, dlatego muszę zaakcentować jedną wadę jego pisarstwa. Na pewno nie jest on bezstronnym historykiem piszącym sine ira et studio (bez gniewu i namiętności). Głównym celem jego pracy jest odbrązowienie Wałęsy w oparciu o skrzętnie nagromadzoną ilość materiałów źródłowych. Tytuł tej książki wyraźnie pokazuje tę tendencję: „Lech Wałęsa. Idee i historia”. Osobiście dałbym jeszcze bardziej jednoznaczny tytuł: „Lech Wałęsa. Próba odbrązowienia”. Paweł Zyzak pracowicie weryfikuje stwierdzenia Wałęsy w różnych okresach jego życia, wyłapuje powtarzające się w nich sprzeczności na temat podawanych faktów. Przywołuje na przykład twierdzenia o niezwykle wielkiej religijności byłego prezydenta, jakoby cechującej go od dzieciństwa, przypominając różne relacje mówiące coś wręcz przeciwnego, przynajmniej w odniesieniu do dzieciństwa i młodości. Powołuje się przy tym nie tylko na sąsiadów Wałęsy, ale i na proboszcza z jego rodzinnych stron – księdza J. Płaciszewskiego (por. s. 317). Porównuje sprzeczne stwierdzenia Wałęsy w sprawie kryzysu wiary. W jednym z wywiadów powiedział on Orianie Fallaci, że oddalił się od wiary tylko między 17. a 19. rokiem życia. W drugim wyznaniu z kolei twierdził, że „Gdzieś między dwudziestym a dwudziestym piątym rokiem życia sporo grzeszyłem” (s. 39-40). Według Zyzaka (s. 41): „Żadna z osób, pamiętających Lecha Wałęsę z młodości, nie poświadczyła głębokiej religijności na miarę tej, jaka objawiła się w nim kilkanaście lat później, w trakcie strajku w Sierpniu ‘80 (…). – Po co chodzić do spowiedzi, jeśli nie masz nic do wyznania? – żartował (…)”.
    Zyzak jest ogromnie sceptyczny co do różnych zwierzeń Wałęsy. Na przykład przytacza na s. 318, z jednoznacznymi wątpliwościami, historię „cudu”, jaki Wałęsa miał przeżyć osobiście. Historią tą Wałęsa uraczył Krzysztofa Wyszkowskiego jeszcze w okresie Wolnych Związków Zawodowych (WZZ). Podczas wystąpień robotniczych 15 grudnia 1970 r. Wałęsa rzekomo stał przed komendą MO w Gdańsku, akurat wtedy, gdy milicja strzelała z okien budynku. Wtedy jakoby Lech miał poczuć silne uderzenie w klatkę piersiową. Gdy spojrzał na marynarkę, dostrzegł w niej dziurę na piersi. Rozpiąwszy marynarkę, wyjął z kieszeni notesik – jak się okazało – również przedziurawiony. Notesik otworzył się na obrazku Matki Bożej. Na tym obrazku zatrzymał się i uległ spłaszczeniu (!) pocisk milicyjnej kuli. Zyzak przytacza w tym momencie komentarz Wyszkowskiego, który stwierdził, że Matka Boża została potraktowana przez Wałęsę bardzo instrumentalnie. W tym czasie bowiem, gdy miał się zdarzyć opisywany przez Wałęsę cud, przyszły heros „S” zwyczajnie siedział na kanapie i pił kawę z dowództwem operacji (por. s. 318).
    Zyzak uważa również za dość wątpliwe różne opowieści byłego prezydenta zmierzające do wykreowania jego „martyrologii”. Jest przekonany, że nie ma przekonywających dowodów na to, że komuniści chcieli – jak opowiadał Wałęsa – zgładzić go w styczniu 1981 r. we Włoszech i później znów, już w Gdańsku, w maju 1985 roku. Na łamach „Gazety Wyborczej” ilość rzekomych zamachów na życie Wałęsy urosła już do pięciu (por. Lech Wałęsa wie o pięciu „poważnych” zamachach na niego, „Gazeta Wyborcza” z 6 października 2005 r.). Dodajmy do tego jeszcze nieścisłości w opowieści Wałęsy o jego aresztowaniach, który wywiadzie dla Oriany Fallaci powiedział: „Byłem zatrzymany ok. 100 razy, prawie zawsze zamknięty na 48 godzin” (por. O. Fallaci, Dwa wywiady, Samodzielna Oficyna Literacka, 1982, s. 20). Według Pawła Zyzaka (s. 296), z dokumentów źródłowych wynika, że Wałęsa został zatrzymany dwanaście razy, w tym tylko pięciokrotnie z osadzeniem w areszcie na 48 godzin. Jak widać, rozbieżność między faktami a relacją Wałęsy była po prostu ogromna! Dość wątpliwa wydaje się również opowieść Wałęsy, jak to rzekomo straszył władzę „dobrym przegłodzeniem własnych dzieci”, by w ten sposób wyrazić protest przeciwko szykanom władzy. Zyzak (s. 351) przytacza na przykład, za autobiografią Wałęsy, następującą opowieść: „(…) W okresie WZZ, po wyrzuceniu z ‚Elektromontażu’, Wałęsa zorientował się, że w jego domu ‚ściany mają uszy’. Niepocieszony brakiem ofert pracy, postanowił to wykorzystać i wygłosił w domu przemówienie: ‚Zaplanowałem więc – wspomina – że kiedy zostanę odprawiony z kwitkiem, wezmę po południu dzieci, na wszelki wypadek dobrze przegłodzone (sic!), zaprowadzę do sklepu i niech biorą, co chcą, do jedzenia’. Ekspedientce zamierzał wytłumaczyć się brakiem pracy, a następnie pozwolić spisać swoje dane, obiecując rychłą spłatę długu po otrzymaniu pensji. I co dalej? Kiedy ponownie znalazł się w ‚pośredniaku’, podszedł do niego kierownik i oświadczył: ‚(…) Znamy pana sytuację, wiemy, że jest pan bez pracy’, i wręczył mu 6000 zł tytułem zapomogi”.
    Zyzak podaje fakty dowodzące, że Wałęsa bez skrupułów koloryzował, nawet w odniesieniu do tak poważnych opracowań, jak encyklopedie. Według niego (s. 326), w kwestionariuszu przysłanym mu przez „Encyclopaedia Britannica” Wałęsa napisał o sobie: „Jeden z przywódców strajku 1970, 1976, przywódca strajku 1980”. Przynajmniej jedno z tych twierdzeń jest drastycznie nieprawdziwe. Wałęsa nie był w żadnym razie „jednym z przywódców strajku w 1976 roku”!
    Czy Zyzak ma prawo do wyrażania wątpliwości wobec przeróżnych opowieści Wałęsy? Na tle wielokrotnych, udowadnianych przez niego kłamstw byłego prezydenta czy po prostu jaskrawych sprzeczności w jego komentarzach na temat tych samych faktów dotyczących różnych wydarzeń uważam, że sceptycyzm Zyzaka wobec Wałęsy jest bardzo, ale to bardzo uzasadniony. Tym, którzy krytykują autora książki za jego nastawienie skierowane głównie na odbrązawianie Wałęsy, proponuję – niech zabiorą się sami za taką biografię, w której popróbują skutecznie zawalczyć z zarzutami wobec niego.

    Zyzaka portret Wałęsy

    Przyjrzyjmy się teraz innym aspektom kreślonego przez Pawła Zyzaka psychologicznego portretu Wałęsy. Autor książki, w oparciu o bardzo bogaty materiał źródłowy, stara się wypunktować mocne strony Wałęsy, które zapewniły mu przywództwo w „Solidarności”. Zalicza do nich: „niewątpliwą charyzmę”, „przebojowość”, „umiejętność szybkiego podejmowania decyzji”, „świetne zrozumienie mas”, „umiejętność wyczuwania nastrojów społecznych”. Sam określił to słowami: „Jak jestem między wronami, to kraczę jak one”. W parze z tym jednak szły tendencje do autorytatywnego sterowania „Solidarnością”, do usuwania ludzi, którzy w zasadniczych dla związku sprawach mieli opinie odmienne niż Wałęsa, swego rodzaju „despotyzm”, którego nie próbował zbytnio ukrywać, wyrażając się: „Ja demokratycznie, półdemokratycznie, a nawet niedemokratycznie buduję demokrację” (cyt. za: J. Kurski: Wódz, Warszawa 1991, s. 7).
    Wśród cech charakteru Wałęsy najbardziej męcząca wydaje się jego skrajna pycha sięgająca niebotycznych rozmiarów. Bardzo wiele osób pamięta, jak nawet po uzyskaniu w wyborach prezydenckich w 2000 r. tylko ok. 1 proc. głosów przechwalał się, że zostanie prezydentem Europy. Zyzak bardzo mocno wzbogaca nasze informacje na temat rozmiarów tej pychy. Przypomina opinię słynnej dziennikarki włoskiej Oriany Fallaci, która po wielogodzinnym wywiadzie z Wałęsą stwierdziła m.in.: „Był bardzo pretensjonalny i pewny siebie, uważał się za kogoś bardzo inteligentnego. Był nieprawdopodobnie próżny. Potworny ignorant (…). Jako człowiek był tym, co my we Włoszech określamy jako ‚antipatico'”. Pycha przywódcy „Solidarności” odzwierciedlała się – według Zyzaka – w byciu człowiekiem, „który bardzo dużo myśli o swojej pozycji, a mierzy ją długością oklasków dla niego i jego konkurentów”. Dlatego nie mógł ścierpieć tego, że Anna Walentynowicz momentami otrzymywała równie duże, jak on, oklaski. W odniesieniu do niej szczególnie widoczne były przejawy małości Wałęsy. Zyzak przytacza na przykład wspomnienie Bogdana Borusewicza: „W tym czasie pani Ania była bardzo popularna w Polsce, była osobą, która wyraźnie zagrażała pozycji Wałęsy. Nie było większego konfliktu do czasu podróży delegacji ‚Solidarności’ do Papieża. Pani Ania chciała bardzo jechać do Papieża ze względu na to, że jest religijną kobietą, i okazało się, że nie znalazła się w delegacji. Wałęsa obiecał, że pojedzie, a potem nawet jej zabronił, gdy ona chciała jechać na własną rękę. To wywołało nasze oburzenie (…).
    Do najostrzejszego konfliktu między Wałęsą a Walentynowicz doszło akurat w czasie spotkania z Janem Pawłem II. Walentynowicz podeszła z jedną z pamiątkowych książek do księdza Stefana Wesołego i zapytała, czy może dostać autograf Ojca Świętego dla ciężko chorej przyjaciółki. Ksiądz Wesoły zachęcił ją, aby uczyniła to teraz, dopóki Jan Paweł II nie jest jeszcze zajęty. Papież zareagował przyjaźnie i upomniał się o długopis. Wówczas podszedł do nich Wałęsa, wołając: ‚Jak pani śmie wykorzystywać Ojca Świętego! Pani jest bezczelna! Ja mam pierwszeństwo, mam dzieci, a tak się nie zachowuję!’. ‚Panie Wałęsa, załatwicie te sprawy później, dobrze?’ – rzucił Papież i zwrócił się do Walentynowicz: ‚Przepraszam, jakie imię mam tu wypisać, bo zapomniałem…’. Walentynowicz z trudem powstrzymywała łzy” (s. 289).
    Dziennikarka Ewa Berberyusz użalała się w „Gazecie Wyborczej” z 13-14 października 1990 r.: „Przed Wałęsą wstrzymuje mnie (…) stosunek do ludzi. Nasilająca się podejrzliwość, dopatrywanie się w każdym, kto nie schlebia, przeciwnika (…)” (s. 288).

    Z rodu rzymskiego cesarza Walensa

    Niebotyczne rozmiary pychy Wałęsy dobrze ilustrował przytoczony przez Zyzaka (s. 299) fragment wywiadu udzielonego przez przywódcę „S” podziemnemu pismu „Bez dekretu” (nr 13 z 1986 r.). Publicystka tego pisma pytała Wałęsę: „Czy jest w historii jakaś postać, która jest dla Pana wzorem, punktem odniesienia czy może mistrzem? – Nie ma – stwierdził Wałęsa. Jest Jan Paweł II, jest Józef Piłsudski, jestem ja, Lech Wałęsa… To są wielkie postacie, robiące wielkie rzeczy w określonych warunkach”. Jeszcze bardziej surrealistyczna była scena przytoczona przez Zyzaka (s. 300) za Krzysztofem Wyszkowskim. Oto sekretarz Wałęsy Andrzej Celiński miał zwrócić się do przywódcy „S” w następujący sposób: „Piłsudskiego już przewyższyłeś? – Tak – przytaknął Lech. – A Stalina…? – ciągnął Celiński. – No tutaj… – odburknął Wałęsa”. Zdaniem Wyszkowskiego, dzielny elektryk nie miał całkowitej pewności co do tego, czy przewyższył poziom geniuszu Stalina.
    Najbardziej groteskowe było ubzduranie sobie przez Wałęsę, że pochodzi z rodu cesarza rzymskiego Walensa. Pierwszy raz sprawę tych „przemyśleń” Wałęsy nagłośniono w spreparowanej przez bezpiekę taśmie z nagraniem rozmowy między Wałęsą a jego bratem (s. 445-446). Zyzak przytacza jednak również inne odwoływania się przywódcy „Solidarności” do swego rzekomego pochodzenia od rzymskiego cesarza Walensa, ba, nawet próbuje znaleźć praprzyczynę tych bajek dzielnego elektryka. Przywołuje najpierw (s. 446) opowieść M.F. Rakowskiego, jak to ks. Alojzy Orszulik komentował wywody o wyimaginowanym protoplaście rodu Wałęsów dyrektorowi Agencji „Interpress” Mirosławowi Wojciechowskiemu: „Orszulik mówił, że to on jest winien, iż Wałęsa bredził o swoim cesarskim pochodzeniu. ‚Prosił mnie o książki. Przywoziłem mu je, a on oddawał mi nie rozcięte. Wreszcie dałem mu książkę o początkach chrześcijaństwa. Przeczytał 12 stron i natknął się na nazwisko cesarza Walensa. Zapytał mnie, czy mogło tak być, że pisał się on przez ‚ł’. Po co ci to, Lechu, potrzebne? Bo to może mieć związek z moją rodziną, odpowiedział. Stąd wzięła się kwestia w rozmowie z bratem na temat cesarskiego pochodzenia rodziny”. Sam ks. bp Alojzy Orszulik tak wspominał o tej sprawie w książce „Czas przełomu” (Warszawa Ząbki 2006, s. 98): „W innym miejscu Wałęsa przekonywał brata, że pochodzą z rodu cesarskiego, bo od cesarza Walezjusza (istotnie, kiedyś mi mówił, że wyczytał w książce ks. Józefa Umińskiego pt. ‚Historia Kościoła’, t. I, i czy bym nie mógł sprawdzić, czy nazwisko Wałęsa nie pochodzi od nazwiska Walensa. Być może, że Polacy zmienili literę ‚l’ na ‚ł’, a literę ‚e’ na ‚ę’ i wymawiają jego nazwisko w obecnym brzmieniu (…)”.
    Skomplikowana psyche Wałęsy czasem znajdowała odbicie w dość zaskakujących wynurzeniach. Zyzak (s. 319) cytuje np. jedno z takich wystąpień Wałęsy, gdy w przypływie szczerości, na spotkaniu z grupą działaczy „Solidarności” we Włocławku 1 listopada 1980 r. powiedział: „Ja, jak wchodzę do kościoła, to zapominam o wszystkim – ja się tym sprawdziłem – myślałem, ile mi jeszcze zostało, może dzień, może rok – tego nie przewidzisz – i z czym ja stanę, że zdrajca, że świnia, że oszukał ludzi. Nie wierzę w wielkich ludzi, którzy uczciwie szli do przodu (…)”. Zyzak zwraca uwagę na powtarzające się u Wałęsy skłonności do powtarzania zdań wewnętrznie sprzecznych: „Nie chcę, ale muszę”, „Jestem za, a nawet przeciw”, „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”, „Plusy dodatnie, plusy ujemne”. Widzi w tych zwrotach świadectwo permanentnego uciekania przed odpowiedzialnością za czyny. Chowając się za tego typu dwuznacznymi zwrotami, „mógł zmyć z siebie barwę reprezentanta danej opcji i spróbować zatrzeć negatywne wrażenie”. Swą niebywałą elastyczność poglądów Wałęsa usprawiedliwiał stwierdzeniami w stylu: „Jestem człowiekiem, który chce (…) być użytecznym niezależnie od granic, kolorów i ideologii. Zając głodny nie zna granic”. Potrzebując szerokiego pola manewru, lubił mówić dwuznacznikami w stylu: „Ja się z wami zgadzam, tylko to trzeba robić mądrze”. Według Zyzaka, Wałęsa bardzo rozwinął „sztukę swoistej gry słowem”. Na przykład jednoznaczną dla wszystkich „lustrację” przeobraził w „mądrą lustrację”, stwarzając w ten sposób sobie i przeciwnikom lustracji szerokie pole manewru.

    Odsłanianie zacieranych kart z przeszłości

    Do najcenniejszych części książki Pawła Zyzaka należy żmudne odtwarzanie różnych źródeł na temat charakteru kontaktów między Lechem Wałęsą a Służbą Bezpieczeństwa. Część z publikowanych przez niego materiałów powtarza dane znane już z książki Pawła Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza „SB a Lech Wałęsa”. A jednak, jak przyznaje jeden z autorów wspomnianej już książki Sławomir Cenckiewicz na łamach „Rzeczpospolitej” z 2 kwietnia 2009 r., Zyzak wzbogaca opisaną wcześniej sprawę TW „Bolka” o obszerną relację (czterogodzinne nagranie wideo) mjr. SB Janusza Stachowiaka na temat współpracy Wałęsy z SB (s. 120-121). Warto zapoznać się z przedstawianymi przez Zyzaka odpryskami różnych donosów TW „Bolka” (s. 122-129).
    Szczególnie interesujący jest rozdział o roli głównego zausznika Wałęsy Mieczysława Wachowskiego (s. 270-280 oraz s. 463-466). Jak wiadomo, Wachowskiemu już kiedyś nadano przydomek „kapciowy” (od nakładania kapci na nogi Wałęsy). Zyzak pokazuje, że wpływ Wachowskiego na Wałęsę nie polegał tylko na ogromnych umiejętnościach przypochlebiania się „Wodzowi”, w czym „kapciowy” był rzeczywiście nie do prześcignięcia. Zwraca uwagę na umiejętności organizacyjne Wachowskiego, jego „niezwykłe poczucie humoru”, zażyłe kontakty z Danutą Wałęsową, która uważała go za „człowieka wręcz uroczego”. Według Zyzaka (s. 277), szerzyły się informacje o tym, że Wachowski specjalizował się też w organizowaniu różnych „rozrywek” szefowi „Solidarności”. Jak pisze w swojej książce: „Od czasu do czasu wypływały informacje, że Wachowski ‚odmroził’ swoje kontakty z trójmiejskim ‚półświatkiem’ i dbał o zapewnienie dobrej zabawy Przewodniczącemu. Wałęsa cieszył się dużym powodzeniem u kobiet. Jego współpracownicy mówią o ‚ekstazie kobiet, dzikich oczach i oszalałym wzroku’ fanek. Wielu działaczy wiedziało lub przynajmniej domyślało się licznych romansów naszego tytułowego bohatera”. Na osobną uwagę zasługują przykłady konfiskowania przez służby specjalne w dobie prezydentury Wałęsy różnych niewygodnych dla niego dokumentów, które potem bezpowrotnie zaginęły.
    Walorem książki Zyzaka jest przytoczenie wielu ciekawych, a wciąż za mało znanych materiałów na temat różnych pseudoautorytetów współdziałających z Wałęsą. Młody historyk przytacza np. na s. 389-390 szyfrogram Horsta Neubauera, ambasadora NRD, do kierownictwa NRD z 2 grudnia 1981 roku. W szyfrogramie tym, po raz pierwszy opublikowanym w paryskiej „Kulturze” z września 1995 r., Neubauer przytaczał wypowiedź Stanisława Cioska, ministra ds. współpracy ze związkami zawodowymi, tak relacjonującego swą rozmowę z Bronisławem Geremkiem: „Część decydujących doradców ‚Solidarności’ rozpoznała już obecną sytuację i wie o zmianie sytuacji. Mają więcej strachu, niż zakładaliśmy, i zaczynają ratować skórę. Właśnie miałem osobliwą rozmowę z szefem ekspertów ‚Solidarności’ Geremkiem. (…) Nie wierzyłem własnym uszom. Geremek oświadczył, że dalsza pokojowa koegzystencja pomiędzy ‚Solidarnością’ w obecnej formie a socjalizmem realnym jest niemożliwa. Konfrontacja siłowa nieunikniona. (…) Aparat solidarnościowy musi zostać zlikwidowany przez państwowe organy władzy. Po siłowej konfrontacji ‚Solidarność’ mogłaby na nowo powstać, ale jako rzeczywisty związek zawodowy bez Matki Boskiej w klapie, bez programu gdańskiego, bez politycznego oblicza i bez ambicji sięgnięcia po władzę. Być może – kontynuował Geremek – tak umiarkowane siły jak Wałęsa mogłyby zostać zachowane. Po konfrontacji nowa władza państwowa mogłaby w innej sytuacji politycznej kontynuować nowe procesy demokratyzacyjne. Nie mogę jeszcze ocenić, czy Geremek mówił tylko we własnym imieniu i czy jego zdanie jest reprezentatywne. Jego postawa z pewnością nie jest podzielana przez Kuronia i Modzelewskiego (…)”. Sądzę, że ujawnienie takich niezbyt ciekawych epizodów z życia Geremka czy niektórych innych pseudoautorytetów (np. Kuronia) wpłynęło na rozmiary nagonki prowadzonej przeciwko Zyzakowi w niektórych mediach. Na przykład na łamach „Gazety Wyborczej” pracę tę zaatakowano kilkadziesiąt razy.
    W komentarzach na temat krytyk Wałęsy wychodzących z najróżnorodniejszych środowisk, od prawicy po dawną opozycyjną lewicę laicką, bardzo zabrakło mi autorskiego komentarza na temat określonych momentów czasowych, w których atakowano Wałęsę. Na przykład na s. 575-576 Zyzak przytacza utwór Jacka Kaczmarskiego „Kariera Nikodema Dyzmy”, jednoznacznie bardzo ostro atakujący Lecha Wałęsę. Jedna ze zwrotek piosenki Kaczmarskiego stwierdzała np.:
    Rzecznicy salonowej tłuszczy
    Unoszą brwi – to wielki człowiek!
    Ja krzyczę – Cham to! Cham
    griaduszczij!
    Lecz przecież mam nierówno
    w głowie.
    Choć osobiście całkowicie zgadzam się z porównaniem Wałęsy do Nikodema Dyzmy, to jednak warto to porównanie, przywołane w utworze Kaczmarskiego z 12 października 1990 r., uzupełnić informacją na temat warunków, w jakich powstał tekst. Atakujący Wałęsę Jacek Kaczmarski należał do gorliwych zwolenników Mazowieckiego, Geremka i Michnika, a to właśnie ci zwolennicy stanowili trzon „salonowej tłuszczy”. Wałęsy w owym czasie nie popierała „salonowa tłuszcza”, lecz zwykły lud, czyli większość Polaków głosujących w grudniowych wyborach prezydenckich 1990 roku.
    Na koniec tego szkicu o książce Pawła Zyzaka chciałbym ją gorąco polecić każdemu czytelnikowi, który myśli po polsku. Uważam, że praca ta może znakomicie służyć do demaskowania jakże licznych oszczerstw medialnych z takich kuźni oszczerstw jak „Wyborcza”, nie mówiąc o osądach takich przedstawicieli łże-elit jak Tusk, Niesiołowski czy Palikot. Warto pokazywać tę książkę wszystkim sąsiadom lub kolegom dotąd pozostającym pod wpływami „Wyborczej” i PO. Niech porównają tak wielkie merytoryczne wartości książki Zyzaka z oczerniającymi ją kłamstwami pseudoautorytetów. Może się wreszcie przebudzą!
    Prof. Jerzy Robert Nowak

  71. Wolność słowa w Polsce jak za Bieruta
    Autor: Redakcja Fronda.plKategoria: Polskaśroda, 8. kwietnia 2009 11:38

    http://fronda.pl/news/czytaj/wolnosc_slowa_w_polsce_jak_za_bieruta

    Nie spodziewałem się tego, ale na podstawie wydarzeń z ostatnich dni stwierdzam, iż wolność słowa nie jest w Rosji mniejsza, niż w Polsce – mówi portalowi Fronda.pl prof. Andrzej Nowak.

    Pojawiły się niedawno sugestie, że powinno się Panu odebrać tytuł profesora w związku z tym, że był Pan promotorem pracy magisterskiej Pawła Zyzaka, autora książki „Lech Wałęsa. Idea i historia”. Jak Pan przyjmuje takie głosy?

    Z dużym smutkiem. Nie spodziewałem się, że 20 lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości politycy będą posuwali się do tego rodzaju przekroczenia swoich kompetencji. To elementy nagonki, o których do tej pory mogłem tylko czytać. W tym kontekście przypomniała mi się konferencja metodologiczna w Otwocku na przełomie 1951 i 1952 roku – jedyna do tej pory konferencja na temat metodologii historii zorganizowana przez polityków. Pani minister Kudrycka zaproponowała właśnie konferencję metodologiczną – znów jej źle doradzono – jako sposób wyjścia z twarzą z sytuacji, w której sama się wpędziła żądając ingerencji politycznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pani minister, specjalistka od prawa, żąda zwołania konferencji metodologicznej z dziedziny historii. Jest to dla każdego historyka sytuacja tak haniebna, że aż trudna do wyobrażenia. Nagle cofnęliśmy się o 57 lat.

    Atak na Pawła Zyzaka to także atak na „Arcana”. Czy wydanie książki nie było błędem z punktu widzenia wydawnictwa?

    Pytanie o roztropność musi zmierzyć się z pytaniem o odwagę. Ta odwaga nie kosztuje nas znów tak wiele, niemniej trzeba podejmować nieco śmielsze kroki jeśli mamy służyć prawdzie historycznej, która jest blokowana. Przykładowo, jeśli nie można było w inny sposób opublikować dokumentów dotyczących rozmów SB z Jackiem Kuroniem – autentycznych, bardzo ważnych, nie dających się podważyć, dotyczących ostatnich dwudziestu paru lat historii Polski – to pismo „Arcana” musiało to zrobić. Burza wokół publikacji, której nikt nie stawiał zarzutów merytorycznych, pokazała, że próbuje się postawić tamę publikacjom źródłowym, a takie muszą się ukazywać, jeśli mamy prowadzić normalne badania naukowe. Ta sama sytuacja powtarza się przy książce Pawła Zyzaka. Jeśli do tej pory nie powstała żadna naukowa biografia najbardziej znanego Polaka ostatnich 50 lat – nie biorę pod uwagę Jana Pawła II, który nie zawsze jest identyfikowany jako Polak, i o którym akurat sporo książek powstało – jeśli żaden z historyków zajmujących się od lat zawodowo historią PRL, posiadając autorytet naukowy nie zmierzył się z tym problemem, to jakim prawem ktokolwiek ośmiela się mówić, że nie wolno podjąć tematu młodemu człowiekowi? Gdyby na warsztacie było dziesięć naukowych prac o Lechu Wałęsie, to by można stwierdzić, że kolejna była niepotrzebna. Odrzucam absolutnie sugestię, że należy młodym ludziom utrudniać zajmowanie się trudnymi tematami.

    Problem w tym, że przeciwnikom tej książki udało się, chyba skutecznie, przekonać Polaków, że to jest książka o nieślubnym dziecku Lecha Wałęsy, o sikaniu do kropielnicy i chuligańskich wybrykach, w dodatku oparta w całości na anonimowych źródłach. To oczywiście nieprawda. Jaka to jest właściwie książka?

    Trudno dyskutować z książką wedle zaleceń Tomasza Lisa, czyli nie czytając jej. To dość oryginalna formuła recenzowania rzeczywistości. Aby zapoznać się z książką, która jest pewną rzeczywistością, należy ją przeczytać. Zdawanie się na przekazy medialne czy publicystyczne recenzje jest ryzykowne. Kilka recenzji skupiło się w sposób delikatnie mówiąc tendencyjny na kilku stronach tej książki, nawet na kilku zdaniach tej książki, redukując do nich całą jej zawartość – przypomnę że liczy ona 624 strony. Opiera się na ponad tysiącu relacji, materiałów wspomnieniowych, książek, wywiadów, artykułów, zbiorów archiwalnych… Baza źródłowa pod względem ilości jest wystarczająca dla pracy habilitacyjnej. Trzynaście anonimowych relacji, które w tej masie źródeł zostały uwzględnione przez autora, ma charakter metodologicznego ryzyka. Wykorzystanie źródeł anonimowych ma bardzo istotne uzasadnienie – nie można było bowiem zdobyć tej wiedzy w inny sposób. Przed Pawłem Zyzakiem żaden historyk nie pofatygował się, by zbadać biografię Lecha Wałęsy na etapie pierwszych dwudziestu paru lat jego życia. To pokazuje skalę terroru intelektualnego, jaki panuje w Polsce. Przed Pawłem Zyzakiem w rodzinne strony Wałęsy wybrał się jedynie Jerzy Surdykowski, który w 1982 roku wydał w drugim obiegu, za granicą, książkę na temat Lecha Wałęsy. Sprawa nieślubnego dziecka Lecha Wałęsy ma natomiast kluczowe znaczenie, gdyż jest to do tej pory jedyna poszlaka mówiąca nam, dlaczego Lech Wałęsa z dnia na dzień wyruszył do Gdańska. Nie może być biografii politycznej Lecha Wałęsy bez postawienia pytania, dlaczego podjął tą brzemienną w skutkach dla jego życia i historii Polski decyzję. Zwracam uwagę także na to, iż Paweł Zyzak nigdzie nie pisze, iż Lech Wałęsa miał nieślubne dziecko, jedynie wskazuje, iż w 1967 roku wybuchł w jego rodzinnych stronach skandal obyczajowy związany właśnie z takowym podejrzeniem, które podzielało bardzo wiele osób. Te osoby zresztą już po ukazaniu się książki zdecydowały się potwierdzić swoje słowa już pod swoimi nazwiskami w rozmowach z dwoma lokalnymi gazetami. Wypowiedzi te, zebrane niezależnie przez obie gazety, zgadzają się ze sobą w stu procentach i potwierdzają się z relacjami przytoczonymi przez autora książki. Znamienne, że żadna z ogólnopolskich gazet nie pofatygowała się w rodzinne strony Lecha Wałęsy, by zadać kłam słowom Pawła Zyzaka.

    Wojciech Cieśla z „Dziennika” chcąc pobić Pawła Zyzaka jego własną bronią wybrał się do Bielsko-Białej, gdzie także zebrał informacje od anonimowych źródeł na temat autora książki o Lechu Wałęsie. Zyzak miał m.in. zniszczyć rower Grażyny Staniszewskiej i wspólnie z kolegami z technikum oglądać się za koleżankami z pobliskiego liceum. Podobała się Panu taka prowokacja?

    To nie jest żaden problem dla Pawła Zyzaka, ani nic godnego uwagi. Jeśli dziennikarze chcą pisać tego typu rzeczy, niech piszą. Pojawia się jednak pytanie, dlaczego ten dziennikarz nie pofatygował się by sprawdzić biografię kogoś nieporównywalnie ważniejszego od Pawła Zyzaka, czyli Lecha Wałęsy? Bardzo łatwo jest szukać anonimowych źródeł na temat kogoś słabego, bezbronnego, kogoś, kto nie dysponuje potężną armią mediów, politycznych szczwaczy gotowych zaatakować każdego, kto chce zająć się takimi bohaterami, niż zaryzykować zmierzenie się z najtrudniejszym tematem, obwarowanym murem zmowy milczenia, jak życiorys Lecha Wałęsy. Łatwo jest kopać słabego.

    Jaką według Pana reakcję wywołałaby tego typu książka na temat Wladimira Putina w Rosji?

    Nie spodziewałem się tego, ale na podstawie wydarzeń z ostatnich dziesięciu dni stwierdzam, iż wolność słowa nie jest w Rosji mniejsza, niż w Polsce. W Rosji ukazują się biografie Putina w niszowych wydawnictwach – bo przecież o takim mówimy, nakład książki Pawła Zyzaka to 3 tysiące egzemplarzy. Oczywiście autorzy tych książek są narażeni na mniejsze lub większe nieprzyjemności, ale książki tego typu mimo to powstają. Kiedy zobaczyłem skalę tej niesłychanej nagonki bardzo zmartwił mnie fakt, iż telewizja Polsat pokazała klatkę schodową budynku, w którym mieszka pan Paweł Zyzak z żoną i półrocznym dzieckiem. Kiedy Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk opublikowali książkę poświęconą okresowi współpracy Lecha Wałęsy z SB, samochód pana Cenckiewicza uległ, nazwijmy to, zewnętrznym uszkodzeniom. Mamy w zasadzie sytuację podobną do tej w Rosji Władimira Putina.

    Jak w Rosji zwalcza się nieprzychylne publikacje?

    Książki tego typu są mało znane, bo sposób postępowania w Rosji jest nieco inny – raczej próbuje się wyciszać tego rodzaju publikacje i ewentualnie po cichutku wykańczać wydawców i autorów tych książek, co oczywiście świadczy na niekorzyść dla Rosji. Na szczęście w Polsce część mediów i instytucji myśli inaczej, niż nakazuje linia propagowana z jednego ośrodka kontroli umysłów w Polsce, dzięki czemu trwa walka o pluralizm, o to, by można było różnie pisać o Lechu Wałęsie, a nie tylko według jednego hagiograficznego wzorca. Ta walka ma także formę zapasów na scenie politycznej. W Rosji nie ma tych zapasów, bo nie ma sceny politycznej. Pod tym względem sytuacja jest oczywiście lepsza u nas, jednak jeśli pozwolimy zmonopolizować sposób myślenia o historii, stworzyć swoisty zarząd pamięcią, to zostanie nam tylko jedno centrum, które wcale nie mieści się w IPN. To ci ludzie, którzy zakazać działalności IPN, którzy nazywają pracowników Instytutu „moralnymi i intelektualnymi pierwotniakami”, o Pawle Zyzaku mówią jako o „robaku pływającym w szambie”, albo twierdzą, że należy go „odstrzelić”. Cytuję autentyczne wypowiedzi polityków.

    A jak wygląda sytuacja w porównaniu z Zachodem, do którego tak ochoczo aspirujemy?

    Na zachodzie pisze się bardzo ostre książki na temat aktualnych polityków, by przypomnieć choćby biografie Tony Blaira, George’a W. Busha, czy Segolene Royal i jej życiowego towarzysza. To książki pisane bez żadnej taryfy ulgowej i ich publikacja jest traktowana jako oczywistość, jako nieodłączny element debaty publicznej. Jeśli ktoś wyobraża sobie, że wolność naukowa polega na prawie do głoszenia tylko jego sądów, to jest to prosta droga do zerwania cywilizacyjnego z zachodem. Mamy do czynienia z walką, której rezultatem będzie albo pozostanie w kręgu cywilizacji zachodniej, albo znalezienie się w strefie, w której będziemy mogli uścisnąć ręce prezydentowi Łukaszence i premierowi Putinowi.

    Rozmawiali Stefan Sękowski i Eliza Hartman

    Prof. Andrzej Nowak jest historykiem, pracownikiem Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika Arcana. Był promotorem pracy magisterskiej Pawła Zyzaka, na podstawie której powstała książka „Lech Wałęsa. Idea i historia”.

  72. WYWIAD Z PROFESOREM ANDRZEJEM NOWAKIEM
    czwartek 9 kwietnia 2009 16:53
    Promotor pracy Zyzaka: Czuję się zaszczuty
    http://www.dziennik.pl/opinie/article358128/Promotor_pracy_Zyzaka_Czuje_sie_zaszczuty.html

    Przez nieuprawnione sądy skreśla się cały dorobek mojego życia. Na mój temat wypowiadali się entomolog z Łodzi, prawniczka z Białegostoku i socjolog z Płocka. O metodologii pracy historycznej mieli bardzo wyrobione zdanie – mówi DZIENNIKOWI profesor Andrzej Nowak, promotor pracy magisterskiej Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie.

    PAULINA NOWOSIELSKA: Miał pan wygłosić referat na konferencji poświęconej czerwcowi 1989 r. Zaproszenie zostało jednak odwołane. Jest pan zły, przykro panu?
    ANDRZEJ NOWAK*: Tak, przykro. W zeszły poniedziałek dostałem niezwykle uprzejme zaproszenie do wygłoszenia referatu na sesji Polskiej Akademii Umiejętności. Zaraz więc następnego dnia odpowiedziałem, że się zgadzam i zaproponowałem temat dotyczący przemian w Związku Sowieckim w końcu lat 80. Chodziło o kontekst wyborów w Polsce w 1989 r. W ogóle cała sesja miała być poświęcona tej tematyce. To znaczy, jest poświęcona, bo odbędzie się z pewnością. Tyle, że beze mnie. Bo w zeszłą środę dostałem kolejny list, od tego samego nadawcy, czyli prof. Jerzego Wyrozumskiego, że w skutek zaistniałych sytuacji nie skorzysta z mojego referatu. To było dosłownie kilka lakonicznych słów. Zero wyjaśnienia.

    Pan się dziwi? Proszę wybaczyć, ale stał się pan ostatnio takim gorącym kartoflem.
    Bardzo szanuję prof. Wyrozumskiego, u którego lata wcześniej zdawałem egzamin z historii średniowiecza. Mam żal, że nie podjął żadnej próby kontaktu ze mną. Tym bardziej, że na mój temat dyskutowano ostatnio wyłącznie w kontekście pracy magisterskiej Pawła Zyzaka. I dyskutowali niemal wyłącznie politycy. Do niedawna wydawało mi się, że w cechu historyków powinno obowiązywać jakieś minimum zaufania polegające na tym, że nie wydaje się lekką ręką wyroków.

    Ale proszę nie mówić teraz, że nie spodziewał się pan takich reakcji?
    Bo do tej pory tylko o nich czytałem! Na przykład o reakcjach na niewłaściwe politycznie wystąpienia i zachowania profesorów pod koniec lat 40. ubiegłego wieku. A przy okazji…Debiutowałem jako historyk w „Kwartalniku Historycznym” rok przed urodzeniem Pawła Zyzaka. To najpoważniejsze pismo historyczne w Polsce. Teraz w najnowszym numerze ukazuje się mój duży artykuł na temat prof. Henryka Wereszyckiego. Profesora z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który był głównym negatywnym bohaterem jedynej zorganizowanej w polskiej historiografii konferencji metodologicznej w Otwocku w 1950 r. Miały tam miejsce takie przykre sytuacje, jak odsuwanie się części środowiska od człowieka napiętnowanego przez władzę.

    I pan tak się czuje? Napiętnowany?
    Tak, przez władzę i media. Ale mam nadzieję, że wkrótce cała sytuacja się rozwiąże.

    Czyli co się wydarzy?
    Dwie rzeczy. Po pierwsze pozwoliłem sobie napisać do prof. Wyrozumskiego bardzo krótko, że między poniedziałkiem a środą w zeszłym tygodniu mój dorobek nie uległ istotnej zmianie. Nadal mam wydanych dziesięć książek i wypromowanych 60 magistrantów. Czekam teraz na odpowiedź. Po drugie, jeszcze w kwietniu ma się odbyć rada wydziału historycznego UJ zaplanowana przez dziekana. Jednym z punktów dyskusji będzie moja sprawa. Wiem, że dziekan podtrzymuje swoje wcześniejsze decyzje.

    Są dla pana korzystne?
    Tak. Dziekan mnie nie piętnuje, nie wyrzuca, nie pali na stosie. Będę miał w końcu okazję, by w gronie historyków umówić pracę magisterską Pawła Zyzaka. Jak również recenzję moją i dr hab. Zdzisława Zbylewskiego. Dopiero konfrontacja recenzji i samej pracy może pokazać, czy zostały popełnione błędy. Do tej pory ani entomolog z Łodzi, ani prawniczka z Białegostoku, ani socjolog z Płocka nie mieli okazji zapoznać się z recenzją. Za to o metodologii pracy historycznej mieli bardzo wyrobione zdanie. Dla mnie najgorsze jest to, że przez takie nieuprawnione sądy ryczałtem skreśla się dorobek życia człowieka. Czyli to, co robiłem przez przeszło trzydzieści lat.

    Pan żałuje, że był promotorem pracy Zyzaka?
    Nie żałuję, bo to całe zamieszanie jest niezwykle pouczające. Lepiej dziś rozumiem mechanizmy historii. Nie mamy dziś ani Polski stalinowskiej, ani Związku Sowieckiego. Ale widać próby powrotu do mechanizmów żywcem wyjętych z tamtych czasów. Czyli wielkiej akcji szczucia, kampanii nienawiści wymierzonej w słabszych.

    Kto jest ich inicjatorem?
    Tu akurat nic się nie zmieniło: politycy i ludzie kochający władzę. Niezmiennie jest również to, że na część środowiska takie zastraszanie działa.

    Czy to pana poglądy polityczne zadecydowały o tym, że wziął pan pod swoje skrzydła akurat Pawła Zyzaka?
    To nieprzyjemne i nieuczciwe stawianie sprawy. Jedyne, co mogę zrobić, to odesłać do moich poprzednich publikacji. I niech jakieś grono historyków, a nie niedouczonych polityków za przeproszeniem, wypowie się, czy są tam błędy i przekłamania.

    Myślał pan o tym, by spotkać się z Lechem Wałęsą i twarzą w twarz, po męsku wyjaśnić sobie kilka spraw?
    To byłoby bardzo trudne. Bo były prezydent starannie dobiera sobie ludzi, którymi się otacza. I o ile mi wiadomo nie przepada za rozmowami z osobami, które nie podzielają jego poglądów na jego własny temat.

    *Prof. Andrzej Nowak, historyk UJ, promotor pracy magisterskiej Pawła Zyzaka

  73. Aktualności | Kraj 2009.04.11 06:00 Nie będzie profesora i konferencji

    http://www.dziennik.krakow.pl/Artykul.100+M5dfca108f3c.0.html

    Dwa dni temu napisaliśmy, iż profesor Andrzej Nowak z UJ, promotor pracy Pawła Zyzaka o przeszłości Lecha Wałęsy, w części środowiska akademickiego traktowany jest „nadzwyczajnie”.

    Organizatorzy konferencji w Polskiej Akademii Umiejętności najpierw bowiem zaprosili historyka, po czym „wobec zaistniałych okoliczności” zaproszenie wycofali. Taki e-mail dostał prof. Nowak od prof. Jerzego Wyrozumskiego, sekretarza generalnego PAU. Jak się okazuje, wycofał on owo zaproszenie na życzenie prof. Zygmunta Kolendy z AGH, niegdyś szefa Komitetu Obywatelskiego w Krakowie – organizatora imprezy. Ten uznał bowiem, że skoro jej honorowym gościem ma być Lech Wałęsa, nie powinien w niej uczestniczyć naukowiec, który wydał książkę Zyzaka.
    Prof. Wyrozumski nie chciał komentować tego wydarzenia dla „Dziennika Polskiego”. Jeszcze mniej skory do rozmowy o tym, dlaczego zaproszony prelegent okazał się „niewygodny”, jest prof. Kolenda. – Dziś jest Wielki Piątek, należy iść do kościoła, a nie uprawiać seans nienawiści. Proszę więcej do mnie nie dzwonić – powiedział nam pytany, dlaczego prof. Andrzej Nowak nie może wziąć udziału w konferencji, na którą zaproszony został także Lech Wałęsa.
    Ostatecznie, konferencji dla uczczenia 20. rocznicy czerwcowych wyborów z 1989 roku nie będzie

  74. CEZARY MICHALSKI ROZMAWIA Z ANDRZEJEM PACZKOWSKIM
    piątek 17 kwietnia 2009 20:43
    Wojna Wałęsy i IPN w ogóle nie jest sporem o historię
    http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article363088/Wojna_Walesy_i_IPN_w_ogole_nie_jest_sporem_o_historie.html..

    Wojna pomiędzy Wałęsą a młodymi historykami próbującymi pisać jego biografię wciągnęła już partie polityczne, media i instytucje państwa. O analizę frontów tej wojny, opis biorących w niej udział armii i zaproponowanie sposobów jej sensownego zakończenia poprosiliśmy w dzisiejszej „Europie” Andrzeja Paczkowskiego i Andrzeja Friszkego……

    A czemu tutaj Zyzak jest mylony z Paczkowskim, Friszkem lub choćby Gontarczykiem?
    Winne są obie strony. Zyzak wyraża emocje obozu antywałęsowskiego, jest teraz dla niego bohaterem, ale prawdę mówiąc namaściła go „Gazeta Wyborcza”, robiąc z jego książki sprawę, co było zgodne z dosyć klarowną linią: wszystkiego, co może zostać użyte przeciwko lustracji i IPN, należy użyć. Interwencja pani minister Kudryckiej (na szczęście niezrealizowana) dodatkowo podgrzała atmosferę. Dla jednych Zyzak stał się bohaterem, dla innych negatywnym symbolem lustracji. Choć lustracja nie ma nic lub w każdym razie niewiele wspólnego z celami, dla których powstał IPN….

    A teraz część młodego pokolenia historyków…
    Dla części młodego pokolenia historyków to także jest zdrada. Zarówno książka Cenckiewicza i Gontarczyka – z punktu widzenia historycznego warsztatu lepsza – jak i książka Zyzaka – gorsza i innej kategorii – są właściwie książkami o zdradzie. Przy czym Zyzak, który pisze o dużym szmacie życia Wałęsy, nie ma pewności, czy owa zdrada miała podłoże agenturalne, czy charakterologiczne, ale nie ma wątpliwości, że miała miejsce. Tak jak Gomułka odchodził od ideałów Października, tak Wałęsa odszedł od ideałów Sierpnia: od prawdziwej „Solidarności” z mottem „jeden drugiemu ciężary noście”, od haseł takich jak „komuna musi odejść” itp. Uczynił to albo jako pragmatyk, albo jako uwikłany i psychicznie uzależniony od SB. Autorowi chodzi o ukaranie Wałęsy za ten wybór. Gromadzi więc fakty i tworzy interpretacje nie tylko po to, żeby wyjaśnić zachowanie lidera „Solidarności”, ale żeby go postawić przed sądem i skazać. To jest mowa prokuratorska….

  75. KŁOPOTLIWA PUBLIKACJA TO CZĘSTO KONIEC AUTORA
    niedziela 19 kwietnia 2009 08:16
    Biografie niepożądane i zakazane
    http://www.dziennik.pl/opinie/article362825/Biografie_niepozadane_i_zakazane.html
    Książki Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie nie sposób dzisiaj kupić. Już trafiła na listę bestsellerów internetowej ksiągarni Merlin, a kolejni chętni muszą poczekać na dodruk. I tak jest za każdym razem, kiedy na wyposzczonym polskim rynku ukazuje się biografia kontrowersyjnej postaci.

    Pod pręgierzem

    Zyzak jest historykiem, więc jego książka będąca przeróbką pracy naukowej wywołała namiętne debaty o warsztacie badacza. Czy ma on prawo, jak dziennikarz, powoływać się na anonimowe relacje? I czy prace naukowe mogą dotyczyć tak świeżych wydarzeń, mających wciąż aktualne konsekwencje polityczne? Czy uczony może się w ogóle zajmować osobami żyjącymi? Utytułowani historycy nie potrafią się co do tego zgodzić, toczą debaty na naszych oczach. Te dylematy trudno jest rozstrzygać nam, profanom.

    Wiele wskazuje na to, że naukowcy krytyczni wobec warsztatu Zyzaka, ale też w wielu wypadkach zaangażowani w polityczną obronę Wałęsy, nie ułatwią mu dalszej kariery. Krótko mówiąc, zarobi dużo pieniędzy, ale nie będzie miał przyszłości. Zwłaszcza skoro już dziś niechętne młodemu historykowi media pilnują, aby pozostający pod pręgierzem IPN nie przedłużał z nim przypadkiem umowy o pracę.

    Tyle że w polskiej praktyce nie widać wielkiej różnicy między sytuacją naukowca i dziennikarza. Sytuacja, w której premier poświęca swoje groźne wystąpienia konkretnej książce, nie zachęca nikogo do wychylania się. Przykłady z przeszłości, zresztą nieliczne, też raczej deprymują ewentualnych śmiałków.

    Andrzej Rosner, były wiceprezes Polskiej Izby Książki, który od lat prowadzi własne wydawnictwo, podejrzewa, że brak na naszym rynku książek zaglądających politykom i ważnym publicznym postaciom w życiorysy, może wynikać z ostrożności: „Na wydawcy ciąży odpowiedzialność prawna, więc gdy dojdzie do naruszenia dóbr osobistych na przykład znanego milionera, to poradzi sobie z tym tylko kolos z rzeszą dobrych prawników. Do tego dochodzi odpowiedzialność moralna. Bo czy można publikować hipotezy dotyczące ludzi żyjących?” – zastanawia się Rosner.

    Jego zdaniem jednak przesądza oportunizm nie wydawców, a badaczy, którzy wolą tematy bezpieczniejsze. „Może rację mają ci historycy, którzy uważają, że nie ma sensu badać wydarzeń i oceniać ludzi, zanim nie minie pół wieku” – zastanawia się Rosner, który sam był kiedyś historykiem-naukowcem, o książce Zyzaka ma złe zdanie i nigdy by jej nie wydał.

  76. Strona główna > Ważne informacje / Rzecznik prasowy

    http://www.aktualnosci.uj.edu.pl/index.php/rzecznik/pokaz/id/89

    Stanowisko Rady Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego na posiedzeniu w dniu 24.04.2009 r., w związku z publicznymi wypowiedziami dotyczącymi ww. Wydziału wywołanymi kontrowersjami wokół książki Pawła Zyzaka pt. “Lech Wałęsa. Idea i historia”

    Rada Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego z niepokojem przyjęła wypowiedzi na temat domniemanych nieprawidłowości metodologiczno-naukowych w procesie przygotowania, recenzowania i obrony prac magisterskich w Wydziale Historycznym UJ, pojawiające się w artykułach prasowych i szerokiej debacie publicznej w związku z publikacją książki Pawła Zyzaka pt. „Lech Wałęsa. Idea i historia” (Kraków 2009).

    Rada Wydziału Historycznego UJ protestuje przeciwko utożsamianiu rozprawy magisterskiej, podlegającej naukowej ocenie promotora i recenzenta z autorską publikacją książkową, wydaną w niezależnym, prywatnym wydawnictwie.

    Niezbywalnym prawem każdego autora jest swoboda wypowiedzi, za którą ponosi on wyłączną odpowiedzialność zgodnie z obowiązującym prawem i przyjętymi normami zachowań społecznych. Rada Wydziału nie jest powołana do formułowania odrębnych ocen w tym zakresie.

    Natomiast zgodnie z Regulaminem studiów w UJ każda praca magisterska przyjęta w Uniwersytecie Jagiellońskim podlega naukowej ocenie promotora, którym może być wyłącznie nauczyciel akademicki „posiadający tytuł naukowy lub stopień naukowy doktora habilitowanego” (§ 17/2), oraz recenzenta, który „musi posiadać co najmniej stopień naukowy doktora” (§ 19/1). Nie ma zwyczaju przeprowadzania indywidualnej oceny każdej pracy magisterskiej przez Radę Wydziału.

    Szanując niezbywalne prawo każdego promotora do niezależnego wyboru tematu i zakresu prac dyplomowych, nad którymi sprawuje opiekę merytoryczno-metodologiczną, jednocześnie dostrzegamy potrzebę rozważnego ich dostosowywania do stopnia dojrzałości naukowej studenta, w szczególności w odniesieniu do zagadnień z najnowszej historii i zasad posługiwania się metodami badań historycznych.

  77. Data: 26.04.2009 Temat: Fiksacje obowiązkowe

    http://kurierpl.dyndns.org/kurier/artykuly.php?idd=1880
    Rozmyślania pryszczate

    „Fiksacja” psychologicznie: „zjawisko utrwalania się pewnych sposobów zachowania (zwł. pod wpływem przymusu powodującego silną frustrację), choćby były one zupełnie nieracjonalne i przynosiły jednostce szkodę; sztywność myślowa, trwanie przy jednym sposobie rozwiązywania problemów, choćby był bezskuteczny, uporczywe nawracanie do pierwotnej hipotezy, choćby okazywała się błędna”.

    Ja rozumiem, iż ciało dydaktyczne najstarszej polskiej uczelni, założonej 12 maja 1364 roku przez króla Kazimierza Wielkiego, poddane zostało w ostatnich czasach różnorakim, a poważnym wstrząsom. Ale przecież nie rozumiem, że owo „ciało” w godzinach próby okazuje się takie cherlawe, słabowite.

    Najpierw publiczna wrzawa wokół pracy Zyzaka o Wałęsie, która powstała na Wydziale Historii. W nagonce wzięli udział, jak za najgorszych gomułkowskich czasów i histerii antysemickiej, również minister nauki (specjalistka od… kółek rolniczych) i premier (magister historii). Ten drugi: Nikt nie ma prawa zatruwać życia publicznego, za pieniądze podatnika – tak premier komentuje kontrolę na Uniwersytecie Jagiellońskim zarządzoną przez minister nauki. Donald Tusk podkreśla, że cenzury nie ma, ale zapowiada, że bardzo wnikliwie będzie przypatrywać się wykorzystywaniu publicznych funduszy na badania naukowe.

    No i sam jak najbardziej zainteresowany skazą na życiorysie. Wałęsa: to nie mieści się w pale, co zrobił ten gówniarz (zapowiadając emigrację i oddanie wszystkich wyróżnień, włącznie z Noblem); Zyzak: nie chciałem wypędzić Wałęsy z Polski.

    Minister Kudrycka zarządziła więc oficjalną, państwową kontrolę na Wydziale. „W trybie nadzwyczajnym” – jak napisała. „Nigdy czegoś takiego nie robiliśmy. W prośbie pani minister jest wskazanie, by punktowo zbadać sprawę magisterium Pawła Zyzaka. Nie mamy doświadczeń w takim zakresie” – wyjaśnił przewodniczący Państwowej Komisji Akredytacyjnej Marek Rocki.

    Oczywiście wolność słowa jest prawnie chroniona w Polsce – twierdziła wtedy minister nauki.

    Dziekan Wydziału Historii UJ Andrzej Kazimierz Banach powiedział, że „wydział nie ma nic do ukrycia”. „Warto zwrócić uwagę, że nasz wydział nie przyjął Zyzaka na studia doktoranckie. To o czymś świadczy” – podkreślił dziekan historii. Rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego profesor Karol Musioł przyznał, że fragmenty pracy magisterskiej Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie budzą wątpliwości. Według profesora Musioła należy wyjaśnić szczególnie kwestię informacji zawartych w pracy, które pochodzą z anonimowych źródeł. Deklaruję pełną pomoc – zaznaczył rektor. I jeszcze spolegliwie dodał, że lustratorzy zostaną przyjęci jak przyjaciele.

    Jakby inaczej postrzegają rzeczywistość naukowcy. To metody rodem z Białorusi – otwarcie mówią profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego o kontroli Państwowej Komisji Akredytacyjnej, którą nasłała na ich Wydział Historyczny minister nauki Barbara Kudrycka.

    Szef Instytutu Historii UJ prof. Stanisław Sroka przyznaje, że niektórzy pracownicy naukowi zajmujący się historią XX wieku czują się tym bardzo dotknięci. „Nie zdziwiłbym się, gdyby szef resortu nauki na Białorusi zagroził jakiejś uczelni kontrolą w razie opublikowania przez ich studenta pracy krytycznej o Łukaszence, ale że w Polsce do takich rzeczy może dojść, tego nie zakładałem” – mówił prof. Tomasz Gąsowski na łamach mediów lokalnych.

    Zdezorientowani i oszołomieni są także studenci. Samorząd studencki UJ nie wypracował jednak żadnego stanowiska w sprawie kontroli. Nie planuje też protestów.

    O sprawie jego przedstawiciele nie chcą mówić pod nazwiskiem. Jeden z nich konstatuje, że nie warto się bić o niezależność uczelni, bo to działania z góry skazane na niepowodzenie. „Uczelnia jest uzależniona od dotacji rządowych” – kwituje.

    Chwilę później, pod wpływem nacisków publicznych, na konferencji prasowej we Wrocławiu w sobotę premier poinformował, że decyzja o kontroli była „autorskim pomysłem pani minister”, którego on nie zaakceptował (??? – czyt. wyżej). Jak powiedział, zwrócił się do minister „z kategorycznym oczekiwaniem” podjęcia decyzji o odwołaniu kontroli. „Bywa czasami, że jak na zło chcemy czasami zareagować nadgorliwością, niektórzy urzędnicy błądzą i to był błąd” – wyjaśnił premier Tusk. „Dobrze, że pani minister skorzystała z mojej pro-pozycji i szybko się z tego błędu wycofała” – dodał (??? – czyt. wyżej).

    Następną próbą ciosu była chęć odebrania 200 mln zł na uniwersytecki kampus nad Wisłą. Senatorowie jednak zbuntowali się przeciwko własnemu rządowi i nie dali odebrać forsy. Choć sprawa nie wydaje się przesądzona i rektor prof. Musioł nie może jeszcze spać spokojnie.

    Otóż znaczący polityk Platformy Obywatelskiej, poseł prof. Niesiołowski oznajmił, że mimo decyzji Senatu tych pieniędzy nie będzie, bo ich nie ma (?).

    Nie wolno też zapominać o ciągłej nagonce na Instytut Pamięci Narodowej, włącznie z chęcią jego unicestwienia, a przynajmniej totalnego zmarginalizowania. Na historykach Alma Mater musi to wywoływać piorunujące wrażenie. I dreszcze…

    Aliści wczorajsze stanowisko tamtych ludzi już u mnie wywołuje dreszcze. I przekonanie, iż fiksacje zainteresowanych znacznie się rozbudowały.

    Żeby nie było nieporozumień – przytaczam je w całości:
    „Stanowisko Rady Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego na posiedzeniu w dniu 24.04.2009 r., w związku z publicznymi wypowiedziami dotyczącymi ww. Wydziału wywołanymi kontrowersjami wokół książki Pawła Zyzaka pt. „Lech Wałęsa. Idea i historia”.
    Rada Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego z niepokojem przyjęła wypowiedzi na temat domniemanych nieprawidłowości metodologiczno-naukowych w procesie przygotowania, recenzowania i obrony prac magisterskich w Wydziale Historycznym UJ, pojawiające się w artykułach prasowych i szerokiej debacie publicznej w związku z publikacją książki Pawła Zyzaka pt. „Lech Wałęsa. Idea i historia” (Kraków 2009).
    Rada Wydziału Historycznego UJ protestuje przeciwko utożsamianiu rozprawy magisterskiej, podlegającej naukowej ocenie promotora i recenzenta z autorską publikacją książkową, wydaną w niezależnym, prywatnym wydawnictwie.
    Niezbywalnym prawem każdego autora jest swoboda wypowiedzi, za którą ponosi on wyłączną odpowiedzialność zgodnie z obowiązującym prawem i przyjętymi normami zachowań społecznych. Rada Wydziału nie jest powołana do formułowania odrębnych ocen w tym zakresie.

    Natomiast zgodnie z Regulaminem studiów w UJ każda praca magisterska przyjęta w Uniwersytecie Jagiellońskim podlega naukowej ocenie promotora, którym może być wyłącznie nauczyciel akademicki „posiadający tytuł naukowy lub stopień naukowy doktora habilitowanego” (§ 17/2), oraz recenzenta, który „musi posiadać co najmniej stopień naukowy doktora” (§ 19/1). Nie ma zwyczaju przeprowadzania indywidualnej oceny każdej pracy magisterskiej przez Radę Wydziału.
    Szanując niezbywalne prawo każdego promotora do niezależnego wyboru tematu i zakresu prac dyplomowych, nad którymi sprawuje opiekę merytoryczno-metodologiczną, jednocześnie dostrzegamy potrzebę rozważnego ich dostosowywania do stopnia dojrzałości naukowej studenta, w szczególności w odniesieniu do zagadnień z najnowszej historii i zasad posługiwania się metodami badań historycznych”.

    Niezależne Forum Akademickie: „Posiedzenie rady odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Nam jednak udało się odtworzyć jej przebieg. Sprawa książki Zyzaka miała być ostatnim punktem posiedzenia i nic nie wskazywało, że zakończy się zaskakującym stanowiskiem. Zaczęło się od wyjaśnień promotora Zyzaka. Profesor Andrzej Nowak tłumaczył, że od strony formalnej nie było żadnych uchybień przy obronie magisterium. Praca została złożona w terminie, zrecenzowana i obroniona. To, że potem wydano na jej podstawie książkę, która wywołała burzę, w ogóle nie powinno być zmartwieniem uczelni.

    Ale nie wszyscy zgodzili się z tą opinią. Dziekan Andrzej Banach zaproponował przyjęcie stanowiska. Po pierwsze – uczelnia zdystansuje się od książki. Ale to nie wszystko. Zdaniem profesora od tej pory na uniwersytecie nie powinny powstawać prace o osobach żyjących, a tematy trzeba „dostosować do możliwości intelektualnych studentów”. Większość uczestników posiedzenia zgodziła się, że sprawę Zyzaka trzeba czym prędzej zakończyć. Tylko wtedy na uczelnię wróci spokój”.

    „Rada przyjęła odpowiedzialną uchwałę” – oświadczyła min. Kudrycka.

    Co innego jednak mówią historycy. Prof. Wojciech Roszkowski: „To dziwne i niepotrzebne stanowisko. Przyjęte wbrew autonomii uczelni i pod wpływem politycznych nacisków. Ogranicza wolność badań. Promotorzy będą się bać prowadzenia prac z historii najnowszej” – komentuje.

    Także dr Jacek Przygodzki, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego, jest zdania, że magistrant ma prawo do podejmowania tematów z historii najnowszej, a promotor nie powinien mu tego odmawiać.

    Ja, skromny żuczek, który nadto kilkadziesiąt lat temu popełnił pracę magisterską w postaci metajęzyka (jednego wielkiego felietonu, za zgodą promotora, spieszę dodać!), co z pewnością wstrząsnęłoby Kudrycką i jej powolnym, powinienem milczeć zawzięcie.
    A jednak mam kilka pytań, odnośnie „Stanowiska”:

    „Rada Wydziału Historycznego UJ protestuje przeciwko utożsamianiu rozprawy magisterskiej, podlegającej naukowej ocenie promotora i recenzenta z autorską publikacją książkową, wydaną w niezależnym, prywatnym wydawnictwie”. Wydaje mi się, że – w tym, Zyzakowym przypadku – praca magisterska i książka to jedno i to samo. Czyżby prześwietni historycy od smoka wawelskiego usiłowali nam wmówić, że praca mgr jest OK., a książka – identyczna w treści – już nie?

    Dalej: „Niezbywalnym prawem każdego autora jest swoboda wypowiedzi, za którą ponosi on wyłączną odpowiedzialność zgodnie z obowiązującym prawem i przyjętymi normami zachowań społecznych. Rada Wydziału nie jest powołana do formułowania odrębnych ocen w tym zakresie”. To jest, wybaczcie, o Prześwietni!, jakiś faryzeizm. Wszak, jak to się rzekło, to te same teksty!

    Co gorsza: „Szanując niezbywalne prawo każdego promotora do niezależnego wyboru tematu i zakresu prac dyplomowych, nad którymi sprawuje opiekę merytoryczno-metodologiczną, jednocześnie dostrzegamy potrzebę rozważnego ich dostosowywania do stopnia dojrzałości naukowej studenta, w szczególności w odniesieniu do zagadnień z najnowszej historii i zasad posługiwania się metodami badań historycznych”.

    Po pierwsze: „Stanowisko” traktuje swoich pracowników naukowych – promotorów i recenzentów – jak debili. Którzy muszą być sterowani, chciałoby się rzec: uchwałą partii.

    Po drugie: jak rozpoznać „stopień dojrzałości naukowej studenta”, czy też – jak chce prof. Banach – „możliwości intelektualne studentów”? Ustalenie obiektywnych kryteriów rozpoznania „stopnia” i „możliwości” oraz dostosowanie do nich tematyki pracy mgr (niesamodzielnej przecież!) przyniosłoby prof. Banachowi z pewnością Nobla. Inaczej jest tylko wykwitem frustratów.

    Nadto (na szczęście już poza „Stanowiskiem”): jak sobie dziekan Andrzej Banach wyobraża niepodejmowanie prac, badań historycznych „o osobach żyjących”? Abstrahując już od tego, że byłoby to kastrowanie historii najnowszej, to co? Nie miałyby powstawać prace historyczne o Wałęsie, postaciach „Solidarności”, Janie Pawle II (za Jego życia)? Dlatego, że żyją ludzie w tych pracach opisywani?

    Uraz, wywołany Zyzakiem, musi być naprawdę głęboki.
    Min. Kudrycka onegdaj zakupiła 645 piłeczek antystresowych, które oprócz walorów zabawowych mogą ułatwić ministerialnym urzędnikom rozładowanie napięcia. Poprawie nastroju służyć może również 50 kilogramów cukierków, nabytych przez nieszczęsnych.
    Może zatem jest jakiś sposób?

    Paweł Zyzak powiedział, że już zbiera kolejne materiały na temat pierwszego przywódcy „Solidarności”. Chce napisać drugi tom swojej pracy „Lech Wałęsa. Idea i historia”.

    Panie Pawle – tak trzymać!

    Zygmunt Kmieciak

  78. Intelektualiści oburzeni nagonką na Nowaka

    http://www.mezczyzna.netbird.pl/widgets_area?app=707&app_id=1&app_type=article&article_id=9443&article_page=1&no_original_params=true&widget_id=161

    lub
    http://www.wyszkowski.eu/index.php/component/content/article/27/541-intelektualici-oburzeni-nagonk-na-nowaka

    Po opublikowaniu książki autorstwa Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia”, powstałej na podstawie pracy magisterskiej, której promotorem był profesor Nowak, w mediach rozpętała się burza.

    Profesor Nowak spotykał się z objawami nieprzychylności, a niejednokrotnie chamstwa. Sprawę opisaliśmy na naszym portalu.

    Wybitni przedstawiciele świata nauki wypowiedzieli się na łamach naszego portalu o nagonce, z jaką w ostatnim czasie spotyka się profesor Nowak. Naukowcy nie kryją oburzenia, że tak zasłużony historyk, jakim jest prof. Nowak, spotyka się z brutalnością i chamstwem.

    Prof. Ryszard Terlecki:
    Profesor Andrzej Nowak nie tylko należy do najwybitniejszych współczesnych polskich historyków, ale i jest jednym z nielicznych intelektualistów, jakich posiada Uniwersyetet Jagielloński. Dwuznaczna postawa Rady Wydziału Historycznego, niejasne wypowiedzi rektora, czy zastraszone milczenie większości środowiska akademickiego UJ, kompromitują Uniwersytet. Odwołanie przez Polską Akademię Umiejetności zaproszenia dla prof. Nowaka na sesję naukową jest niestety przejawem tchórzostwa, typowego dla zachowań niektórych jej członków w czasach PRL.

    Prof. Andrzej Waśko:
    Nagonka na prof. Andrzeja Nowaka ma charakter precedensowy. Zainicjowały ją bowiem publiczne wypowiedzi czołowych polityków obozu rządowego, z premierem Tuskiem na czele, a jej celem stały się także niezależne instytucje badawcze, takiej jak IPN czy Uniwersytet Jagielloński. Jeśli więc politykom PO, przy współpracy części środowiska naukowego uda się obecnie zniszczyć prof. Nowaka, to już żaden polski historyk i żadna instytucja naukowa nie będzie mogła swobodnie kształtować zakresu swoich badań i publikować ich wyników. W ten sposób własnymi rękami zlikwidujemy wolność nauki, a polski system polityczny zdominowany przez PO znajdzie się na równi pochyłej ku realnej dyktaturze.

    Prof. Jan Prokop:
    Ze względu na bliżej nie wyjaśnione zaistniałe okoliczności, PAU rezygnuje z udziału prof. Andrzeja Nowaka w majowej sesji poświęconej dwudziestej rocznicy wyborów czerwcowych 1989. Profesor Nowak jest wybitnym specjalistą w zakresie stosunków polsko-rosyjskich i miał mówić o naszych relacjach ze wschodnim sąsiadem w okresie, gdy wyswobadzaliśmy się spod kurateli moskiewskiej w latach osiemdziesiątych.

    Domyślam się, że chodzi o sprawę magisterium Pawła Zyzaka. Otóż Akademia Umiejętności powstała ongiś z inicjatywy uczonych wielokrotnie oskarżanych o szarganie świętości. Jej ojcowie założyciele, Kalinka,
    Szujski, Bobrzyński,Tarnowski, nieraz narażając się opinii, szukali jak rzeczywiście było, by budować naszą, czasem gorzką, wiedzę o przeszłości.
    Amicus Plato sed magis amica veritas, a także Plus ratio quam vis, obu tych zasad przestrzegano w trosce o prawdę, która zawsze przyświecała Akademii, nawet jeśli wywoływało to ostre spory na forum publicznym.

    Skreślenie prof. Nowaka z listy referentów niestety mogłoby się kojarzyć ze smutną tradycją (orwellowskich) praktyk PRL, kiedy niezależną PAU zastąpiono bardziej spolegliwymi dla komunistycznych władz,
    organizowanymi na wzór sowiecki, instytucjami jak Polska Akademia Nauk, a niewygodne politycznie nazwiska wykreślano z podręczników i encyklopedii.

    Prof. Włodzimierz Bernacki
    Przełom roku 1989 roku, za sprawą którego oczekiwaliśmy fundamentalnych zmian w zakresie wolności obywatelskich, w tym szczególnie swobody prowadzenia badań naukowych, okazał się być przełomem czysto iluzorycznym.
    Działania podejmowane wobec Pana Profesora Andrzeja Nowaka zainspirowane przez polityków, wsparte atakiem medialnym, co gorsza przy współudziale części środowisk „naukowych”, doprowadziły do zastosowania metody ostracyzmu wobec uczonego, który w żaden sposób na to nie zasłużył.
    Tolerowanie agresji skierowanej przeciwko Panu Profesorowi A.Nowakowi jest w swej istocie zgodą na recnzowanie badań naukowych przez rozwydrzony tłum polityków.

    Prof. Piotr Franaszek
    Dla mnie osobiście to wszystko jest strasznie smutne i żenujące. Pomijając świadome działania osób, którym zależy na stwarzaniu takich sytuacji wydaje się, że czeka nas jako społeczeństwo długa droga do nauczenia się szanowania osób poszukujących prawdy i, co może trudniejsze, nauczenia umiejętności samodzielnego myślenia a nie bezkrytycznego przyjmowania jedynie poprawnego widzenia rzeczywistości.

    Leszek Elektorowicz
    Profesor dr hab. Andrzej Nowak jest chlubą polskiej nauki historycznej. Zapracował sobie na tę pozycję znakomitymi dziełami w zakresie swojej specjalności, jak i setkami publikacji,pracą naukową i redakcyjną Haniebna nagonka nie przebierająca w obrzydliwych środkach współgra, niestety, z bojkotem i ostracyzmem sterowanym „z góry” przez niektórych przedstawicieli władz uczelnianych U.J. Jednym tylko z przykładów jest sprzeciw wobec uczestniczeniu Profesora w uroczystości upamiętnienia hitlerowskiej Sonderaktion w pierwszych dniach niemieckiej okupacji. Wszystkie te działania przypominają niesławne praktyki peerelowskiego totalitaryzmu. Jako pisarz, b. żołnierz Armii Krajowej, członek PEN-clubu,SPP, KIK-u , dawny absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego i – po prostu – obywatel Rzeczpospolitej,szczerze boleję i wstydzę się w ich wyniku psuciu dobrego imienia krakowskiej Almae Matris i szerzej – psuciu demokracji w Polsce.

    Prof. Andrzej Zybertowicz
    (…) to właśnie polityka histeryczna obecnej ekipy rządzącej stworzyła społeczne, quasi-kulturowe podłoże do niegodziwości, które spotykają Andrzej Nowaka. (…) publiczne słowa i posunięcia wysokich funkcjonariuszy obecnej władzy państwowej współtworzą tło społecznego przyzwolenia na chamstwo i brutalność wobec tych badaczy, którzy nie tylko wierzą w Polskę (jest nas, wbrew pozorom, nie tak mało), ale i publicznie pokazują, że myślenie naukowe może być prawomocnie wykorzystywane także na rzecz wiary w Polskę i polskość.
    Całość wypowiedzi prof. Zybertowicza czytaj tutaj

    Roman Graczyk
    Z Andrzejem Nowakiem w przeszłości wiele mnie różniło i ciągle niemało mnie różni. Tym bardziej więc chcę wyrazić swoja dezaprobatę dla prasowej, ale i – co gorsza – środowiskowej nagonki na niego.

    Istnieje tu sfera zachowań bandyckich, jak pogróżki, czy obelgi – to nie wymaga komentarza. Ale istnieje też sfera, którą można określić jako strachliwa korporacyjna reakcja środowiska. Wobec czytelnych sygnałów politycznych (skarcenie przez premiera IPN-u za książkę Pawła Zyzaka, której promotorem był prof. Nowak; bezwarunkowa obrona Wałęsy przez partię rządzącą, decyzja minister Kudryckiej o kontroli na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem na szczęście wycofana) środowisko daje wyraźny sygnał. Bojkotując prof. Nowaka na płaszczyźnie profesjonalnej jego koledzy-historycy mówią: my jesteśmy poza podejrzeniem.

    W ten sposób jeszcze raz świeci triumfy poprawność polityczna w jej karykaturalnym, zwyrodniałym ujęciu. Koszta zapłaci Andrzej Nowak, ale też my wszyscy w tej mierze w jakiej skutkiem tej postawy będzie wzrost konformizmu wśród studentów i młodych pracowników nauki. Ich starsi, i uznani, koledzy mówią im: nie warto iść pod prąd.

  79. http://netbird.pl/widgets_area?app=182&app_id=1&app_type=article&article_id=9401&article_page=1&no_original_params=true&widget_id=161
    Zaszczuć profesora
    2009-04-28
    Od kilku tygodni trwa kampania zaszczuwania profesora Andrzeja Nowaka. Czy to zorganizowana akcja?
    Wczoraj poinformowaliśmy, że od pewnego czasu prof. Andrzej Nowak otrzymuje koperty z kałem i listy z wyzwiskami. Korespondencja przychodzi na adres Instytutu Historii UJ. Wysyłane są również kartki pocztowe, w których profesor obrzucany jest niewybrednymi obelgami. Instytut Historii odwiedziła także grupa osób podających się za dziennikarzy. Ich zachowanie było bulwersujące zarówno dla studentów, jak i pracowników uczelni. „Dziennikarze” wypytywali, czy profesor przychodzi na zajęcia pijany i czy prowadzi na Uniwersytecie agitację polityczną. Sprawdzali także, jakie książki wypożycza w bibliotece.
    Kilkanaście dni temu z zaproszenia dla Nowaka wycofał się Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci. Profesor miał podczas spotkań zorganizowanych przez tę instytucję prowadzić warsztaty dla młodzieży z zakresu stosunków polsko-rosyjskich. Jednak po awanturze z pracą Zyzaka, której Nowak był najpierw promotorem, potem wydawcą, dyrektor Ryszard Rakowski wycofał historyka z warsztatów. W tym samym czasie odwołano zaproszenie dla profesora na konferencję z okazji 70. rocznicy Sonderaktion Krakau. Studenci, którzy organizują konferencję, otrzymali ultimatum od Fundacji Promocji UJ: albo na obchodach nie będzie prof. Nowaka, albo Fundacja nie da studentom dotacji.
    Na początku kwietnia sekretarz generalny Polskiej Akademii Umiejętności prof. Jerzy Wyrozumski, zaprosił Nowaka do udziału w konferencji poświęconej czerwcowi 1989 roku w naszej części Europy. Po kilku dniach zaproszenie zostało jednak cofnięte. Profesor otrzymał e-mail od Wyrozumskiego, z którego wynikało, iż „wobec zaistniałych okoliczności” zaproszenie zostaje wycofane.
    Dodajmy, że po wybuchu “afery” związanej z książką Zyzaka, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Barbara Kudrycka zarządziła na Wydziale Historii UJ kontrolę. Wycofała się z tego pomysłu pod naciskiem mediów. Kilka dni temu do Senatu trafił rządowy projekt ustawy odbierający Uniwersytetowi, na którym pracuje Nowak, 200 mln złotych dotacji. Częśc senatorów PO zagłosowała za odebraniem pieniędzy.

    Tylko u nas przeczytasz wypowiedzi intelektualistów na ten temat

  80. http://www2.teologiapolityczna.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1358&Itemid=113

    Stronnictwo Trucicieli Ubekistanu –
    tad9 na Salonie24
    Stronnictwo Trucicieli Ubekistatu

    „To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie: więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem” – powiada Eklesjasta. Jest w tym powiedzeniu – jednak – sporo przesady, choć z drugiej strony czasami faktycznie można odnieść wrażenie, że ktoś bez przerwy odgrywa starą melodię. Zwłaszcza w III PR. Weźmy coś takiego: „Już w 1948 roku nasiliły się ataki na kierowany przez S. Płoskiego Instytut Pamięci Narodowej, zajmujący się badaniami z zakresu historii najnowszej, wydający periodyk „Dzieje Najnowsze”. W notatce służbowej pisano: „najważniejszym mankamentem Instytutu jest jego jednostronność polityczna. Reprezentuje on w najlepszym razie formalnie prawy RPPS, z dalekim wachlarzem na prawo. Z materialistycznym pojmowaniem dziejów, z marksizmem Instytut nie ma nic wspólnego”. Niezwykle krytycznie oceniano dotychczasową działalność wydawniczą Instytutu. Początkowo planowano jego reorganizację, ostatecznie został zlikwidowany w 1949 roku. Likwidacja Instytutu była wynikiem rozciągnięcia monopolu partyjnego na wszelkiego rodzaju badania z zakresu dziejów najnowszych” (1). Coś nam to przypomina? Analogii może zresztą przybyć. Oto minister Kudrycka zapowiada „konferencję metodologiczną”, w związku z czym prof. Andrzej Nowak miał takie skojarzenie: „…przypomniała mi się konferencja metodologiczna w Otwocku na przełomie 1951 i 1952 roku – jedyna do tej pory konferencja na temat metodologii historii zorganizowana przez polityków”…..

    Bo, przy okazji przycinania pazurów IPN-owi, zniechęcono (ewentualnych) ciekawskich na uniwersytetach: okoliczności powstania pracy Zyzaka miało zbadać pięciu ekspertów z Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Kontrolę, owszem, odwołano, ale sygnał poszedł i został niechybnie odebrany, bo coś mi mówi, że takie kontrole mogą być dla naszego świata akademickiego równie niebezpieczne, co lustracja. Nikt przytomny przecież nie powie, że mamy wysokiej jakości „średnią akademicką” i gdyby tytuły naukowe dostawali tylko ci studenci, którzy na to porządnie zapracowali, to doprawdy – z tzw. „boomu edukacyjnego” ostałyby się jeno płacz i zgrzytanie zębów. Pracy Zyzaka nie znam (poza fragmentem z „Arcanów”), ale gotów jestem założyć się w ciemno, że to jedna z lepszych napisanych ostatnio prac magisterskich. A już na pewno nie należy do najgorszych. Co prawda w „Superstacji” jakiś parlamentarzysta z SLD powiedział, że: „praca magisterska, która liczy 600 stron jest czymś chorym” i świadczy o „dewiacji autora”, ale pozwolę sobie mieć inne zdanie. Chociaż, w czasach, w których można napisać kilkudziesięciostronicową pracę magisterską buszując po internecie student tłukący się za materiałami po kraju i piszący kilkaset stron faktycznie wychodzi na dziwaka, i to niebezpiecznego. Bez wątpienia: uniwersytecka kadra i administracja woli, żeby im się nikt przy standardach nie kręcił. A przekaz z MEN poszedł taki: chcesz mieć kłopoty? Weź się za historię III PR. Znajdzie się teraz ktoś odważny? Odważni studenci pewnie by się znaleźli, ale odważni rektorzy, dziekani, promotorzy czy recenzenci – to już nie tak łatwo. Bo – jak wiadomo – w większości przypadków poziom odwagi spada z wiekiem wraz ze spadkiem poziomu testosteronu, czy innych hormonów, a proces ten bywa poetycko nazywany nabierania mądrości życiowej. Te naturalne zjawiska wspiera w III PR system promujący osobników ceniących przede wszystkim święty spokój. Najlepszym dowodem, że tak się sprawy mają jest krzyczący brak biografii nie tylko Wałęsy, ale i całej reszty naszego establishmentu. Bo i po co narażać się na baty, skoro wokół pełno jest tematów pasjonujących a bezpiecznych, którymi mogą zająć się magistranci. Na przykład: „Usługi remontowo-budowlane spółdzielni i kółek rolniczych” (temat, niestety wykorzystany przez minister Kudrycką). Trzeba mieć doprawdy specjalny talent, by pisząc o czymś takim podpaść politycznie ikonom III RP. Choć, z drugiej strony – diabli wiedzą. Bo może w którymś z tych kółek gościł z odczytem, powiedzmy Leszek Balcerowicz, w zamierzchłej epoce, gdy nie był jeszcze żywym klasykiem liberalizmu, tylko pracownikiem Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR? Ja wcale się z tej posady nie natrząsam. Balcerowicz wszak i tu błysnął geniuszem (ostatecznie gdy wyszło na to, że podstawowym problemem marksizmu-leninizmu stało się przeflancowanie komunistów na kapitalistów – znalazł świetne rozwiązanie). Ale są może tacy, którzy nie uważają za stosowne wyciągania na wierzch podobnych zaszłości. W każdym bądź razie – w oficjalnym życiorysie Balcerowicza podawanym na jego stronie internetowej o instytucie przy KC nie przeczytamy. Nie brnijmy jednak dalej w dygresje przyjmując, że, mimo wszystko, są tematy bezpieczniejsze niż życiorysy herosów „transformacji ustrojowej”. I te tematy trzeba eksploatować – przynajmniej do czasu pojawienia się pracy mogącej być wzorem dla biografii bohaterów III PR. Słyszałem, że prof. Friszke pisze biografię Kuronia, ale co robić czekając nim skończy? Nie wiem. Ponoć prof. Reykowski pisał magisterkę o Józefie Stalinie, a skoro przeszło mu to przy ówczesnych wyśrubowanych standardach akademickich, to kto wie czy to dziełko nie było by dziś jak znalazł – właśnie na wzór…

  81. ROZSZERZĘ KSIĄŻKĘ O WAŁĘSIE
    wywiad z Pawłem Zyzakiem, 13-05-2009 10:05
    http://www.niezalezna.pl/article/show/id/20477
    „Wobec najstarszej uczelni w Polsce zdecydowano się podjąć działania, które moim kolegom-studentom przypominają czasy symbolizowane przez takie postacie jak Bolesław Bierut, Jakub Berman, czy Józef Cyrankiewicz.” Z Pawłem Zyzakiem, autorem najnowszej biografii Lecha Wałęsy, rozmawia Łukasz Adamski.
    Był pan świadkiem ataku na autorów książki „Sb a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. Czy spodziewał się Pan jednak, że reakcją na pańską pracę będą wypowiedzi typu: „chora imaginacja autora”, „prawicowe sikanie pod wiatr”, „gorszy od SB” i „urologiczne pasje Pawła Zyzaka”?
    Spodziewałem się tego typu określeń. Natomiast miałem nadzieję, że skoro książka leżała w sklepach aż 3 tygodnie i nikt się na jej temat nie wypowiadał, to oznacza to, że wszyscy zainteresowani książkę tę czytają i przystąpią do jej gruntownej, krytycznej analizy. Okazało się jednak, że dzieje się podobnie jak w wypadku pracy Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, z tą tylko różnicą, że ich książka została skrytykowana, zanim ukazała się w księgarniach.

    Pańska książka spowodowała, że minister szkolnictwa wyższego chciała zrobić kontrolę na Uniwersytecie Jagiellońskim (po reakcji mediów zaniechano tego procederu), krakowska uczelnia była również zagrożona obcięciem dotacji. Narobił Pan zamieszania.
    Akurat ja w tej sytuacji byłem osobą pasywną. Wobec najstarszej uczelni w Polsce zdecydowano się podjąć działania, które zarówno mnie, jak i moim kolegom-studentom z Instytutu Historii UJ, z którymi miałem okazję spotkać się ostatnio w bardzo licznym gronie, przypominają czasy symbolizowane przez takie postacie jak Bolesław Bierut, Jakub Berman, czy Józef Cyrankiewicz. Jeśli w średniowieczu, które niesłusznie nazywa się „mrocznymi wiekami”, królowie, książęta i biskupi katoliccy, szanowali autonomię uniwersytetów, to należy sobie zadać pytanie, czy aby nie mamy teraz do czynienia z „mrocznymi” czasami? ………

  82. Paweł Zyzak szuka pracy w pośredniaku

    http://www.rp.pl/artykul/2,314672_Pawel_Zyzak_szuka_pracy_w_posredniaku.html

    Autor głośnej pracy magisterskiej na UJ, wydanej potem w formie książki „Lech Wałęsa – idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy „Solidarności” do 1989 r.”, pracował na stanowisku archiwisty w krakowskim IPN.
    Po awanturze, jaką wywołała jego publikacja, nie przedłużono mu umowy (poprzednia skończyła się z początkiem maja).
    – Teraz jestem bezrobotny, zarejestrowałem się w urzędzie pracy – mówi „Rz” Zyzak. – Nie mam co liczyć na zasiłek, bo w IPN pracowałem tylko kilka miesięcy, a nie rok.
    Historyk twierdzi, że miał pracować w prywatnej szkole w Bielsku-Białej, gdzie mieszka, ale mu podziękowano.

    – Po wydaniu biografii Wałęsy nie mam szans na zostanie nauczycielem w całej Polsce – mówi Zyzak.
    Historyk skończył też technikum elektroniczne. – Będę szukał pracy w tym zawodzie, w bielskim Fiacie albo jako magazynier w supermarketach. Rok temu złożyłem tam podania, podzwonię, przypomnę się – planuje.
    Paweł Zyzak żyje dziś skromnie z tantiem za książkę (wydawnictwo Arcana wydrukowało 13 tys. egzemplarzy, z czego sprzedało się 60 – 70 proc. nakładu). – Pieniądze za publikację nie są oszałamiające – zapewnia.
    Jeździ za darmo na spotkania z czytelnikami. Jak zdradził w swoim blogu, 4 czerwca wyrusza do USA. „Być zaproszonym przez Polonię amerykańską na promocję swojej książki to niezwykły zaszczyt” – napisał w notce zatytułowanej dwuznacznie: „Mój własny 4 czerwca”.
    Wyjazd Zyzaka do Stanów organizuje Klub Myśli Politycznej skupiający postsolidarnościową Polonię. Zaproszenie wysłał prezes klubu Marian Brokos. Paweł Zyzak w USA odbędzie kilka spotkań: pierwsze w klubie Eagles w Chicago 7 czerwca. Potem również w Nowym Jorku, Waszyngtonie i Toronto. Ma umówione spotkanie w Domu Podhalańskim i spotkanie z dziennikarzami polonijnymi.
    – Będę mówił o książce, wyjaśnię niedomówienia z nią związane, ale część wykładów poświęcę również zaangażowaniu Wałęsy m.in. w Libertas – zdradza „Rz” historyk. – Jest szansa, że biografia będzie wydana również po angielsku, litewsku i niemiecku. Rozmowy na ten temat trwają.
    Książka biograficzna o byłym prezydencie wywołała medialno-polityczną burzę w kraju. Lech Wałęsa czuł się publikacją urażony, zagroził nawet, że wyjedzie z Polski i odda Nagrodę Nobla.
    Paweł Zyzak zamieścił w niej relacje, w tym anonimowe, mieszkańców wsi dotyczące wspomnień z czasów młodości Wałęsy. Informatorzy twierdzili, że przyszły prezydent miał nieślubne dziecko.
    W książce historyk pisze też, że Lech Wałęsa miał współpracować ze Służbą Bezpieczeństwa.

  83. Autor książki o Wałęsie zrobi karierę w „szkole szpiegów”?
    12.06.2009 05:00

    http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/nazywam-sie-zyzak-pawe-zyzak_99639.html

    Dostałem propozycję otrzymania stypendium w The Institute of World Politics w Waszyngtonie – wyznaje w rozmowie z „SE” Zyzak. To prestiżowa szkoła, której absolwenci pracują m.in. dla amerykańskiego wywiadu.

    W „szkole agentów” wykładają np. Richard Haver – były oficer CIA, czy Stanislav Lev- chenko – były oficer KGB. Jednym z wykładowców jest też polski historyk Marek Chodakiewcz, który zaproponował stypendium Zyzakowi. Pokrywałoby ono koszt nauki na uczelni, a za kilkumiesięczny kurs płaci się tam aż 4 tysiące USD.

    – Nie przypuszczałem, że przyjadę kiedyś do Stanów. A o nauce tutaj nawet nie śmiałem myśleć. Muszę tylko podszkolić swój angielski – mówi Zyzak.

    Autor książki „Lech Wałęsa – idea i historia” przybył do USA na zaproszenie Klubu Myśli Politycznej. Nie tylko promuje swoją książkę, ale już marzy o tym, by zostać agentem, takim jak Bond, James Bond.

  84. PAWEŁ ZYZAK SPŁONĄŁ NA STOSIE
    fot. GP, 24-06-2009 16:03

    http://www.niezalezna.pl/article/show/id/22035

    Piotr Lisiewicz i jego koledzy z „Naszości” spalili na stosie Pawła Zyzaka, a dokładniej: kukłę Pawła Zyzaka.
    Dzisiaj w południe przy poznańskim pręgierzu zapłonęło ognisko. Rozpalili je działacze „Naszości”, którzy zgromadzili się dziś w centrum Poznania, by zaprotestować przeciw skandalicznym poglądom Pawła Zyzaka.

    Kukła Zyzaka szybko znalazła się w ogniu, a towarzyszył temu donośny śpiew Krzysztofa „Zyzia” Konieczki. Pierwsza zwrotka pieśni brzmiała: „Płoń, płoń, podły Zygzaku / Niech spłonie twa książka i miasto Kraków”. Śpiew Konieczki przerywany był od czasu do czasu okrzykami w rodzaju: „Skończona draka, spalimy Zyzaka” czy „Magisterku historii, upieczesz się dzisiaj w folii”.

    W paleniu Zyzaka wzięła udział licznie zgromadzona publiczność, która myślała, że happening jest elementem poznańskiego festiwalu teatralnego „Malta”. Przy pręgierzu pojawiła się też straż miejska, zaniepokojona roznieconym ogniem. Obeszło się jednak bez siłowej interwencji.

  85. GORĄCA DEBATA

    , Niezalezna.pl, 03-07-2009

    http://www.niezalezna.pl/article/show/id/22353

    2 lipca w Traffic Club przy ul. Brackiej 25 odbyła się debata nt. książki Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa – idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy „Solidarności” do 1988 roku”. Udział w spotkaniu wziął sam Paweł Zyzak i dr Piotr Gontarczyk, autor książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. Debatę poprowadził Tomasz Sakiewicz – redaktor naczelny „Gazety Polskiej”.
    Spotkanie w Traffic Club zorganizował warszawski klub „Gazety Polskiej”. Zainteresowanie dyskusją przerosło najśmielsze oczekiwania organizatorów – jeszcze długo przed rozpoczęciem zabrakło miejsc siedzących. Patronat nad debatą objął tygodnik „Gazeta Polska” i portal Niezalezna.pl.

  86. Doktoryzuję się na Wałęsie

    http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20090708&id=po52.txt

    Środa, 8 lipca 2009, Nr 158 (3479)

    Z Pawłem Zyzakiem, autorem biografii Lecha Wałęsy „Lech Wałęsa. Idea i historia”, rozmawia Zenon Baranowski

    Planuje Pan kolejną książkę o Lechu Wałęsie. Nie obawia się Pan drążenia tego tematu?
    – To jest temat wciąż niezgłębiony i na pewno bardzo interesujący i chcę go kontynuować w przyszłości. Podchodzę do tych tematów jako historyk, a nie jako polityk.

    Ale inni historycy wytykają Panu błędy warsztatowe, które ich zdaniem, spowodują „zakopanie” tematu Wałęsy na lata…
    – Jak widać, temat Wałęsy nie jest „zakopany”. Podchodząc do tematu Wałęsy, jednocześnie współczuję innym historykom, że nie chcą wykorzystać tak interesującego tematu.
    Lech Wałęsa zasługuje na kilka, kilkanaście biografii. Źle, jeśli w najbliższych latach będzie na rynku wydawniczym do kupienia jedynie moja biografia. Dla przykładu podam, że Ronald Reagan w pierwszym roku urzędowania miał już trzy biografie, a obecnie ma około 20. To zawsze pomaga naświetlić postać opisywaną z różnych stron.

    Ta druga książka o Wałęsie będzie dotyczyła okresu po 1989 roku?
    – To będzie ten okres, który chciałem badać w ramach studiów doktoranckich. Ale chciałem podkreślić, że to są plany wydawnicze. Obecnie muszę się po prostu zająć zarabianiem pieniędzy, aby utrzymać siebie i najbliższych, ale mam oczywiście pomysł na napisanie przynajmniej trzech prac.

    Podnoszono kwestię źródeł anonimizowanych w Pańskiej książce, ale później te osoby podawały swoje nazwiska…
    – Dlatego w kolejnym dodruku książki po prostu uzupełniłem te nazwiska. Chcę zaznaczyć, że ten zarzut jest nieprawdziwy, chybiony. Podkreślam, że to nie są źródła anonimowe, lecz anonimizowane.

    Lech Wałęsa z lat 70. i 80. różni się od tego z lat 90. i obecnych?
    – Myślę, że Lech Wałęsa zmienił się nieznacznie. Najwyżej zwiększyło się odrobinę jego doświadczenie, które pozwala mu mieć ogląd na nowe sytuacje. Niemniej jednak, jest to ten sam człowiek kalkulujący, nieograniczający się żadnymi zasadami, traktujący świat instrumentalnie.

    Dziękuję za rozmowę.

  87. Aktualności | Kraj 2009.08.28 06:00 Krakowski adwokat broni Wałęsy
    http://www.dziennikpolski24.pl/Artykul.100+M57f2f188493.0.html
    Przed Sądem Okręgowym w Krakowie w poniedziałek rozpocznie się proces wywołany słynną książką Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia”.

    Krakowski adwokat Ryszard Rydiger wytoczył proces o naruszenie dóbr osobistych wydawcy książki spółce „Arcana”. Powód żąda opublikowania w którymś z ogólnopolskich dzienników przeprosin, nie domagając się jednak materialnego odszkodowania. – Korzystny wyrok i przeprosiny byłyby wystarczająco satysfakcjonujące, tworząc w dodatku interesujący precedens – mówi mecenas Rydiger.
    Adwokat poczuł się urażony m.in. zawartymi w książce stwierdzeniami, iż Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Bolek”. – Sąd lustracyjny oczyścił Wałęsę – przypomina Ryszard Rydiger. I dodaje: – Lech Wałęsa jest dla mnie ważnym symbolem, a więc sugestie zawarte w książce mogą wywołać wrażenie, iż sam się ośmieszam, popierając kogoś niegodnego szacunku, śmiesznego i podejrzanego.
    Wydawca książki czeka na proces ze spokojem. – Nie bardzo rozumiem, o co w tym pozwie chodzi. Więcej będę mogła powiedzieć po rozpoczęciu procesu – mówi prezes „Arcanów” Zuzanna Dawidowicz.

  88. Uprzejmie informuję, iż w imię polityki miłości jaką otoczył nas rząd Tuska Donalda i Totumfackich, Paweł Zyzak (ps. Magister) otrzymał stanowisko młodszego magazyniera w markecie Tesco w Bielsku Białej. Paweł poinformował mnie, że jest niezmiernie wdzięczny za wspaniałomyślność rządu, który tak pokierował jego karierą, że jego marzenia o zostaniu magazynierem wreszcie się spełniły. Z nieoficjalnych źródeł wiem, że po dwóch latach nienagannej pracy Paweł zostanie dopuszczony do układania towaru na półkach. Kariera stoi przed nim otworem, mam nadzieję, że Paweł, którego osobiście bardzo lubię nie zmarnuje tej szansy. Paweł trzymamy za Ciebie kciuki, nie zawiedź nas. Pozdrawiam Ryszard Kapuściński

  89. TVP Kraków- http://ww6.tvp.pl/20667,20091006934764.strona
    Dzieci wolności
    Realizacja Miłosz Kozioł

    Film przedstawia sylwetkę Pawła Zyzaka, autora kontrowersyjnej biografii Lecha Wałęsy, książki, która wywołała skandal polityczny w kraju. Autor reportażu stawia pytania dotyczące granic wolności słowa w Polsce i tożsamości pokolenia, którego reprezentantem jest Paweł Zyzak
    http://ww6.tvp.pl/video/2009/10/06/217416/film.asf

    Film będzie można też obejrzeć 17 października (sobota) o godz. 16.50 w TVP Kraków

  90. Córka Wałęsy pozywa. Za „naruszenie sfery uczuciowej”

    http://www.tvn24.pl/-1,1624264,0,1,corka-walesy-pozywa-za-naruszenie-sfery-uczuciowej,wiadomosc.html

    Córka byłego prezydenta, Anna, pozywa wydawnictwo „Arcana” o ochronę dóbr osobistych. Ta krakowska oficyna wydała kontrowersyjną biografię przywódcy „Solidarności” „Lech Wałęsa. Idea i Historia”.
    Pozew wpłynął do Sądu Okręgowego w Krakowie. Córka Wałęsy uznała, że książka Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i Historia” narusza jej dobra osobiste, jakimi jest „jej sfera uczuciowa, wyrażająca się szacunkiem i miłością do osoby ojca, oraz jej poczucie godności osobistej

    W pozwie domaga się od spółki „Arcana” wydrukowania przeprosin w ogólnopolskim dzienniku za zawarte w książce inwektywy i kłamstwa na temat Lecha Wałęsy. Córka byłego prezydenta domaga się również zakazania wydawcy druku i rozpowszechniania książki w formie redakcyjnej, w jakiej została wydrukowana, oraz sprzedaży komuś innemu praw do druku.

    Ponadto chce zapłaty 20 tys. zł należnego jej za krzywdę i cierpienia moralne zadośćuczynienia na rzecz Fundacji „Sprawni Inaczej” w Gdańsku.

    „Mój ojciec nie jest obszczymurkiem”

    Córka Lecha Wałęsy prosi też sąd o przyłączenie jej sprawy do pozwu, jaki w tej samej sprawie kilka miesięcy wcześniej złożył do krakowskiego sądu adwokat Ryszard Rydiger, który jest także jej pełnomocnikiem w tej sprawie.

    Rydiger pozwał wydawcę, ponieważ stwierdził, że książka „obraża jego dobra osobiste, czyli pamięć o symbolu, którym jest dla niego Lech Wałęsa – przywódca ruchu Solidarności, lider niosący wiarę, symbol Polski demokratycznej i niepodległej”. Początek procesu w tej sprawie wyznaczono na 20 października.

    W uzasadnieniu pozwu Anny Domińskiej z domu Wałęsa, Rydiger napisał m.in.: „powódka z całą mocą twierdzi, że jej ojciec nie jest ani nigdy nie był „obszczymurkiem”.

    Zapewnia ona, że jej ojciec nie jest ani nigdy nie był „miałki intelektualnie”, a wręcz przeciwnie, co pokazuje historia. Z całą mocą wskazuje na prawomocne orzeczenie Sądu Lustracyjnego, podnosząc, że jej ojciec nigdy nie był PRL’owskim agentem SB, TW Bolek czy też jakimkolwiek innym agentem.

    Pełny tekst pozwu publikuje adwokat Ryszard Rydiger na założonej przez siebie stronie internetowej http://www.wobronielechawalesy.pl, powołując się na zgodę zainteresowanej i podając jej nazwisko.

    – Jestem głęboko przekonany, że prawa dziecka do ochrony jego dóbr osobistych zostaną uznane przez sąd. W uzasadnieniu powołuję się na wyroki sądowe w podobnych sprawach – powiedział mec. Rydiger.

    Groził, że wyjdzie z kraju

    Książka „Lech Wałęsa. Idea i historia” jest oparta na obronionej w czerwcu 2008 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim pracy magisterskiej Zyzaka. Jej promotorem był dr Andrzej Nowak – redaktor naczelny krakowskiego miesięcznika „Arcana”. Jak podano w książce, została ona wydana przez wydawnictwo Arcana.

    Publikacja wzbudziła wiele kontrowersji. Autor napisał w niej m.in., że b. przywódca Solidarności był agentem SB i w czasach młodości miał nieślubne dziecko, „sikał do kropielnicy” i „był nożownikiem z kompleksem Edypa”.

    Lech Wałęsa skrytykował tę publikację i zapowiedział m.in., że jeśli instytucje państwowe ostatecznie nie wyjaśnią zarzutów o jego agenturalne związki z SB, odda nagrody, a nawet wyjedzie z kraju. Naukowcy zarzucali autorowi książki m.in., że nie powołuje się na udokumentowane źródła, co powinno być wymogiem pracy naukowej.

  91. Anna Wałęsówna skarży biografa ojca

    http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,7153405,Anna_Walesowna_skarzy_biografa_ojca.html

    Chodzi o książkę Pawła Zyzaka: Lech Wałęsa. Idea i Historia. Anna Wałęsówna uznała, że biografia szkaluje ojca, a to narusza jej dobra osobiste. Pozew w tej sprawie właśnie wpłynął do krakowskiego sądu.

    Córka Lecha Wałęsy chce od wydawcy książki, czyli spółki „Arcana”, przeprosin w ogólnopolskim dzienniku, zakazu dodruku i rozpowszechniania książki oraz 20 tys. zł. na rzecz gdańskiej Fundacji „Sprawni Inaczej”. Anna Wałęsówna uznała, że biografia szkaluje jej ojca i opiera się na kłamstwach.

    Książka „Lech Wałęsa. Idea i historia” ukazała się wiosną tego roku. W rzeczywistości to magisterka Pawła Zyzaka, 24-letniego historyka po Uniwersytecie Jagiellońskim. Promotorem jego pracy był prof. Andrzej Nowak, redaktor naczelny prawicowego krakowskiego miesięcznika „Arcana”. Biografia wywołała burzę i falę krytyki, bo opiera się na anonimowych źródłach, a Zyzak zajmuje się rzekomym nieślubnym synem Wałęsy, który miał się urodzić w 1963 r. w miejscowości Łochocina. Książka zawiera też wiele sugestii, że Wałęsa współpracował z SB, a już od lat 60. chciał się układać z komunistycznymi władzami PRL. Ma o tym świadczyć m.in. jego przynależność do Związku Młodzieży Wiejskiej, a także dobra opinia o nim oficerów w wojsku. Autor bronił się mówiąc, że informacje o nieślubnym synu Wałęsy nie są tak bardzo istotne w jego pracy i zajmują tylko kilka stron. Emocje wokół książki podgrzał fakt, że w trakcie jej pisania był zatrudniony na zastępstwo w krakowskim oddziale IPN (dziś już tu nie pracuje).

    Książkę skrytykowali m.in. historycy z UJ. – Jeżeli ktoś przedstawia jakieś zdarzenia, nie powołując się na potwierdzone źródła, lecz jedynie na anonimy niepodlegające weryfikacji, to dla mnie jest to rzecz na śmietnik. Przecież ci anonimowi ludzie mogli chcieć jedynie oczernić byłego prezydenta. Lechowi Wałęsie przysługuje prawo do ochrony czci – mówił „Gazecie” prof. Andrzej Romanowski. Z kolei prof. Piotr Franaszek uważa, że „jeśli ktoś zabiera się do opisywania wątków obyczajowych, to nie przygotowuje rzetelnej pracy historycznej, ale pisze książkę dla wywołania sensacji”. – Mnie jako historyka takie sprawy w życiorysie Wałęsy nie interesują – komentował.

    Mimo krytyki Paweł Zyzak objechał niemal całą Polskę promując swoją książkę na spotkaniach organizowanych przez prawicowe środowiska. W Krakowie na spotkaniu „Gazety Polskiej” witany był entuzjastycznie. Na uczelni dał się poznać jako gorący zwolennik lustracji i przeciwnik homoseksualizmu. Przed trzema laty, kiedy PiS szykował nową ustawę lustracyjną, na czele grupy studentów przyszedł do władz uczelni z petycją: „Chcemy mieć pewność, że nasz wykładowca dzieli się z nami własnymi poglądami niebędącymi wypadkową tak haniebnego zachowania, jakim jest donosicielstwo służbom policyjnym okupanta sowieckiego”. W tym samym czasie na łamach pisma Forum Młodych PiS „W prawo zwrot!” walczył z homoseksualistami: „Pedały, wykorzystując pojedyncze napaści i słowne wyzwiska, umiejętnie zjednują sobie ludzkie współczucie, stylizując się na ofiary represji i >>nietolerancji<<. Do walki przyłączają się zafascynowani ruchem lub okazujący się być zdeklarowanymi pedałami intelektualiści".

  92. PROCES SIĘ NIE ROZPOCZĄŁ
    wtorek 20 października 2009 12:26
    Adwokat: Książka Zyzaka mnie obraża

    http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article461440/Adwokat_Ksiazka_Zyzaka_mnie_obraza.html
    Nie rozpoczął się proces o ochronę dóbr osobistych, jaki wydawcy książki Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia” spółce Arcana wytoczył krakowski adwokat Ryszard Rydiger. Adwokat twierdzi, że książka „obraża jego dobra osobiste, czyli pamięć o symbolu, którym jest dla niego Lech Wałęsa – przywódca ruchu Solidarności, lider niosący wiarę, symbol Polski demokratycznej i niepodległej”.

    Dlatego domaga się od wydawnictwa opublikowania przeprosin za naruszenie jego „dobra osobistego, jakim jest jego pamięć i szacunek dla Lecha Wałęsy”. Chce też stwierdzenia, że „sugestie tego typu są nieprawdziwe”, oraz wpłaty 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz Fundacji Instytut Lecha Wałęsy.

    Podczas wtorkowej rozprawy mec. Rydiger złożył wniosek o dopuszczenie obok niego do udziału w procesie także założonej przez niego na początku października spółki z o.o. „Wydawnictwo Arcana”. Jak twierdził, wydawca książki Zyzaka spółka Arcana narusza dobra jego wydawnictwa, nazywając się w książce Zyzaka „wydawnictwem Arcana”. Tymczasem założona przez niego spółka „Wydawnictwo Arcana” nie jest wydawcą książki o Lechu Wałęsie.

    Sąd oddalił ten wniosek i do czasu rozpoznania ewentualnego zażalenia adwokata na oddalenie wniosku odroczył rozprawę.

    „Wybrałem tę nazwę, ponieważ bardzo mi się spodobała i nie była zastrzeżona, co sprawdziłem w Krajowym Rejestrze Sądowym” – powiedział PAP po rozprawie Rydiger. Jak wyjaśnił, założył wydawnictwo, ponieważ ma zamiar skorzystać z przemian gospodarczych w Polsce i zostać człowiekiem „obrzydliwie bogatym”, wydając książki szerzące kulturę prawną. Jako dyrektor zarządzający firmy zapowiedział sprzedaż udziałów i poszukiwanie kapitału.

    „Nie jestem właścicielem praw do książki pana Zyzaka. Ja tej książki nie wydałem, nie wiem, dlaczego figuruję jako wydawca, skoro jej nie wydałem. Moja firma skierowała do wiodących dystrybutorów żądania natychmiastowego zaprzestania podawania informacji, że moja firma jest wydawcą i dalszego rozpowszechniania książki pod nazwą mojej firmy” – podkreślił. Zapowiedział także możliwość złożenia zawiadomienia i oszustwie w przypadku dalszego sprzedawania książek z błędna informację, jakoby wydawcą było „Wydawnictwo Arcana”.
    Zdaniem prezes spółki Arcana Zuzanny Dawidowicz, założenie przez adwokata Wydawnictwa Arcana stanowi nieuczciwą konkurencję i zmierza z rozmysłem i premedytacją do zniszczenia jej firmy. „Wystąpimy z pozwem o nieuczciwą konkurencję” – zapowiedziała. Jak podkreśliła, w ciągu 15 lat istnienia spółka Arcana wydała 243 publikacje i 88 numerów dwumiesięcznika „Arcana”.

    Podczas wtorkowej rozprawy mec. Rydiger złożył także wniosek o przyłączenie do jego sprawy pozwu, jaki kilka dni temu w tej samej sprawie złożyła w krakowskim sądzie córka Lecha Wałęsy Anna. Uważa ona, że książka narusza „jej dobro osobiste, jakim jest jej sfera uczuciowa, wyrażająca się szacunkiem i miłością do osoby ojca, oraz jej poczucie godności osobistej”. Sąd nie odniósł się jeszcze do tej kwestii.

  93. http://www.rp.pl/artykul/381644_Corka_nie_ochroni_czci_ojca.html

    Córka Lecha Wałęsy nie ochroni czci ojca
    Obrońcy dobrego imienia Lecha Wałęsy, choćby byli adwokatami, jego samego nie zastąpią. Jeśli poszkodowany chce wygrać przed sądem, musi sam do niego wystąpić. Takie są zasady polskiego prawa prowadzenia procesów w obronie dóbr osobistych. W zasadzie nie ma od nich wyjątku.
    Byłby precedens
    Dlatego pozew córki Wałęsy, Anny, przeciwko wydawnictwu książki Pawła Zyzaka “Lech Wałęsa. Idea i historia” ma niewielkie szanse powodzenia.
    Prawnicy są zgodni, że o tego rodzaju ochronę trzeba występować samemu.
    – Gdyby więc w tej sprawie sąd uwzględnił pozew, byłby to niewątpliwie precedens – wskazuje mec. Piotr Rogowski specjalizujący się w takich procesach.
    Córka Wałęsy wskazuje w pozwie, że książka narusza jej dobro osobiste w postaci: sfery uczuciowej, wyrażające się szacunkiem i miłością do ojca, oraz jej poczucie godności. Domaga się przeprosin za sugestie, że Lech Wałęsa jest osobą niegodną szacunku, zakazania rozpowszechniania książki i zapłaty 20 tys. zł na cel charytatywny. Chce też, by sąd połączył jej pozew z podobną sprawą, jaką w kwietniu wytoczył jeden z krakowskich adwokatów za tę samą książkę, twierdząc, że obraża ona jego dobra osobiste, tj. pamięć o symbolu, którym jest dla niego Lech Wałęsa – przywódca “Solidarności”.
    O ile adwokata z poszkodowanym (Lechem Wałęsą) nie wiążą żadne bliższe więzy, o tyle córka należy do osób najbliższych. Zasadniczo to jednak niczego nie zmienia i nie zwiększa jej szans procesowych…..

  94. Arcana ofiarą sądowej zemsty za książkę o Lechu Wałęsie
    http://dzisiejsze-artykuly.netbird.pl/a/26096,1

    Sprytny adwokat, wydawnictwo i niepoprawna politycznie książka. Przed krakowskim sądem okręgowym toczy się proces przeciwko spółce Arcana, która opublikowała książkę Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie.

    Pozew wniósł adwokat Ryszard Rydiger, który poczuł się urażony treścią książki. Adwokat pozwał do sądu nie autora publikacji, ale spółkę. Założył też firmę „Wydawnictwo Arcana”, bo jak ustalił, Arcana nie zastrzegły tej nazwy.

    Jaki przebieg miała ostatnia rozprawa w procesie, wytoczonym Arcanom przez adwokata Rydigera?

    Zuzanna Dawidowicz, prezes Arcanów:
    …Dlaczego pozew został skierowany przeciwko wydawcy książki, a nie jej autorowi?

    Paweł Zyzak, zdecydowanie nieobrzydliwie bogaty, lub mówiąc inaczej, niemajętny, pracujący obecnie w hipermarkecie, nie byłby dobrym obiektem do ataku. Najpierw zwolniony z pracy, potem bezrobotny, małe dziecko i żona na utrzymaniu… Zły pomysł. Każdy specjalista od PR to by potwierdził. Przecież panuje miłość, zrozumienie, przejrzystość i transparentność (koniecznie obok siebie te słowa, choć znaczą to samo!), a także troska o matki samotnie wychowujące dzieci, ubogich i bezdomnych. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na dwa inne, równie ważne elementy tej sprawy. Kiedy okazało się, że pracuje w IPN – ruszyło polowanie z nagonką. Skandal! I ulga – ma zatrudnienie na czas określony – i ten czas dla niego się właśnie kończy! A więc zwolnienie to tylko kwestia tygodni! Dziennikarze śledzą posunięcia dyrektora krakowskiego oddziału IPN, dyrektor stopniuje napięcie, że zastanawia się, że przyjrzy się jego pracy, że odbędzie decydującą rozmowę z Zyzakiem – i nareszcie – zwolniony! A co z autorem? Jakim autorem? Że nie może znaleźć pracy, bo nawet gdyby ktoś chciał go zatrudnić, to się boi? Jakie to ma znaczenie? Jeden z naszych przyjaciół napisał mail z USA, śledząc losy autora, że teraz, jeśli chce mieszkać w Polsce, ratuje go tylko zmiana nazwiska i operacja plastyczna.
    I przykład drugi – historia jego promotora prof. Andrzeja Nowaka, który dostawał w listach kał, a listy te przychodziły na adres Instytutu Historii. Nie przypominam sobie, aby podniosły się głosy oburzenia Szacownej Uczelni. Koło Historyków przygotowało ulotki, sprzeciwiające się tym szykanom, ale zdaje się, że dla organizatora tej akcji nie było to do końca przyjemne. …
    ———-
    Paweł Zyzak: chodzi o zniszczenie wydawnictwa Arcana

    Czy ktoś próbował pana pozywać do sądu po napisaniu książki?

    Nie, do tej pory to się nie zdarzyło i sądzę, że jest to logiczne działanie. Ja mam mniejszą możliwość wydawania książek historycznych o różnej tematyce niż wydawnictwo, w którym publikują różni historycy. Nie sądzę ponadto, by ludzie pokroju Lecha Wałęsy zechcieli mnie zaszczycić swoim pozwem, dlatego że nie raczyli podjąć ze mną dyskusji na rzeczowe argumenty, kiedy sprawa mojej książki stała się głośna. Pojawiały się tylko obelgi. Odnosząc się do tego, co się wydarzyło, mogę powiedzieć, że ani ja ani nikt z mojej rodziny nie napisał pozwu sądowego, który byłby skargą na wypowiedzi Lecha Wałęsy pod moim adresem.

    Czyli autora zostawiono w spokoju, zajęto się wydawnictwem, które opublikowało jego książkę…

    Chodzi po prostu o zastraszanie historyków, którzy mogliby urazić miłość, roztaczaną wokół niektórych postaci historycznych oraz zniechęcenie do podejmowania tematów z historii najnowszej. Przykład Arcanów ma być przestrogą: wydawnictwo, które wydało wrażliwą książkę, poniesie konsekwencje. Inne wydawnictwa mogą się przekonać, co nastąpi, gdyby zechciały podejmować takie działania. Nie chodzi o polemikę z argumentami – autorzy wniosku mają pretensje, że została nadwerężona ich miłość bądź sympatia do Lecha Wałęsy. To absurdalne. Jeśli mają jakieś pretensje i twierdzą, że ktoś kogoś uraził, to powinni wskazać odpowiedni fragment książki i udowodnić, że to są moje słowa albo innej osoby, wypowiedziane w odpowiedniej intencji.

  95. Zyzak wyjeżdża do Ameryki

    http://www.rp.pl/artykul/416427_Zyzak_wyjezdza_do_Ameryki.html

    Jarosław Stróżyk 07-01-2010,
    Biograf Wałęsy przenosi się z hipermarketu na stypendium w Waszyngtonie

    Człowiek, który swoją książką o Lechu Wałęsie wywołał w Polsce polityczną burzę i sprawił, że Instytut Pamięci Narodowej po raz kolejny znalazł się pod ostrzałem krytyki, na kilka miesięcy opuszcza kraj.
    Jak dowiedziała się „Rz”, Paweł Zyzak otrzymał stypendium na czteromiesięczny staż do waszyngtońskiego Institute of World Politics. Ufundowała mu je Polonia amerykańska. Na staż do instytutu rekomendował go historyk prof. Marek Jan Chodakiewicz, który prowadzi tam wykłady.
    – Cieszę się bardzo z tej szansy. Dzięki temu po dłuższej przerwie będę się mógł znowu zajmować pracą naukową – mówi „Rz” Zyzak.
    Amerykański instytut prowadzi prace badawcze i zajęcia z zakresu stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa światowego.
    – Liczę, że gdy wrócę do Polski, uda mi się wreszcie zacząć pisanie doktoratu – deklaruje Zyzak. Chciałby się zająć w nim ponownie wydarzeniami z najnowszej historii Polski. – Jeszcze nie zdecydowałem, co to konkretnie będzie.
    Młody historyk spodziewa się jednak, że napisanie doktoratu i jego obrona mogą nie być łatwe. – Jest wiele osób, którym moja osoba, mówiąc delikatnie, przeszkadza – konstatuje.
    Po opublikowaniu w marcu 2009 r. biografii „Lech Wałęsa. Idea i historia” na Zyzaka spadła fala krytyki. Zarzucano mu zwłaszcza, że w swej pracy magisterskiej, która się stała kanwą książki, skupił się nie na źródłach pisanych, tylko ustnych relacjach anonimowych świadków. W książce padają m.in. zarzuty, że były prezydent miał nieślubne dziecko, w młodości był chuliganem oraz że współpracował z SB.
    Po jej publikacji minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka zażądała kontroli na Wydziale Historycznym UJ (gdzie Zyzak bronił pracę), w jaki sposób pisane są tam prace magisterskie.
    Zyzak stracił posadę w krakowskim oddziale IPN, gdzie pracował w archiwum. Instytut nie przedłużył mu wygasającej umowy. Od tej chwili, jak sam opowiada, znalezienie pracy w zawodzie było praktycznie niemożliwe.
    – Złożyłem podania o pracę jako nauczyciel niemal we wszystkich szkołach w Bielsku–Białej (tam mieszka) i okolicy. Odzewu nie było – opowiada.
    – W podległych nam placówkach od września 2009 r. nie był wolny żaden etat historyka – informuje „Rz” Miejski Zarząd Oświaty w Bielsku-Białej.
    Zdaniem Zyzaka przyczyna była jednak inna. – W jednej z prywatnych szkół byłem już nawet umówiony co do pracy. Kiedy jednak miałem podpisać umowę, pani dyrektor podziękowała mi. Powiedziała, że telefonowano do niej z kuratorium, by mnie nie zatrudniała – opowiada.
    Młody historyk trafił więc do jednego z bielskich supermarketów. Przez pięć miesięcy pracował tam jako magazynier.
    – Trzeba było jakoś zarabiać, by utrzymać rodzinę. To było ciekawe doświadczenie – wspomina historyk.
    Promotor jego pracy magisterskiej prof. Andrzej Nowak, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, uważa całą sytuację za groteskową i żenującą.
    – Dlatego, że ktoś miał odwagę stawiać niewygodne pytania, nie może znaleźć pracy ani rozwijać się naukowo?! To absurd – oburza się prof. Nowak. – Na szczęście można jeszcze pracować naukowo za granicą.
    Rzeczpospolita

  96. http://www.debata.olsztyn.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=791:pawe-zyzak-wyjeda-do-usa&catid=38:polska&Itemid=109

    Czytaj wywiad z Pawłem Zyzakiem. Specjalnie dla portalu Debata.
    -Po opublikowaniu biografii Lecha Wałęsy, twoja kariera zamiast „ruszyć z kopyta” skończyła się. Nie robisz doktoratu, nie pracujesz w swoim zawodzie. Wylądowałeś za to w Tesco. Byłeś zaskoczony tym co się stało?

    Nie i nie chodzi tutaj bynajmniej o magiczną zdolność przewidywania. Znając historię ostatnich 20-lat Polski, byłem świadom, że, gdy „Gazeta Wyborcza”, napisała, że jestem „zły”, to nie będzie z tego darmowego biletu na koncert Metaliki, prędzej ten przysłowiowy…

    – Teraz jednak upomnieli się o ciebie Amerykanie. Czy to oznacza wyjazd z kraju na zawsze?

    Oj, na pewno nie na stałe. Choć bardzo podoba mi się dostatnie życie w USA, ale nawet po naszych Polonusa widać, że bardzo tęsknią do udziału w Polskim życiu publicznym. Najlepszym przykładem tego jest bardzo ciepłe przyjęcie mnie kilka miesięcy temu w Chicago, New Jersey i Nowym Yorku, nie wspominając o innych, bardziej renomowanych celebrytach:)

    – Planujesz kolejną pracę, która wstrząśnie „elitką” w tym kraju. Dr Cenckiewicz niebawem wyda biografię Anny Walentynowicz. Usłyszymy jeszcze o „szczawiku z Pis” jak nazwali Ciebie posłowie PO?

    Moją pasją jest historia najnowsza, przede wszystkim ta z lat 70-tych, 80-więc, siłą rzeczy wciąż interesuje się naszymi „elitami”. Co więcej, bardziej ciekawią mnie na przykład losy KOR i jego członków, aniżeli na przykład eksport zboża w PRL w latach 1975-1980. Polskie media myślą podobnie, więc rzeczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że ukaże się cykl „Szczawik 2: Reaktywacja”.

    Rozmawiał Łukasz Adamski

  97. Wydawnictwo nie musi przepraszać za książkę Zyzaka

    http://www.tvn24.pl/-1,1640046,0,1,wydawnictwo-nie-musi-przepraszac-za-ksiazke-zyzaka,wiadomosc.html

    Krakowski sąd oddalił pozew adwokata Ryszarda Rydigera, który zarzucił spółce Arcana – wydawcy książki Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia” naruszenie jego dóbr osobistych. To nie koniec rozpraw w tej sprawie – we wtorek sąd ma się jeszcze odnieść się do pozwu, jaki spółce wytoczyła córka byłego prezydenta.
    Jak argumentowała sędzia Ewa Olszewska, odczucie adwokata o naruszeniu jego dóbr osobistych jest subiektywne. – Bez znaczenia jest okoliczność podniesiona przez powoda, że Lech Wałęsa jest osobą darzoną szacunkiem, znaną publicznie i ocenianą pozytywnie – powiedziała sędzia.
    Córka Wałęsy pozywa. Za „naruszenie sfery uczuciowej”

    Córka byłego prezydenta, Anna, pozywa wydawnictwo „Arcana” o naruszenie… czytaj więcej »
    Zyzak: pokazuję Wałęsę takiego, jaki jest

    – Ta książka pokazuje Lecha Wałęsę takim, jakim jest w rzeczywistości. Mit… czytaj więcej »

    Podkreśliła, że powiązanie dóbr osobistych adwokata z negatywnymi stwierdzeniami o Lechu Wałęsie jest nieuzasadnione. – W powszechnym przekonaniu fakt krytykowania konkretnej osoby, a w szczególności osoby publicznej, nie narusza godności innej osoby, która darzy krytykowanego szacunkiem – dodała.

    Adwokat się nie poddaje

    Wyrok jest nieprawomocny. Mecenas Rydygier zapowiedział dalsze kroki w tej sprawie.

    Adwokat twierdził, że książka „Lech Wałęsa. Idea i historia” narusza jego „dobra osobiste, jakim jest jego pamięć i szacunek dla Lecha Wałęsy”. Żądał od wydawcy opublikowania przeprosin w „Rzeczpospolitej” i wpłaty 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Fundacji Instytut Lecha Wałęsy. Domagał się także stwierdzenia, że nieprawdziwe są zawarte w książce sugestie, które u czytelników mogą wywołać wrażenie, że Lech Wałęsa jest osobą niegodną szacunku.

    W krakowskim sądzie we wtorek ma się odbyć także rozprawa dotycząca pozwu, jaki przeciwko spółce Arcana złożyła córka Lecha Wałęsy Anna.

  98. Dobra adwokata nie zostały naruszone
    SĄD. Dwa procesy wywołane krakowską książką Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie

    http://www.dziennik.krakow.pl/pl/aktualnosci/kraj/992667-dobra-adwokata-nie-zostaly-naruszone.html

    Krakowski adwokat Ryszard Rydiger przegrał wczoraj proces o naruszenie dóbr osobistych wytoczony spółce Arcana – wydawcy książki Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia”.
    Mecenas w lipcu ubiegłego roku złożył pozew, w którym domagał się przeprosin za naruszenie jego „dobra osobistego, jakim jest jego pamięć i szacunek dla Lecha Wałęsy” oraz wpłaty 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Fundacji Instytut Lecha Wałęsy. Choć intencją procesu miała być obrona Lecha Wałęsy, to wcześniejsze rozprawy pokazały, że mecenasowi chodzi także o coś innego. Składał bowiem wnioski, które z obroną honoru byłego prezydenta nie miały nic wspólnego. Przeciągały za to sprawę, którą szeroko relacjonowały media, wymieniając nazwisko adwokata.
    Na wczorajszej rozprawie mecenas Rydiger tłumaczył sądowi, dlaczego książka o Lechu Wałęsie naruszyła jego dobra osobiste.
    – Nie miałem zaszczytu poznać Lecha Wałęsy. Byłem jedynie – jak większość polskiego społeczeństwa – uczestnikiem wydarzeń lat 80. W czasie stanu wojennego bałem się wyjść na ulicę, słuchałem Radia Wolna Europa z informacjami o tym, co dzieje się z Lechem Wałęsą. Był dla mnie symbolem zachowania przeciwstawiającego się złu, człowieka mającego odwagę, której mi osobiście brakowało. Te wspomnienia powodują, że w tej chwili imputowanie panu Wałęsie słów powszechnie uważanych za obraźliwe, np. „obszczymurek” i formułowanie kategorycznych sądów, że jest czy był on tajnym współpracownikiem, obraża mnie – mówił adwokat.
    Zdaniem mecenasa Ryszarda Raźnego, pełnomocnika spółki Arcana, wydawcy książki, nie doszło do naruszenia dóbr osobistych Ryszarda Rydigera, bo nie jest on opisany w książce ani z imienia, ani z zawodu, nie jest też związany z Lechem Wałęsą.
    – Nie uważam, żeby ta książka zawierała treści kontrowersyjne – mówiła z kolei Zuzanna Dawidowicz, prezes spółki „Arcana”. – Nigdy nie wydaliśmy pracy, która mogłaby naruszać czyjeś dobra osobiste. Książka nie jest wyrazem moich poglądów, sympatii bądź antypatii do Lecha Wałęsy. Dodała, że w biografii Lecha Wałęsy wskazano ponad tysiąc źródeł.
    – Pan Rydiger mówił, że autor zbyt często używa w książce słowa elektryk. „Były elektryk”, „nasz elektryk”, „stoczniowy elektryk”, „słynny elektryk”. Zupełnie nie rozumiem, co jest niewłaściwego w słowie elektryk. Przecież Lech Wałęsa był elektrykiem, najsłynniejszym elektrykiem na świecie. Jestem z tego dumna, że on był elektrykiem – mówiła Zuzanna Dawidowicz.
    Wczoraj sąd oddalił pozew adwokata. Uzasadniając wyrok sędzia Ewa Olszewska podkreślała, że odczucie adwokata o naruszeniu jego dóbr osobistych jest subiektywne i w tej sprawie nie ma znaczenia, że Lech Wałęsa jest osobą darzoną szacunkiem, znaną publicznie i ocenianą pozytywnie.
    – W powszechnym przekonaniu fakt krytykowania konkretnej osoby, a w szczególności osoby publicznej, nie narusza godności innej osoby, która darzy krytykowanego szacunkiem – mówiła sędzia Olszewska.
    Mec. Rydiger uczestniczył także wczoraj w innym procesie dotyczącym tej samej książki o byłym prezydencie. Tym razem jako pełnomocnik Anny Domińskiej, córki Lecha Wałęsy, która również pozwała wydawnictwo „Arcana” z powodu naruszenia jej dóbr osobistych. Domaga się zapłaty przez spółkę 20 tys. zadośćuczynienia na rzecz Fundacji „Sprawni Inaczej” w Gdańsku.
    MAGDALENA STRZEBOŃSKA
    mstrzebo@dziennik.krakow.pl

  99. Czy posłowie PO stłukli wszystkie lustra?

    http://www.rp.pl/artykul/425202_Zaryn__Czy_poslowie_PO__stlukli_wszystkie_lustra__.html
    Jan Żaryn 26-01-2010, ostatnia aktualizacja 26-01-2010 19:09
    Politycy wychowują społeczeństwo: uczą pogardy dla Ojczyzny, pogardy dla jakiejkolwiek idei, która mogłaby rozpalić umysły Polaków – pisze historyk

    Niestety, to właśnie wy, politycy, głównie Platformy Obywatelskiej, z „ogryzka” uczyniliście punkt odniesienia dla globalnej oceny IPN. Zaczęliście straszyć kierownictwo IPN zmianami w budżecie, rzekomym „odpartyjnieniem” Instytutu, w końcu naciskaliście i straszyliście konkretnych pracowników IPN, którzy w efekcie woleli zmienić pracę.
    A potem jeszcze cynicznie pan Rybicki, odpowiadając na zarzuty dziennikarza: „wy chcecie […] żeby wydawano takie książki, jakich sobie życzą Donald Tusk i jego współpracownicy”, stwierdza: „Nic takiego nie powiedziałem. W Polsce każdy może publikować, co chce, co pokazuje przykład Zyzaka i Cenckiewicza. Na publikacjach takich można nawet zrobić karierę”.
    Jak wiadomo, z panem Zyzakiem Instytut nie przedłużył umowy o pracę, a następnie nie mógł on zostać nauczycielem w Polsce, został zatem magazynierem w Tesco. Drugi z kolei, pan Cenckiewicz, zrezygnował z pracy w IPN po sekwencji zdarzeń rozpoczętych przez marszałka Senatu RP Bogdana Borusewicza. Czy pan Rybicki nie zauważył związku między atakami jego i jego kolegów, a „karierą”, którą zgotowano tym historykom? Czy jest tylko tak cyniczny?
    Sądzę, że niestety niezależnie od intencji ten były działacz Ruchu Młodej Polski obniża standardy majestatu, który reprezentuje. Bycie posłem staje się dzięki panu coraz bardziej kompromitującym zajęciem. A my, historycy, proszę pana, nie chcemy, by i ten zawód utożsamiany był z „dworem”, „tchórzostwem” i „kłamstwem”. Żeby nam ktoś nie napisał: Brawo, panowie!

  100. Nie ma zgody na cenzurę książek
    http://www.rp.pl/artykul/2,444242_Nie_ma_zgody_na_cenzure_ksiazek.html
    8-03-2010, ostatnia aktualizacja 08-03-2010 16:46
    Krakowski sąd nie zgodził się na zakaz dalszej sprzedaży książki Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Historia i idea”
    ….Zeznających jako świadków historyków z Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Andrzeja Nowaka, promotora pracy magisterskiej Pawła Zyzaka i dr Henryka Głębockiego, autora recenzji książki pełnomocnik Anny Domińskiej pytał nie tylko o warsztat naukowy takich publikacji, ale i wpływ na ocenę przyszłego prezydenta przytoczonej przez Pawła Zyzaka opinii o młodym Lechu Wałęsie jako rzekomym „obszczymurku”. Prawa do przytoczenia wypowiedzi różnych osób historycy bronili, podobnie jak prawa do cytowania opisanych wcześniej przez historyków IPN materiałów potwierdzających rejestrację Lecha Wałęsy jako agenta SB i jego wyrejestrowanie z tej ewidencji.
    Według Ryszarda Rydigera, wydawnictwo nadal promuje się poprzez książkę Zyzaka. – To mecenas Rydiger promuje siebie poprzez ten proces – odpowiada Zuzanna Dawidowicz. 19 marca usłyszymy wyrok w tej sprawie.

  101. Wkrótce wyrok ws. książki o Wałęsie
    10 marca 2010

    http://www.polskieradio.pl/historia/wiadomosci/artykul145778_wkrotce_wyrok_ws_ksiazki_o_walesie.html?utm_source=sluchajonline&utm_medium=link&utm_campaign=
    Przed krakowskim sądem zakończył się w poniedziałek proces o ochronę dóbr osobistych, jaki spółce Arcana – wydawcy książki Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie – wytoczyła córka b. prezydenta Anna Domińska. Wyrok zostanie ogłoszony 19 marca.
    …Na poniedziałkowej rozprawie sąd usiłował ustalić, czy książka ma charakter naukowy i czy autor dochował wymogów, jakie taka książka powinna spełniać.

    Według promotora pracy magisterskiej, na podstawie której książka została wydana, prof. Andrzeja Nowaka, publikacja Zyzaka spełnia warunki pracy naukowej, która – według niego – powinna zawierać fakty lub hipotezy oparte na faktach, przy czym hipotezy te powinny być jasno zaznaczone jako „hipotezy”.

    Jako fakt zgodny z istniejącymi dowodami Nowak uznał zawarte w kalendarium książki daty „wpisania Lecha Wałęsy do ewidencji SB” i „wyrejestrowania Wałęsy z czynnej sieci agentów SB”. Pytany, dlaczego autor nie weryfikuje tych informacji i nie przytacza wyroku sądu lustracyjnego w sprawie Wałęsy, nawet w bibliografii, odparł, iż „nauka nie może ograniczać się wyrokami sądu, które miałyby zamykać możliwość prowadzenia badań”. Wskazał także opracowania innych historyków na ten temat, na których – jego zdaniem – oparł się autor.

    Jako uprawnione uznał także sformułowanie o „miałkości intelektualnej” Lecha Wałęsy, ponieważ znajduje ono „kilkudziesięciokrotne potwierdzenie” w relacjach m.in. Andrzeja Celińskiego, Jacka Merkla, Jacka Kaczmarskiego, Jarosława Kaczyńskiego i innych. Podobnie – jego zdaniem – uprawnione jest pisanie o Wałęsie, na podstawie relacji świadka przekazanej przez Krzysztofa Wyrzykowskiego, że: „Podobno uzyskał w ten sposób przezwisko obszczymurek”.

    „To zdanie jest hipotezą jasno zaznaczoną” – powiedział prof. Nowak. Po kolejnych pytaniach sprecyzował: „To zdanie jest faktem naukowym, bowiem jest stwierdzeniem pamięci współuczestników młodości Lecha Wałęsy”. Jak wyjaśnił, autor posługiwał się techniką „oral history”, tj. zbieraniem relacji świadków.

    Z kolei prof. Tomasz Gąsowski stwierdził, że w jego przekonaniu w książce powinna znaleźć się informacja o wyroku sądu lustracyjnego, „jest ona bowiem dopełnieniem tego fragmentu, w którym autor relacjonuje kontakty Lecha Wałęsy z SB”, ale być może – stwierdził – autor miał zamiar to zrobić w kolejnej publikacji. Jego zdaniem, nawet jeżeli historyk dochodzi do innych wniosków niż np. sąd, „jest zobowiązany pokazać tę różnicę i uzasadnić, dlaczego jego pogląd jest inny niż wyrok sądowy”.

    Według historyka Henryka Głębockiego, autora wewnętrznej recenzji książki, autor nie musiał odnosić się do wyroku sądu lustracyjnego, ponieważ oparł się na książce historyków Cenckiewicza i Gontarskiego i z ich ustaleniami nie polemizował. Na pytania pełnomocnika przyznał, że przy technice „oral history” konieczne jest krytyczne podejście do relacji, a zwłaszcza skonfrontowanie jej z innymi relacjami. Historyk musi także dokonać oceny wiarygodności świadka. W odpowiedzi na pytanie, przyznał także, iż wiedza o konflikcie Wałęsa-Wyszkowski „jest powszechna”.
    Sąd przesłuchał także prezes pozwanej spółki Arcana Zuzannę Dawidowicz. Oddalił wniosek o zakaz rozpowszechniania książki, uznając, że na obecnym etapie byłby on przedwczesny i oznaczał cenzurę. Zamknął proces i odroczył ogłoszenie wyroku do piątku 19 marca….

  102. Wałęsa uradowany wyrokiem: Prawda zaczyna zwyciężać
    WYDAWCA KSIĄŻKI ZYZAKA MUSI PRZEPROSIĆ
    http://www.tvn24.pl/-1,1648486,0,1,walesa-uradowany-wyrokiem-prawda-zaczyna-zwyciezac,wiadomosc.html
    Sąd uznał, że wydawca książki Pawła Zyzaka naruszył dobra osobiste córki Lecha Wałęsy – Anny Domińskiej. Nakazał przeprosiny oraz wypłatę zadośćuczynienia w wysokości pięciu tysięcy złotych. Prezes wydawnictwa Zuzanna Dawidowicz w rozmowie z portalem tvn24.pl zapowiedziała odwołanie się od wyroku. Lech Wałęsa wyrok podsumował krótko: – Prawda zaczyna zwyciężać.
    Wyrok nie jest prawomocny….

  103. SĘDZIA OLSZEWSKA: ZYZAK MUSI PRZEPROSIĆ CÓRKĘ „BOLKA”
    dk, niezalezna.pl, PR, 19-03-2010

    Sędzia Ewa Olszewska wydała wyrok, że spółka Arcana – wydawca książki Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie – częściowo naruszyła dobra osobiste córki byłego prezydenta Anny Domińskiej. Sąd uznał, że do naruszenia dóbr doszło poprzez… wpisy w kalendarium książki dat o zarejestrowaniu i wyrejestrowaniu Lecha Wałęsy jako TW SB.
    Sędzia Ewa Olszewska jest żoną sędziego Olszewskiego, byłego Rzecznika Interesu Publicznego. Zasłynął on tym, że jako szefa archiwum RiP zatrudnił byłego esbeka płk Waldemara Mroziewicza, który w czasach PRL pracował w Biurze C, zajmującego się m.in. gromadzeniem teczek tajnych współpracownik. Mroziewicz musiał odejść po nagłośnieniu sprawy w mediach.

    Dzisiejszy wyrok w sprawie wydawnictwa Arcana nakazuje przeproszenie Anny Domińskiej w „Gazecie Wyborczej” na całej stronie. Ponadto sędzia Ewa Olszewska w wyroku nakazała wydawcy przeproszenie w ciągu miesiąca córki Wałęsy, usunięcie wpisów w kalendarium w przyszłych wydaniach książki po uprawomocnieniu się wyroku oraz wpłatę 5 tys. zł na rzecz Fundacji „Sprawni Inaczej” w Gdańsku.

    Anna Domińska, z domu Wałęsa, żądała od wydawcy opublikowania przeprosin w mediach za zawarte w książce „inwektywy i kłamstwa” na temat swojego ojca. Jak podnosiła, wydana przez spółkę Arcana książka „Lech Wałęsa. Idea i Historia” narusza jej uczucia, wyrażające się szacunkiem i miłością do ojca oraz jej poczucie godności osobistej. Chciała także zakazu druku, rozpowszechniania i sprzedaży komu innemu praw do książki Zyzaka. Domagała się również, aby wydawca za jej krzywdę i cierpienia moralne zapłacił 20 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Fundacji „Sprawni Inaczej” w Gdańsku.

    – Zamierzamy odwołać się od dzisiejszego wyroku krakowskiego sądu – mówi nam Zuzanna Dawidowicz, prezes wydawnictwa „Arcana”.

    (dk, niezalezna.pl, PR)

  104. Stańmy w obronie Pawła Zyzaka

    http://www.debata.olsztyn.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=947:stamy-w-obronie-pawa-zyzaka&catid=55:pasek

    Publikujemy apel Stanisława Srokowskiego – pisarza, poety, tłumacza i działacza społecznego – w obronie Pawła Zyzaka i wydawnictwa „Arcana”. Przypomnijmy, że sąd w Krakowie wydał skandaliczny wyrok, nakazując wydawnictwu przeproszenie córki Lecha Wałęsy za zamieszczone w książce Zyzaka kalendarium.

    Szanowni Państwo

    Sąd krakowski wydał wyrok w sprawie głośnej książki Pawła Zyzaka Lech Wałęsa: idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy „Solidarności” do 1988 roku, wyd. Arcana, Kraków. Książka wywołała duże poruszenie opinii publicznej. Została zaatakowana przez rodzinę Wałęsy, media i najwyższych polityków w kraju. To była istna nagonka na autora i wydawcę.

    Wybitny historyk, prof. Andrzej Nowak, pisze w „Rzeczypospolitej” („Wyrok w sprawie kalendarium.”, 22.03.2010):

    …„Sąd swoim wyrokiem w sprawie książki Zyzaka zakwestionował prawo do kontynuowania badań konkretnego wycinka historii. Uznał, że ów wycinek ma na zawsze pozostać interpretowany tak, a nie inaczej… Wydawnictwo […] musi teraz ponieść odpowiedzialność: przeprosić stronę pozywającą (córkę Lecha Wałęsy) całostronicowym ogłoszeniem płatnym w „Gazecie Wyborczej”, a także dopilnować usunięcia z książki (w następnych wydaniach) wzmianki z zamieszczonego w niej kalendarium, w której podane są daty rejestracji przez SB (29 XII 1970) oraz wyrejestrowania (19 VI 1976) Lecha Wałęsy jako tajnego współpracownika. Tylko tyle – i aż tyle. Dla małego wydawnictwa bezprecedensowa kara ogłoszenia całostronicowego w najdroższym dzienniku (czy ktoś widział kiedyś takie całostronicowe przeprosiny w jakiejkolwiek sprawie?) może być finansowo całkowicie niszcząca. Może też o to właśnie chodzi wyrok ten nie dotyczy tylko jednej książki i jednego wydawnictwa… Dlatego […] mam nadzieję, że historycy zdecydują się w tym krytycznym momencie zabrać głos: głos w obronie zagrożonej wolności badań”…

    Tyle profesor Nowak.

    A ja chciałbym się zwrócić z apelem nie tylko do historyków. Bo to nie jest tylko kwestia nauk historycznych. Wyrok sądu wskazuje, że zagrożona jest nie tylko wolność badań naukowych, ale i wolność twórcza, każda wolność, która korzysta z prawa do badania, analizowania i opisywania rzeczywistości. Także wolność literacka. Niedługo będą nas skazywać za to, że komuś nie podoba się postać literacka, bo kogoś przypomina, albo nie podoba się fabuła powieści, w której losy bohaterów są jota w jotę podobne do losów życiowych wybitnego polityka, który dzierży władzę. Albo do jego równie wybitnego zastępcy. I zastępcy zastępcy.

    Proszę Państwa,

    to niezwykle groźny wyrok, który odbiera nam wolność i zamyka drogę do prawdy. Niszczy dwie święte wartości cywilizowanego świata.

    Zwracam się z apelem do pisarzy, uczonych, ludzi podziemia z okresu komunizmu, do więźniów politycznych, Kresowian, którzy przez lata musieli milczeć z powodu cenzury, by zaprotestowali przeciwko zamykaniu ludziom wolnym ust. Bowiem na oczach opinii publicznej odbywa się ograniczanie praw człowieka. Bo tak to się zaczyna, a kończy na pełnej cenzurze. A jej skutki już znamy.

    Możemy się różnić w wielu sprawach, ale w sprawie wolności twórczych i badań naukowych w świetle prawdy różnić się nie powinniśmy. To podstawowa wartość naszego życia.

    Piszmy listy poparcia do autora książki, który przeżywa ciężkie chwile, do wydawcy i protestujmy przeciwko takim wyrokom. (Wydawnictwo Arcana, 31-133 Kraków, ul. Dunajewskiego 6, II p., wydawnictwo@arcana.pl)

    Apeluję, by stanąć w obronie wolności i prawdy. Bowiem ten precedens otwiera drogę do nadużyć w polskim prawie.

    Będę wdzięczny za poparcie niniejszego apelu.

    Stanisław Srokowski
    http://www.srokowski.art.pl

  105. Sąd cenzuruje historyków
    Piotr Gontarczyk 25-03-2010, ostatnia aktualizacja 25-03-2010 07:28

    Wyroki polskich sądów w sprawach ocierających się o wolność słowa wykazują pewną chronologiczną prawidłowość. Po każdym następnym można mówić, że gorzej być nie może. Ale kolejne orzeczenie pokazuje, że może – pisze historyk

    źródło: Rzeczpospolita
    Karta ewidencyjna z Biura „C” MSW z numerem akt TW „Bolka” (I – 14713) dotycząca Lecha Wałęsy
    +zobacz więcej
    Wydawcy pracy Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie zostali zobowiązani do zamieszczenia jednostronicowego ogłoszenia w „Gazecie Wyborczej”, w którym przepraszają córkę bohatera książki za jedną z zawartych w niej informacji. Chodzi o to, że ów młody historyk w kalendarium zamieszczonym na końcu pracy podał dwie daty: zarejestrowania (29 grudnia 1970 r.) i wyrejestrowania (19 czerwca 1976 r.) Lecha Wałęsy z ewidencji operacyjnej SB w charakterze TW ps. Bolek. Między innymi właśnie ta informacja nie spodobała się jego córce Annie Domińskiej, która zaskarżyła książkę Zyzaka do sądu.
    Jej racje podzieliła krakowska sędzia Ewa Olszewska, która miała własną opinię w tej sprawie: „sąd uznał, że (…) wydanie książki z faktami nieprawdziwymi, naruszającymi dobre imię jej ojca, godzi także w dobra Anny Domińskiej. Tymi faktami są wpisy w kalendarium dat zarejestrowania Lecha Wałęsy i wyrejestrowania z rejestru „czynnych agentów SB”, w sytuacji gdy sąd lustracyjny oczyścił Lecha Wałęsę z zarzutów”.
    Nie bardzo rozumiem, dlaczego naukowcy mieliby się kierować „ustaleniami” sądów, a nie normalnymi regułami naukowego warsztatu
    Kłopot w tym, że sąd lustracyjny badający sprawę Lecha Wałęsy w 2000 r. nie zajmował się kwestią, czy legendarny przywódca „Solidarności” i ówczesny kandydat na prezydenta był zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa. Zadaniem tego sądu było rozstrzygnięcie, czy zachowały się dowody tego, że współpracował on z SB. Tu, zgodnie ze stanowiskiem Sądu Najwyższego, rozstrzygały materialne dowody współpracy (świadomie udzielona, realna pomoc SB), a nie sam fakt rejestracji.
    Mówiąc w dużym skrócie: sąd lustracyjny odnosił się do materii zupełnie innej niż sprawa rejestracji Lecha Wałęsy. Jej charakter (TW „Bolek” w latach 1970 – 1976) nie został w końcowym orzeczeniu jednoznacznie zakwestionowany. Paweł Zyzak wspomniał o tej rejestracji w swojej książce, bo to dość oczywisty fakt historyczny. Jeśli więc ktoś zgłasza pod adresem jego pracy zarzut nieuwzględnienia orzeczenia sądu lustracyjnego z 2000 r., ten, ujmując rzecz możliwie najdelikatniej, nie bardzo wie, o czym mówi.
    Zły Zyzak
    Paweł Zyzak nie odkrył Ameryki, bo to, co napisał w sprawie rejestracji Wałęsy, jest znane mniej więcej od 20 lat. Pierwszy raz informacje na ten temat podano publicznie w dokumencie urzędowym z 1992 r. powstałym w związku z realizacją słynnej uchwały Sejmu RP z 28 maja 1992 r. (tzw. lista Macierewicza). Potem umieszczano ją w książkach i prasie. Także w książce „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” (autorstwa Sławomira Cenckiewicza i autora tego tekstu) rzecz wydaje się zupełnie oczywista. Zyzak przytoczył więc powszechnie znane fakty, które funkcjonują w literaturze fachowej i dosłownie setkach artykułów prasowych.
    Co więc jego książce zarzucił krakowski sąd? Przede wszystkim to, że autor nie umieścił w kalendarium znajdującym się na końcu książki informacji o orzeczeniu sądu lustracyjnego „uniewinniającym” Lecha Wałęsę od zarzutów współpracy z SB.
    Pytanie, dlaczego Zyzak tak postąpił, jest oczywiste dla każdego, kto zada sobie trud zapoznania się z tytułem jego książki. Cytuję fragment tytułu: „Biografia polityczna legendarnego przywódcy „Solidarności” do 1988 roku”. Jest oczywiste, że w książce, w której cezurą jest 1988 r., nie ma obowiązku umieszczania informacji wykraczających poza tę datę. Zwłaszcza gdy orzeczenie z 2000 r. budzi wiele merytorycznych wątpliwości i bardziej zaciemnia sprawę, niż cokolwiek wyjaśnia.
    W ustnych motywach orzeczenia krakowskiej sędzi Ewy Olszewskiej jest jeszcze jedna dość intrygująca informacja. Uznała ona, że Zyzak „z zamiarem nacechowanym złą wolą umieścił informację o rejestrowaniu i wykreśleniu z listy tajnych współpracowników”. To, że opisując historyczne fakty, Zyzak kierował się „złą wolą”, jest spekulacją, która z dowodem naukowym (czy też sądowym) nie ma wiele wspólnego.
    Ale na podstawie takiego „wnioskowania” zobowiązano Arcana do umieszczenia w gazecie przeprosin mogących kosztować nawet ponad sto tysięcy złotych. I po co wprowadzać cenzurę, zamykać w więzieniach autorów prac naukowych i wydawców? Przecież skuteczniej można ich wykończyć w białych rękawiczkach, obciążając ogromnymi kosztami za kierowanie się „złą wolą” w prezentowaniu faktów.
    Karta z archiwum
    Najmniej istotne w całej sprawie jest chyba to, że zamieszczając takie informacje w swojej książce, Paweł Zyzak, mimo wyroku krakowskiego sądu, niewątpliwie miał rację. Fakt zarejestrowania Lecha Wałęsy przez Służbę Bezpieczeństwa w charakterze tajnego współpracownika w grudniu 1970 r. i jego wyrejestrowania w 1976 r. jest zgodny ze stanem wiedzy naukowej.
    W 1989 r. w dawnym archiwum SB odnaleziono nawet kilka oryginalnych dokumentów na ten temat. Wśród nich była znaleziona w 1990 r. karta ewidencyjna, w której obok dokładnych danych Lecha Wałęsy znajdowały się informacje pozwalające na zidentyfikowanie go jako rejestrowanego w latach 1970 – 1976 TW „Bolka”.
    Karta ta znajdowała się w archiwum UOP, dopóki po obaleniu rządu Jana Olszewskiego wraz z dziesiątkami innych dokumentów świadczących o jego przeszłości nie „pożyczył” jej ówczesny prezydent Lech Wałęsa. Wprawdzie dokumenty po „wypożyczeniu” do Belwederu rozkradziono, ale wspomniana karta zachowała się do naszych czasów w postaci kserokopii. Jej wiarygodność w świetle ustaleń książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” nie budzi wątpliwości. Także inne przedstawione w tej pracy fakty i dokumenty nie zostały przez nikogo zakwestionowane.
    Co więcej, w 1978 r. jeden z funkcjonariuszy gdańskiej SB wypożyczył z archiwum akta TW „Bolka” z lat 1970 – 1976 i dokładnie opisał, kogo dotyczą. Sprawa jest zupełnie jasna: dotyczyły Lecha Wałęsy. Powyższe potwierdzają prezentowane obok, łatwe do sporządzenia, także w Moskwie, wydruki z systemu komputerowego SB pod nazwą ZSKO (Zintegrowany System Kartotek Operacyjnych). Zapisy znajdujące się w tych dokumentach nie są zbyt trudne do odczytania. Nawet dla sędziego w Krakowie.
    Absurdalne zarzuty
    Mówi się czasem, że elementarnym dobrem każdego państwa prawa jest szacunek dla wyroków sądowych, które winny być otoczone powszechną akceptacją. Ten, kto wymyślił tę maksymę był chyba nadmiernym optymistą albo nieznane mu były polskie realia. Bo kto przy zdrowych zmysłach mógłby przypuścić, że orzeczenia sądowe mogą być zagrożeniem dla wolności nauki i otwartego społeczeństwa demokratycznego? Że będą bez przerwy demolować życie publiczne niekompetencją i złą wolą?
    Nie bardzo rozumiem, dlaczego naukowcy mieliby się kierować „ustaleniami” sądów, a nie normalnymi regułami naukowego warsztatu. Te wskazują jednoznacznie, że orzeczenie sądu lustracyjnego w sprawie Lecha Wałęsy z 2000 r. jest mało wiarogodne, a ponadto przez ostatnie dziesięć lat stan naszej wiedzy w tej sprawie zmienił się w sposób bardzo znaczący.
    Znalazło się wiele dokumentów, których nie znał sąd, w tym przede wszystkim doniesienia TW „Bolka”. Trzeba więc pisać kolejne książki, bez specjalnej konieczności każdorazowego angażowania do tego sądów.
    Mimo że nie zgadzam się z wieloma elementami pracy mojego młodszego kolegi, to jednak biografii jego pióra i generalnie Acanów trzeba tutaj bronić. Nie tylko dlatego, że zarzuty zawarte w orzeczeniu krakowskiego sądu w sprawie spornej książki są po prostu absurdalne. Cała sprawa postawiła na skraju bankructwa wydawnictwo mające ogromne zasługi dla narodowej kultury.
    Takie wyroki jak ten w sprawie książki Pawła Zyzaka przynoszą wymierne szkody nauce i polskiemu życiu publicznemu. Lepiej niż ideały prawdy i sprawiedliwości ilustrują kondycję wymiaru sprawiedliwości. Nie tylko zresztą w Krakowie.
    Autor, politolog i historyk, pracuje w IPN. Opublikował wraz ze Sławomirem Cenckiewiczem książkę „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”
    Rzeczpospolita

  106. Nie wiem, czy doczekamy się kiedyś prawych i sprawiedliwych sędziów. Dopóki żyją tacy „użyteczni idioci” pokroju p. Olszewskiej która jest wprawdzie bardzo dyspozycyjna, ale z uczciwością niewiele ma wspólnego. Wg jej toku myślenia (o ile można o czymś takim mówić w jej wykonaniu) – można każdy fakt historyczny zanegować i nic z tym zrobić się nie da. Przecież „sędzia” jest niezawisły (chyba na gałęzi) i nieomylny. Niedługo takie Olszewskie zanegują fakt bitwy pod Grunwaldem, albo Wizną (ale nie pod Studziankami).

  107. BYŁY PREZYDENT KONTRA WYSZKOWSKI
    Świadek: Wałęsa był „Bolkiem”

    http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article587633/Swiadek_Walesa_byl_Bolkiem.html

    Były funkcjonariusz MO w Gdańsku, Janusz S. zeznał przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, że Lech Wałęsa w połowie grudnia 1970 r. został zwerbowany do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa jako agent o pseudonimie „Bolek”. „Do 1974 r. prowadziłem teczkę pracy i personalną Lecha Wałęsy jako TW Bolek” – powiedział świadek

    64-letni emeryt Janusz S. zeznawał jako świadek w procesie o naruszenie dóbr osobistych z powództwa Lecha Wałęsy przeciwko b. działaczowi Wolnych Związków Zawodowych Krzysztofowi Wyszkowskiemu.

    „Do 1974 r. prowadziłem teczkę pracy i personalną Lecha Wałęsy jako TW +Bolek+. Jego współpraca z SB od chwili pozyskania między 15 a 17 grudnia 1970 r. była intensywna przez 3-4 miesiące. Spotkania z nim oficerów prowadzących odbywały się kilka razy w tygodniu, a w jednym przypadku 2-3 razy dziennie. Do czerwca 1971 r. Wałęsa dostał za współpracę 20 tys. zł, przy średniej pensji stoczniowca 1600 zł” – powiedział świadek.

    PAP

  108. Pozew przeciwko wydawcy książki Zyzaka oddalony
    http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7867721,Pozew_przeciwko_wydawcy_ksiazki_Zyzaka_oddalony.html
    PAP 2010-05-11, ostatnia aktualizacja 2010-05-11 12:51:53.0

    Krakowski Sąd Apelacyjny oddalił we wtorek pozew adwokata Ryszarda Rydigera, który zarzucił spółce Arcana – wydawcy książki Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia” – naruszenie jego dóbr osobistych poprzez znieważenie Lecha Wałęsy.

    Sąd stwierdził, że w publikacji o Lechu Wałęsie nie doszło do naruszenia dóbr osobistych adwokata. Utrzymał tym samym w mocy wyrok sądu pierwszej instancji, który zapadł w styczniu br.

    Według autora pozwu Ryszarda Rydigera, książka „Lech Wałęsa. Idea i historia” narusza jego „dobra osobiste, jakim jest jego pamięć i szacunek dla Lecha Wałęsy”. Adwokat żądał od wydawcy opublikowania przeprosin w „Rzeczpospolitej” i wpłaty 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Fundacji Instytut Lecha Wałęsy. Domagał się także stwierdzenia, że nieprawdziwe są zawarte w książce sugestie, które u czytelników mogą wywołać wrażenie, że Lech Wałęsa jest osobą niegodną szacunku.

    Sąd apelacyjny podzielił stanowisko sądu pierwszej instancji, że odczucie powoda o naruszeniu jego dóbr osobistych było subiektywne, ponieważ nie wiąże go z Lechem Wałęsą żadne pokrewieństwo, przyjaźń czy szczególna więź emocjonalna. Zatem powiązanie dóbr osobistych adwokata z negatywnymi stwierdzeniami o Lechu Wałęsie jest nieuzasadnione. Dlatego pozew został oddalony. Wyrok jest prawomocny.

    Po wyroku mec. Ryszard Rydiger w rozmowie z dziennikarzami wyraził żal, że „dalej uczucia jednostki nie są dobrem prawem chronionym”, stwierdził jednak, że „w kontekście całej sytuacji, także tej tragedii, która dotknęła nas w kwietniu”, tj. katastrofy samolotu pod Smoleńskiem, nie będzie występował do Sądu Najwyższego z wnioskiem o kasację tego wyroku. „To nie jest czas po temu, aby prowadzić takie procesy” – powiedział.

    Zdaniem reprezentującego pozwaną spółkę Acana mec. Ryszarda Raźnego, wyrok w tej sprawie nie mógł być inny, „ponieważ dobra osobiste powoda nie są w żaden obiektywny sposób związane z Lechem Wałęsą”.

    W marcu br. krakowski sąd w pierwszej instancji częściowo uznał podobny pozew złożony przeciwko wydawcy książki przez córkę Lecha Wałęsy Annę Domińską. Uznał, że do naruszenia dóbr Anny Domińskiej doszło poprzez wpisy w kalendarium książki dat o zarejestrowaniu i wyrejestrowaniu Lecha Wałęsy jako TW, czyli – jak stwierdził sąd – dokonano – jak stwierdził sąd – dokonano tego wbrew wyrokowi sądu lustracłęsę z zarzutów, o którym nie napisano w książce.

    W tym wyroku sąd powołał się na szczególną więź emocjonalną i rodzinną łączącą powódkę z ojcem i stwierdził, że wydanie książki, w której znajdują się fakty godzące w dobre imię ojca, godzi także w dobra Anny Domińskiej.

    Na tej podstawie sąd nakazał wydawcy przeproszenie córki Wałęsy na całej stronie ogólnopolskiego wydania „Gazety Wyborczej” w ciągu miesiąca po uprawomocnieniu się wyroku, usunięcie wpisów w kalendarium w przyszłych wydaniach książki oraz wpłatę 5 tys. zł na rzecz Fundacji „Sprawni inaczej” w Gdańsku. Ten wyrok nie jest prawomocny, pozwana spółka wniosła apelację.

    Wydana przez spółkę Arcana książka „Lech Wałęsa. Idea i historia” jest oparta na obronionej w czerwcu 2008 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim pracy magisterskiej Zyzaka. Jej promotorem był dr Andrzej Nowak – redaktor naczelny krakowskiego miesięcznika „Arcana”. Publikacja wzbudziła wiele kontrowersji.

    PAP

  109. Oto lista nominacji do Nagrody Literackiej im. Mackiewicza

    PAP | dodane 2010-07-03
    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Oto-lista-nominacji-do-Nagrody-Literackiej-im-Mackiewicza,wid,12440285,wiadomosc.html?ticaid=1a761#czytajdalej

    Książki ” Woroniec” Jacka Dukaja oraz „Godot i jego cień” Antoniego Libery znalazły się m.in. na liście dziesięciu tytułów nominowanych do tegorocznej nagrody im. Józefa Mackiewicza. Ich listę ogłosiła kapituła nagrody.

    O nagrodę ubiegają się książki: „Wroniec” Jacka Dukaja, „18 znaczy życie” Jerzego Fąfary, „Godot i jego cień” Antoniego Libery, „Przerwa w pracy” Pawła Lisickiego, „Wojna polska” Leszka Moczulskiego, „Burza. Ucieczka z Warszawy’ 40” Macieja Parowskiego, „Do zobaczenia w piekle” Wojciecha Pestki, „Cantus” Jana Polkowskiego, „Dżus & Dżin” Magdy Skubisz oraz „Lech Wałęsa. Idea i historia” Pawła Zyzaka.

    Nagroda Literacka im. Józefa Mackiewicza jest przyznawana corocznie od roku 2002. Pierwotna kwota 7 tys. dolarów została w tym roku podwyższona do wysokości 10 tys. dolarów. W kapitule nagrody, której przewodniczy Marek Nowakowski zasiadają Jacek Bartyzel, Tomasz Burek, Halina Mackiewicz (córka patrona nagrody) Elżbieta Morawiec, Jacek Trznadel, Maciej Urbanowski, Rafał Ziemkiewicz i Stanisław Michalkiewicz.

    Oprócz nagrody pieniężnej laureat otrzymuje medal z wizerunkiem Józefa Mackiewicza oraz mottem nagrody – cytatem patrona nagrody „Jedynie prawda jest ciekawa”. Nagroda wręczana jest zawsze 11 listopada.

  110. Nie będzie przeprosin za książkę o Wałęsie

    http://www.tvn24.pl/-1,1665090,0,1,nie-bedzie-przeprosin-za-ksiazke-o-walesie,wiadomosc.html

    SĄD APELACYJNY ZMIENIA WYROK PIERWSZEJ INSTANCJI

    Wydawca książki autorstwa Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia” nie musi przepraszać córki byłego prezydenta Anny Domińskiej, nie będzie też musiał zapłacić grzywny. Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił wydany w marcu tego roku wyrok. W pozwie córka Wałęsy twierdziła, że naruszono jej dobra osobiste, bo w kalendarium książki znalazły się wpisy o zarejestrowaniu i wyrejestrowaniu Lecha Wałęsy jako TW SB.
    Wyrok sądu I instancji ogłoszony w marcu tego roku uznawał winę wydawnictwa i nakazywał wydawcy spółki Arcana przeprosiny Domińskiej i wypłatę zadośćuczynienia w wysokości 5 tysięcy złotych.

    Wyrok sądu I instancji stwierdzał, że zgodnie z orzeczeniem IPN określenie Wałęsy jako TW Bolek nie ma żadnych podstaw, a zatem jest to fakt nieprawdziwy. Dlatego nakazał usunięcie z książki wpisów w kalendarium w przyszłych wydaniach po uprawomocnieniu się wyroku. Córka Wałęsy po wyroku:
    Nie można obrażać taty
    – Nie można bezpodstawnie obrażać mojego taty – tymi słowami córka Lecha… czytaj więcej »

    Teraz Sąd Apelacyjny uchylił ten wyrok. Obciążył też córkę Wałęsy kosztami postępowania sądowego.

    Adwokat Domińskiej zapowiada złożenie kasacji do Sądu Najwyższego.

    Chciała zakazu druku

    W pozwie Domińska twierdziła, że wydana przez spółkę Arcana książka „Lech Wałęsa. Idea i Historia” narusza jej uczucia, wyrażające się szacunkiem i miłością do ojca oraz jej poczucie godności osobistej. Chciała zakazu druku, rozpowszechniania i sprzedaży komu innemu praw do książki Zyzaka, wydrukowania przeprosin oraz zapłaty 20 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Fundacji „Sprawni Inaczej” w Gdańsku. Sąd oddalił część wniosku dotyczącego zakazu druku i podkreślił prawo jej autora do cytowania wypowiedzi innych osób

  111. Kolejny pozew przeciwko książce Zyzaka
    http://fronda.pl/news/czytaj/kolejny_pozew_przeciwko_ksiazce_zyzaka

    Kategoria: Historiapiątek, 3 września 2010 18:49
    Naruszono moje prawa autorskie poprzez opublikowanie zdjęć bez mojej zgody – twierdzi Józef Drogoń, z którego fotografii skorzystał autor głośnej biografii Lecha Wąłęsy, historyk Paweł Zyzak. Drogoń chce dochodzić swoich praw w sądzie. Nie wytłumaczył jednak, dlaczego dopiero teraz.

    Historyk Paweł Zyzak.
    W książce „Lech Wałęsa. Idea i Historia” opublikowano ok. 10 zdjęć Józefa Drogonia. – Zgodziłem się na wykorzystanie tych zdjęć w pracy magisterskiej pana Zyzaka, ale nie zgadzałem się na ich komercyjne wykorzystanie – mówi „Polityce”. Teraz domaga się wycofania książki z księgarń.

    Drogoń nie pracował w gdańskiej stoczni, ale jak sam chętnie mówi, był w niej obecny od pierwszego dnia strajku, w swoich zbiorach ma ok. 100 zdjęć z tamtych dni. Część swoich zbiorów przekazał do Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Mec. Ryszard Rydiger, reprezentujący Józefa Dragonia, poinformował, że w najbliższych dniach zamierza złożyć pozew przeciwko wydawnictwu „Arcana”. – Nie wiedzieliśmy o pozwie, musimy to najpierw sprawdzić – powiedział Piotr Rosa z krakowskiego wydawnictwa.

    Mecenas Rydiger reprezentował dotychczas córkę Lecha Wałęsy, Annę Domińską. Ona już wcześniej złożyła pozew przeciw „Arcanom”. W pierwszej instancji sąd nakazał jej przeproszenie, ale nie wstrzymał publikacji. W drugiej instancji sąd nie dopatrzył się naruszenia dóbr osobistych córki Wałęsy.

  112. Paweł Zyzak na UJ. Co na to Wałęsa?

    http://www.gazetakrakowska.pl/fakty24/311491,pawel-zyzak-na-uj-co-na-to-walesa,id,t.html

    Paweł Zyzak, autor kontrowersyjnej biografii Lecha Wałęsy, w której oskarża byłego prezydenta o współpracę z SB, został przyjęty na studia doktoranckie na Wydziale Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

    O 50 miejc walczyło 61 kandydatów. Zyzak na liście przyjętych znalazł się na 33. miejscu. – Spełnił wszystkie wymogi i przedstawił ciekawy projekt badawczy, który ma się stać podstawą do napisania doktoratu – informuje prof. Andrzej Banach, dziekan Wydziału Historii UJ. – A to, jakie kto ma poglądy, nie jest istotne – podkreśla.

    Zyzak na studiach doktoranckich chce badać, w jaki sposób amerykańskie związki zawodowe pomagały „Solidarności” w latach 1980-1989. Świeżo upieczony doktorant ma jeden orzech do zgryzienia: dostał się bowiem na studia nie tylko w Krakowie, ale również w Poznaniu, na Uniwersytet Adama Mickiewicza.

  113. Zyzak uhonorowany za biografię Wałęsy
    http://www.tvn24.pl/1,1681944,druk.html

    Paweł Zyzak, twórca kontrowersyjnej biografii Lecha Wałęsy został tegorocznym laureatem Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza. Maciej Urbanowski z jury nagrody powiedział, że książka Zyzaka doskonale wpisuje się w kontekst motta nagrody: „Jedynie prawda jest ciekawa”.
    – Nie było chyba po roku 1989 dzieła tak mocno zwalczanego przez tak potężne siły jak „Lech Wałęsa. Idea i historia”. Książka i autor krytykowani byli przez premiera rządu, minister tego rządu chciał nawet przeprowadzić śledztwo na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie powstała praca magisterska będąca podstawą książki. Na autora i promotora posypał się grad obelg i gróźb – przypomniał Urbanowski.

    Paweł Zyzak odbierając nagrodę powiedział, że gdyby patron nagrody, Józef Mackiewicz żył współcześnie, byłby pogardliwie określany jako „pisarz XIX-wieczny”. Zyzak zadeklarował, że także aspiruje do takiego miana.

    – Nie wiem, czym kieruje się pisarstwo XXI-wieczne i do czego dąży, ale w XIX wieku posługiwano się jeszcze jakąś ideą, były jeszcze jakieś cele, logika rzeczy – powiedział historyk…..

    Nagroda Literacka im. Józefa Mackiewicza 2010
    WARSZAWA, 11 LISTOPADA 2010
    http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/wy_in_nagroda_mackiewicza_2010
    Paweł Zyzak został tegorocznym laureatem Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza za książkę „Lech Wałęsa. Idea i historia” Wydawnictwa Arcana. Wręczenie nagrody odbyło się w czwartek, 11 listopada 2010 w Warszawie.

    „Lech Wałęsa – idea i historia” to pierwsza biografia polityczna jednego z najbardziej znanych Polaków. Autor próbuje z różnych perspektyw uchwycić mentalność tytułowego bohatera i, konfrontując ją z szeregiem faktów historycznych, pokazać czytelnikowi, kim rzeczywiście był Lech Wałęsa – jako człowiek i jako polityk. Książka jest oparta na obronionej w czerwcu 2008 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim pracy magisterskiej autora i wzbudziła ogromne kontrowersje. Naukowcy zarzucali autorowi książki m.in., że nie powołuje się na udokumentowane źródła, co powinno być wymogiem pracy naukowej……

  114. Bóg, Honor, Ojczyzna, czyli czego trzeba młodzieży
    http://fronda.pl/news/czytaj/bog_honor_ojczyzna_czyli_czego_trzeba_mlodziezy
    – Na określenie dzisiejszej młodzieży używam terminu „pokolenie MTV” – z Pawłem Zyzakiem, historykiem, autorem książki „Lech Wałęsa – idea i historia” rozmawia Petar Petrović.

    Czy czuje się Pan emigrantem politycznym?

    Paweł Zyzak*: Nie ma mowy. Kilkumiesięczny pobyt w USA (przebywał na stypendium w prestiżowym waszyngtońskim Institute of World Politics – red.) traktuję jako kontynuację mojej edukacji, przerwanej brutalnie równy rok temu. Daleko mi do dylematów naszych rodaków, którzy przez wieki wyjeżdżali na drugi koniec świata, za chlebem, czy z powodu represji politycznych.

    Cofnijmy się więc w czasie o kilkanaście miesięcy. Po tym jak przycichła debata o pańskiej książce, pojawiły się informacje, że Paweł Zyzak nie może znaleźć pracy jako nauczyciel historii, a następnie, że pracuje fizycznie w supermarkecie. Jak to się stało, że autor dyskutowanej przez całą Polskę książki został magazynierem? A może chciał Pan zostać męczennikiem i na swoim przykładzie pokazać, jak System traktuje tych, którzy zadają kłopotliwe pytania?

    Rzeczywiście moje kilkumiesięczne wysiłki znalezienia pracy w szkole kończyły się niepowodzeniem. Złożyłem kilkadziesiąt podań o pracę, odbyłem kilka rozmów kwalifikacyjnych, w tym jedną, podczas której dowiedziałem się, że w kuratorium poświęca się mojej osobie więcej uwagi, niż na to zasługuję.

    Nie mam aż takich wpływów i władzy w mediach, żeby samowolnie kreować się na super-pokrzywdzonego. Pytany o te sprawy przez dziennikarza „Rzeczypospolitej” nie byłem pewny, ba, on nie był nawet pewny, co stanie się z nagraną przez niego rozmową, a jeśli się ukaże w dzienniku, to czy wzbudzi zainteresowanie. To samo tyczy się naszej rozmowy, Panie Redaktorze.

    Nasza na pewno się ukaże, o ile będzie ciekawa. A czy wzbudzi zainteresowanie – zobaczymy. Wróćmy jednak do Pańskiej historii. Jest przynajmniej kilka instytucji, w których ludzie o pana poglądach mogą pracować. Do żadnej z nich Pan nie trafił. To naprawdę wygląda na kreowanie się na męczennika. Nie wyszedł Panu tylko ostatni ruch, bo co to za męczennik, który wylądował na stypendium w Stanach?

    „Wyrok” na Pawle Zyzaku. Happening Stowarzyszenia Naszość w Poznaniu.
    Oczywiście męczennik ze mnie żaden. Przeciwnie, awansowałem, bo uczę się w Ameryce. Czy miałbym taką szansę, gdybym nie napisał książki o byłym prezydencie? Wątpię. Pewnie nawet by mi taki pomysł nie przyszedł do głowy. Nie dość, że nie prowadzę nudnego życia, to stałem się osobą nieanonimową. Dziś jest to ogromna zaleta. Bo, czy zwykły Polak, poniewierany na każdym kroku, może się cieszyć tym, że jak dzieje mu się krzywda, od razu wie o tym cała Polska? Jeśli ktoś mówi w ogóle o „męczeństwie”, to ktoś inny musiał pomyśleć, albo przynajmniej napisać, że mój los jest nie do pozazdroszczenia. Ja mówię o swoich odczuciach, ale ktoś inny mógłby nie chcieć znaleźć się w podobnej sytuacji. Ludzie się różną, mają różne światopoglądy, ambicje.

    Co Pan czuł w czasie, gdy Pana książka stała się głównym tematem debaty, a Pan sam obiektem ataków największych mediów?

    Ciekawość. Książka leżała w księgarniach trzy tygodnie, zanim zainteresowała się nią „Gazeta Wyborcza”. Gdy zobaczyłem w owym dzienniku tytuł „Magister z IPN szkaluje Wałęsę”, pomyślałem sobie: zaczyna się. Byłem ciekaw, jak to się dalej potoczy.

    Czy przed napisaniem tejże książki zdawał Pan sobie sprawę z konsekwencji, czy może nikt Pana przed nimi w porę nie ostrzegł? Był Pan chyba świadomy tego, jak potoczyła się dyskusja nad pracą Cenckiewicza i Gontarczyka.

    Wiedzieliśmy, że książka będzie zauważona i nagłośniona. Jest to pierwsza biografia Lecha Wałęsy i do tego apolityczna, a więc oparta na surowych faktach. Ale nie spodziewałem się, aż takiej reakcji. „Siłę uderzenia” zwielokrotniło wykorzystanie mojej osoby i mojej pracy magisterskiej do ataku na IPN, UJ, wydawnictwo „Arcana” i personalnie na mojego promotora prof. Nowaka.

    Nie raz spotkać się można z opinią, że w III RP chodzenie pod prąd wiąże się z ryzykiem znalezienia się na marginesie.

    Przykro mi to stwierdzać, ale brak równowagi medialnej oraz politycznej przymusza nas do oczekiwania na wzrost racjonalizmu wśród Polaków. I to się dzieje. Dopiero zbudowanie konkurencyjnych telewizji, rozgłośni radiowych, uczelni, „think tanks”, etc. pozwoli na rozpad skorupy postkomunistycznej. Szukając szczęścia w nieszczęściu, zauważymy, że przynajmniej w parlamencie wreszcie istnieje silna partia opozycyjna.

    Jest przy tym oczywiste, że ludzie czują się silni i bezpieczni tylko w grupie. To dlatego komunizm czy nazizm atomizowały społeczeństwo, chcąc jednocześnie zastąpić wpływy rodziców i Kościoła, wpływami państwa. Na zdrowy rozsadek, „afer”, takich jak ta z moim udziałem, jest coraz więcej i trwają one coraz dłużej, znaczy to, że pewnych kwestii nie da się wreszcie przemilczeć, a może nawet wywołują one strach. Stąd propozycje ograniczenia wolności w Internecie. Blogerzy wywołują strach. Wolna dyskusja w Internecie, pozwala ludziom wreszcie jednoczyć się z pominięcie mediów, szkoły, Woodstocku…

    Casus Zyzaka świetnie nadaje się do odstraszania innych młodych śmiałków, którzy mieliby ochotę powiedzieć coś obrazoburczego o naszych „świętościach narodowych”…

    Jest odwrotnie. Młodzież jest coraz bardziej zainteresowana historią. Proces rozpoczęty na początku roku 2000 tzw. „polityką historyczną” jest nieodwracalny. Po prostu po roku 1989 ustalono schemat badania i nauczania historii mający zapewnić bezpieczeństwo pewnym elitom, który to kilka lat temu zupełnie się załamał. Dzięki działalności niektórych polityków, historyków oraz organizacji, np. IPN, młodzież wreszcie poznaje historię XX wieku. A przykłady, jak mój, tylko ożywiają to zainteresowanie. Kilka tygodni temu podczas domowej imprezy w Chicago podszedł do mnie chłopak niedawno przybyły na stałe z Wrocławia i powiedział: „Nie ważne, co mówią. Dla mnie ty jesteś przech… – napisałeś książkę!”. W trakcie zamieszania związanego z moją publikacją, wiosną ubiegłego roku, spotkałem się w swoim rodzimym Instytucie Historii w siedzibie samorządu z setką moich kolegów i nie usłyszałem ani jednego zdania zaczerpniętego z medialnej, negatywnej demagogii.

    Brzmi to nazbyt optymistycznie…

    Wydobywanie ludzkiej mentalności z kilkudziesięciu lat komunizmu i dwudziestu paru postkomunizmu można przyrównać do wyciągania ludzi z sekt. Na początku za nic nie da się ich przekonać do rzeczywistości. Rzucają przekleństwami, dostają spazmów na całym ciele. Ale gdy już wydostaną się z objęć sekty, jako neofici są gorliwymi tępicielami działalności tego typu środowisk. Trzeba tylko dobrego terapeuty. Jako historyk mogę dorzucić swoje pięć groszy.

    Podejrzewam, że większość Pana rówieśników prezentuje zupełnie inne podejście do otaczającej ich rzeczywistości. Doświadczył Pan w związku z tym ostracyzmu towarzyskiego?

    O ostracyzmie nie ma mowy. Młodzi ludzie są najłatwiejszym podmiotem do manipulacji, ale ich aktywność jest tylko uśpiona. Stykając się ze mną, nie spotykają żądnego sławy i pieniędzy cwaniaczka, który opluł ich symbol narodowy, jak przedstawiała mnie większość mediów, ale normalnego górala z Podbeskidzia. Inne podejście do świata bierze się z braku edukacji historycznej i z nadmiaru rozrywek oraz lansowanej przez media pogardy, nienawiści oraz strachu przed wszystkim, co polskie, religijne, uczciwe. Najprostszy przykład. Moje pokolenie nie widziało Lecha Wałęsy „w akcji” nawet jako prezydenta, jak moi rodzice. Skąd mają zatem znać o nim prawdę, skoro nawet wydawanie książek na jego temat było do tej pory, jak się niechcący okazało, reglamentowane.

    Jak się Pan zachowuje w zetknięciu z takimi nieuświadomionymi kolegami?

    Postawę „otwartą” względem moich kolegów przyjąłem już dawno. W USA taka postawa to norma, ale w państwach postkomunistycznych, w których media nakręcają wzajemną nieufność, już nie. Pytany, zawsze opowiadam o swoich poglądach, przemyśleniach, ba, przyznaję się nawet, że przez dziesięć lat byłem ministrantem.

    I nigdy nie spotkał się Pan choćby z uśmieszkami politowania?

    Taka postawa nie ma prawa budzić politowania, a jedynie podziw. Jeśli już, ostentacyjny gest machnięcia ręką lub ironiczny uśmiech nie odzwierciedlają wcale tego, co ci ludzie myślą na prawdę w danej chwili. Jest to dowód arogancji, bezradności bądź zniecierpliwienia.

    Proszę mi uwierzyć, od podstawówki dzieliłem się swoimi „niekonwencjonalnymi” poglądami i nigdy nie byłem sekowany przez kolegów. Ba, wybierali mnie nawet na przewodniczącego klas. Z nauczycielami było różnie. Wiele też zależy od tego, jak silni jesteśmy psychicznie.

    Lemingi – takie określenie funkcjonuje w stosunku do pokolenia, które urodziło się w wolnej Polsce. Jak by Pan zdefiniował ich sposób myślenia?

    Osobiście używam terminu „pokolenie MTV”. Jest to typowe pokolenie konsumpcyjne, a w takich warunkach nie trudno stracić czujność lub się rozleniwić. Ludzie są zmęczeni nadmiarem rozrywki i podatni na propagandę. W takich i jeszcze w jednych warunkach manipulacja udaje się najlepiej. Wtedy, gdy ludzie są zmęczeni głodem i terrorem. Obie skrajności sprzyjają ludziom złej woli.

    Jak w takim razie dotrzeć do grupy, której postawy i poglądy kształtowane są przez speców od reklamy czy politycznego pijaru? Tradycyjne pojęcia polityczne brzmią dla nich pusto jak chyba nigdy dotąd. Czy znaczy to, że trzeba dostosowywać język debaty publicznej do ich gustów?

    Nie może być mowy o zmianie języka, który kształtuje myśli, ani tym bardziej o zmianie treści. Powinniśmy zmienić jednak formę podawanych informacji. Osobiście nie lubię sposobu przedstawiania historii np. z Muzeum Powstania Warszawskiego, ale wiem, że sprawdza się on genialnie w wypadku moich mniej obeznanych z historią kolegów. W wymiarze politycznym potrzeba grupy polityków, specjalnie przygotowanych do kontaktów z widownią telewizyjną. Nie mówię tutaj o taniej i perfidnej propagandzie oraz o umiejętności kłamania bez mrugnięcia okiem, ale o umiejętności przytrzymania widza przed telewizorem, gdy podawane są szczególnie istotne informacje. Nie chodzi mi tylko o mimikę i gesty, lecz również o przejrzyste podawanie informacji. Czasy się zmieniają. Myślę, że teraz dobrze wyczuwa ten proces Kościół.

    Czy podobny problem nie dotyczy też nieco starszego pokolenia, dzisiejszych trzydziestolatków?

    Każde następne pokolenie jest mniej podatne na wpływy manipulatorów, dzięki nagromadzonemu doświadczeniu. W ten sposób uzupełniają lukę spowodowaną niedoborem wiedzy. Ale z drugiej strony najstarsze najdłużej poddawane było sowietyzacji. Najlepszym pokoleniem jest znowu środkowe. Tzw. „generacja’88”, młodzież pokolenia SW, FMW i NZS, rozpędzona po 1989 roku przez komunistów i „konstruktywną opozycję” po świecie. Jest to pokolenie najbardziej predestynowane do szeroko pojętego sprawowania władzy.

    Był Pan na Przystanku Woodstock, na którym pojawiło się sporo gwiazd ze świata polskiej polityki. Czy młodzi rockmani i punkowcy są zainteresowani tym, co mają oni do powiedzenia?

    Moi koledzy nie rozumieją, co oni do nich mówią, a tym bardziej dlaczego. Moim zdaniem tego typu imprezy to nieporadna próba utrzymania w karbach młodzieży i wykorzystywania jej do własnych celów – raczej destrukcyjnych. Na tego typu „warsztaty” sprowadza się tylko ludzi żądnych „chleba i igrzysk”. Organizatorzy Woodstocku powinni wiedzieć, że w ten sposób nie zmanipulują młodego człowieka. Owa „wiedza” ulotni mu się w chwili, gdy wyparuje ostatnia kropla piwa z organizmu. Ale już Woodstock jako element łańcucha propagandy: od nauczyciela do wieczornego wydania Faktów TVN może się sprawdzać. Tylko że młodzież ma do telewizji i szkoły stosunek względny.

    Jakie rady dałby Pan zatem młodym, którzy chcą działać w polskiej przestrzeni publicznej?

    Po pierwsze, trzeba bazować na podstawowych wartościach: prawda, dobro, walka ze złem; na absolutach, jak: Bóg, Honor, Ojczyzna, i wreszcie na naszej historii. Po drugie nie dać się uzależnić od tego, co mówią w mediach, i zwieść tzw. „pięciu minutom”. Sam odrzuciłem dziesiątki propozycji wystąpień telewizyjnych. Uznałem, że nie mam najmniejszego interesu uczestniczyć w debatach, gdy nie ma cienia dobrej woli ze strony gospodarza. I po trzecie, robić swoje.

    Brzmi dobrze, ale w praktyce może boleć. Kiedy ceną mówienia prawdy jest utrata pracy, młody człowiek z rodziną na utrzymaniu i kredytami do spłacenia staje przed nie lada dylematem.

    W ostateczności może liczyć na pomoc rodziny i przyjaciół. Znalazłem się dokładnie w takiej sytuacji i nie żałuje swojej drogi. Od lat powtarzam sobie motto: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”. I to działa. Nie rozwiążemy na poczekaniu wszystkich naszych problemów, czasem trzeba wylać wiele łez i potu. Pamiętajmy też, że zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji, bez konieczności podpisania „cyrografu”.

    Jednak kontestatorzy Systemu, w tym Pan, są wciąż na marginesie. Jak można zmieniać Polskę z pozycji wyrzutka?

    Jak na razie musimy funkcjonować w niszach. Ale proszę pamiętać, że wpierw stosowana jest polityka ośmieszania przeciwników – bo tu już nie ma mowy o oponentach. Dopiero, gdy ona nie przynosi owoców, uruchamia się aparat dyskredytacyjny. To, co zaczęło się za rządów SLD kilka lat temu, jest nie do zatrzymania, chociaż tak zwany mainstream został zaciągnięty do łatania dziur. Lawina ruszyła, teraz trzeba tylko zdolnych polityków, którzy będą wiedzieli, kiedy i jak wykorzystać „nowe”. No i najważniejsze, w którą stronę zmieniać Polskę. Podział medialny w dzisiejszej Rzeczypospolitej ewoluuje. Po pierwsze, zmiany w porównaniu z rokiem 2000 w różnorodności informacji są wyraźne. Po drugie, zmienia się świat. Prasę i telewizję zastępuje Internet, a ten jak na razie trudno kontrolować. Nie zastąpi on ich zupelnie, ale proszę przyznać, że nie trzeba milionów złotych i setek ludzi, żeby założyć i prowadzić portal internetowy. Stąd rządowe pomysły od Chin po USA, by „zatroszczyć się” o umysły ludzi.

    Rozmawiał Petar Petrović

  115. Sąd: biografia Lecha Wałęsy może być sprzedawana

    http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,8815946,Sad__biografia_Lecha_Walesy_moze_byc_sprzedawana.html

    Krakowski Sąd Okręgowy nie zgodził się na wycofanie ze sprzedaży na czas procesu biografii politycznej Lecha Wałęsy autorstwa Pawła Zyzaka. Domagał się tego gdański fotograf Józef Drogoń, który pozwał wydawcę za umieszczenie w książce bez jego zgody wykonanych przez niego zdjęć.

    Wniosek został oddalony, bo według sądu fotograf nie uprawdopodobnił dostatecznie swoich żądań. Zdaniem sądu wstrzymanie sprzedaży książki do czasu zakończenia procesu nadmiernie obciążałoby też wydawnictwo, gdyż w sprawie chodzi tylko o kilka zdjęć autorstwa gdańskiego fotografa. Postanowienie zostało dziś dostarczone adwokatowi reprezentującemu Józefa Drogonia.

    Fotograf pozwał wydawnictwo za zamieszczenie w książce Zyzaka 10 zdjęć. Jak twierdzi, wydawnictwo nie miało na to jego zgody, a dał je tylko Pawłowi Zyzakowi do jego pracy magisterskiej.

Dodaj komentarz